To był pierwszy test Polaków przed Euro 2016. Niby mecz o pietruszkę, ale Adam Nawałka zapowiadał, że odpuszczania nie będzie. - Sami potrafimy sobie odpowiednią presję wytworzyć, tak żeby każdy grał na najwyższych obrotach - mówił dzień przed meczem z rewelacją eliminacji.
Sprawdzian z Islandczykami był okazją do poszukania optymalnych rozwiązań w wyjściowym ustawieniu zespołu. Selekcjoner od początku dał szansę Wojciechowi Szczęsnemu w bramce, Łukaszowi Szukale na środku bloku obronnego i Piotrowi Zielińskiemu, który ostatnio imponuje w Empoli. Drugi raz z rzędu na lewej stronie defensywy u Nawałki zagrał Jakub Wawrzyniak, którego brak koncentracji już na samym początku przyczynił się od utraty bramki.
Szybka pomyłka
Jego pierwsza interwencja i od razu pomyłka - faul na Kolbeinnie Sigthorssonie. Karnego na gola zamienił niezastąpiony Gylfi Thor Sigurdsson. Gromy należą się też Szukale, który ułamek sekundy wcześniej łatwo dał się zwieść nacierającemu Sigthorssonowi.
Podrażnieni Polacy wzięli się do ataków. Na skrzydłach szalał głównie Kamil Grosicki, głównie, bo drugie zostało szybko podcięte - Kuba Błaszczykowski opuścił boisko z powodu kontuzji uda już w 12. minucie, a o zastępującemu go Macieju Rybusie można napisać tylko tyle, że wszedł.
Zimny prysznic w przerwie
Pierwsze 45 minut przespał również Zieliński. Miał być tym, który poprowadzi grę polskiego zespołu, a był zupełnie niewidoczny. Na szczęście przerwa na niego i kolegów podziałała jak zimny prysznic. Kreatywny pomocnik był tym, który idealnie zaadresował piłkę do Grosickiego, a ten wyrównał. Polacy się ożywili. Swoje szanse mieli Lewandowski i Milik, ale obu zabrakło odrobinę precyzji. Udało się dopiero Bartoszowi Kapustce, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku. Zupełnie jak dwa miesiące temu z Gibraltarem. Wtedy też odegrał rolę dżokera.
Strzelony gol wprowadził małą dekoncentrację w naszych szeregach. Wystarczyła kontra i trzy minuty - wyrównał Alfred Finnbogasson. Dublet "Lewego" Ale wtedy sprawy w swoje ręce wziął Lewandowski. Najpierw jak prawdziwy lis pola karnego dobił strzał Kapustki, ale na największe brawa zasłużył dopiero parę chwil później, gdy przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów i na koniec strzelił z ostrego kąta. Miał przy sobie obrońcę, a i tak trafił. W końcu to Lewandowski!
Czapki z głów także dla Grzegorza Krychowiaka - to on podał genialną piłkę "Lewemu". Pierwszy sprawdzian przed Euro na cztery. A co tam - na pięć. Za ambicję. Piłkarze Nawałki przegrywali, ale przejęli kontrolę wydarzeń, odwrócili wynik i wygrali efektownie.
We wtorek mecz z Czechami we Wrocławiu.
twis