Mistrzowie Polski przełamali się w Krakowie. Po serii ostatnich niepowodzeń Legia wreszcie zagrała jak na obrońcę tytułu przestała, pokonała Cracovię 1:0 i wróciła na fotel lidera ekstraklasy.
Legia przyjechała do rodu Kraka z nadzieją na przerwanie pasma klęsk. W lidze przegrała dwa poprzednie mecze, a ostatnio wyleczyła się z marzeń o Champions League.
Tyle że z Cracovią musiała sobie radzić bez kontuzjowanych Dusana Kuciaka, Jakuba Koseckiego, Tomasza Jodłowca i Bartosza Bereszyńskiego. A przecież strata tylko tych dwóch pierwszych to ubytek ok. 60 proc. wartości zespołu.
Fatalne pudła Cracovii
Jan Urban miał prawo się obawiać. A jeszcze bardzie drżał o wynik, gdy zobaczył jak "Pasy" z dziecinną łatwością ogrywają jego piłkarzy. Najpierw w idealnej sytuacji Dawid Nowak nie pokonał zastępującego Kuciaka Wojciecha Skaby, chwilę później Krzysztof Danielewicz popełnił szkolny błąd, za mocno sobie wypuścił futbolówkę i ta padła łupem bramkarza Legii. Trener Cracovii Wojciech Stawowy wściekał się przy ławce.
Po kwadransie powinno być 2:0 dla gospodarzy. Ale nie było. "Pasy" opadły z sił, Legia się otrząsnęła z przewagi rywali i sama doszła do głosu. Poukładała swoją grę i niemal od razu objęła prowadzenie. Podawał szybki jak wiatr Henrik Ojamaa, piłkę przepuścił Michał Kucharczyk, a skutecznym egzekutorem okazał się Miroslav Radović.
"Pasy" opadły z sił
Cracovia odpuściła. Sił wystarczyło jej tylko na niecałą pierwszą połowę, bo drugą zupełnie oddała pod kontrolę Legii. Ta mnożyła dogodnych sytuacji, ale wyniku nie podwyższyła.
Wygrała minimalnie, ale ile zyskała - znów jest liderem. Ma tyle samo punktów co Górnik i Lechia. Dwanaście.
Cracovia - Legia Warszawa 0:1 (0:1)Bramka: Miroslav Radović (29)Żółte kartki: Paweł Jaroszyński, Milos Kosanović, Sebastian Steblecki, Adam Marciniak - Ivica Vrdoljak, Łukasz Broź
twis