Z fabryką samochodów osobowych na Żeraniu historia nie obeszła się niestety tak łaskawie jak z czeską skodą czy rumuńską dacią, których części sygnują swoim logiem volkswagen i renault. Ratunkiem miał być chevrolet aveo. Jednak po czterech latach produkcji w lutym zjadą z taśmy ostatnie sztuki.
- Wszystko wskazuje na to, że zakład niedługo skończy swoją historię. Dzisiaj praktycznie nie ma inwestora zainteresowanego produkcją swoich samochodów w warszawie – przyznawał jeszcze w czwartek rano Wojciech Drzewiecki z instytutu SAMAR.
Koło ratunkowe z Dalekiego Wschodu
Czy przedsiębiorstwo, które zmotoryzowało Polskę, może liczyć na jakiekolwiek koło ratunkowe?
Okazuje się, że toczą się już rozmowy z potencjalnymi inwestorami. Oficjalnie FSO potwierdza, o kogo chodzi. - Prowadzimy rozmowy z różnymi firmami z Chin i Indii. Chodzi m.in. o firmę machindra i machindra - zdradza Roman Bugaj z departamentu koordynacji i nadzoru FSO.
Zdziwienia toczonymi rozmowami nie kryje załoga zakładów na Żeraniu.
- Pierwszy raz dzisiaj usłyszałem, że rozmowy trwają z firmą machindra. Do tej pory trzymane były w wielkiej tajemnicy - podkreśla Marek Dyakowski, związkowiec FSO.
Czy produkcja wschodnich aut to dobry pomysł?
Wielki hinduski koncern, prócz samochodów osobowych i ciężarowych, produkuje samoloty i maszyny wojskowe. Nie jest jednak tajemnicą, jaki poziom bezpieczeństwa kierowcy i pasażerów gwarantują tego typu koncerny. Hinduski pick-up w crashteście zderzeniowym Euro NCAP w 2007 roku uzyskał zaledwie dwie gwiazdki.
- Jak usłyszałem, że to machindra, to bardzo się ucieszyłem. Oni, w przeciwieństwie do Chińczyków, nie kradną technologii, oni ją udoskonalają – wyjaśnia Jacek Balkan, dziennikarz motoryzacyjny.
Z kolei Cherry to firma, która słynie z fatalnej jakości, ukradzionych projektów europejskich samochodów i niskiego poziomu bezpieczeństwa. - Można się doszukiwać skradzionych patentów, to prawda. Ten samochód jest jednak homologowany i produkowany w Chinach. A w Polsce? Tego nie powiem – mówi anonimowy pracownik FSO.
Uruchomić produkcję, jakąkolwiek
Jakość produkowanych pojazdów może mieć drugorzędne znaczenie, bo prawdziwa katastrofa może nastąpić wówczas, jeśli w ciągu kilku miesięcy FSO nie znajdzie jakiegokolwiek inwestora. Ważne, żeby pracownicy fabryki z dnia na dzień nie wylecieli na bruk.
Dzisiaj w FSO pracuje 1800 pracowników. Jeszcze w lutym zwolnionych zostanie 1200 osób. W czerwcu ma ich zostać tylko setka. Gdyby znalazł się inwestor, do pracy mogliby wrócić z dnia na dzień.
Filip Chajdermyk/roody