W ramach cyklu zostaną przedstawione sylwetki siedmiu fotografów. - Zaczynamy od nestora polskiej fotografii, ucznia jednego z pierwszych polskich fotografów Karola Beyera - Michała Greima. Zaczął pracę w latach 60. XIX w. w Kamieńcu Podolskim od zdjęć portretowych w zakładzie fotograficznym. Później uwieczniał właściwie wszystko. Jako jeden z pierwszych zajął się fotografią, którą dzisiaj nazwalibyśmy reportażową, uwieczniał wspaniałe ruiny zamków podolskich. Fotografował też "typy charakterystyczne" mieszkańców Podola - chłopów, szlachtę, żebraków, rosyjskich oficerów" – opowiadał znawca Kresów Tomasz Kuba Kozłowski.
Bogactwo typów do uwiecznienia
Pomysł był taki - jak relacjonował - by w tym cyklu pojawili się zarówno fotografowie tworzący w latach 70., 80., 90. XIX w., jak i ci, którzy fotografowali w latach 20. i 30. XX w. - Ich prace były bardzo zróżnicowane, ale każdy na swój sposób był niesłychanie interesujący. O niektórych wiemy sporo, o innych praktycznie nic. I te spotkania mogą być także szansą, by poprzez rzucenie światła na twórczość danego fotografa pozyskać jakieś jego dane biograficzne - dodał.
Jego zdaniem trudno wyróżnić jakiś wspólny mianownik wszystkich kresowych fotografów. - Myślę jednak, że to, co na pewno można zauważyć u wielu z nich to odbicie tego wielokulturowego, wielobarwnego świata. Miejscowości, w których tworzyli były zamieszkałe na ogół przez kilka różnych nacji, stąd też ogromne bogactwo typów, które można było uwieczniać. Byli też fotografowie, których fascynował np. jakiś szczególny obszar tematyczny. Myślę, że to kwestia przede wszystkim takiej indywidualnej wrażliwości każdego z nich, jego podejścia do fotografowanych scen, obrazów, wątków - ocenił Kozłowski.
Fotografie katów podolskich
- Greim ofiarował też np. w prezencie Elizie Orzeszkowej zbiór fotografii, z których część jest zupełnie unikalna i przedstawia np. katów podolskich. Był człowiekiem o niesłychanie szerokich zainteresowaniach, także drukarzem, kolekcjonerem starożytności i rozmaitych pamiątek, archeologiem-amatorem, numizmatykiem, antykwariuszem. Jego zdjęcia nie są nadal dokładnie zbadane, dlatego ten cykl postanowiłem rozpocząć przypomnieniem właśnie tej niezwykłej postaci - podsumował Kozłowski.
- Z Kresów pochodzi większość mojej rodziny. Mama w latach 70. i 80. prowadziła w Warszawie jeden z "lwowskich saloników", gdzie spotykali się wypędzeni z Kresów, by wspominać tamte ziemie i miejsca. Od dziecka się więc wychowywałem w takim klimacie wyraźnie kresowym. Wiedziałem, że mamę będzie cieszyła każda pamiątka związana z tymi terenami. A potem to już przeszło naturalnie na mnie i tak się narodziła w tej chwili bodaj największa prywatna kolekcja kresowianów w Polsce licząca kilkadziesiąt tysięcy przedmiotów - opowiadał Kozłowski.
Mapy, plany, druki, czasopisma
Największą grupę obiektów w jego kolekcji stanowią ikonografie różnego typu - od małych amatorskich; profesjonalne, wielkie fotografie robione na kartonowych podkładach; zdjęcia z kresowych atelier fotograficznych po karty pocztowe. Do tego mapy, plany, duża biblioteka z książkami, jednodniówkami, drukami rozmaitego typu, czasopismami. Znajdują się w niej także różnego gabarytu przedmioty domowego użytku np. ocynkowana wanna z kresowych Brodów czy nietypowe drobiazgi, jak tekturkowe tłoczone i fryzowane tacki na ciastka z cukierni w Stanisławowie.
- Pomysł był taki, by stworzyć dużą, reprezentatywną kolekcję dotyczącą Kresów jako całości. Znalazły się w niej materiały dotyczące tysiąca kilkuset miejscowości od wybrzeży Bałtyku znajdujących się dziś na Litwie i Łotwie po Karpaty i Bukowinę. Łącznie z ziemiami wschodnimi Rzeczpospolitej, które po traktacie ryskim znalazły się poza naszymi granicami. Ten wielobarwny, wieloreligijny, wielokulturowy świat został w sposób okrutny zniszczony, ale te drobiazgi ściągane z rozmaitych miejsc, nabywane na aukcjach, w antykwariatach, od kolekcjonerów, drogą wymian - przypominają nam o nim - podkreślił Kozłowski.
Przygoda odkrywania świata
Jak zaznaczył przez dziesięciolecia pamięć i wiedza o Kresach była wymazywana. - Wyrosło już niestety kilka pokoleń Polaków, którzy tego dziedzictwa Kresów prawie w ogóle nie znają i teraz je poznają. Dla mnie samego była to zresztą fascynująca przygoda odkrywania świata, który już nie istnieje - powiedział.
- Podczas przygotowywania spotkań w ramach "Opowieści z Kresów" często natykałem się na sylwetki tworzących tam fotografów. Obok tych bardziej znanych, którzy jeździli po całej Rzeczpospolitej byli też fotografowie lokalni, którzy funkcjonowali gdzieś na Wileńszczyźnie, Polesiu czy Podolu. I narodził się pomysł by pokazać sylwetki, dorobek i niesłychanie zróżnicowane podejście do fotografii niektórych z nich. I tak powstał minicykl "Fotografowie Kresów". W każdy drugi piątek miesiąca od stycznia do czerwca przyszłego roku będziemy zapraszać warszawiaków na poświęcone im spotkania - mówił Kozłowski.
Zobacz jak powstawała wystawa w czasie 8. edycji festiwalu Warszawa w Budowie:
Tak powstawała wystawa
PAP/skw
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia