Koty na płoty, a Ewa zamyka oczy

Źródło:
tvnwarszawa.pl
Prokuratura o zarzutach
Prokuratura o zarzutachTVN24
wideo 2/4
9-latka nie żyje. Kierowca karetki: chciałem szybciej dotrzeć do szpitala

"Jestem Jaś. Wiesz, że moja siostra Ewa zginęła na przejściu dla pieszych? Miała dziewięć lat. Teraz jest na Księżycu".

Najpewniej tak powiedziałby czteroletni Jaś, gdyby mnie zobaczył. Tak mówi innym: rodzicom, kolegom z przedszkola, ale i całkiem obcym ludziom.

**

Ewa.

Na każdym zdjęciu uśmiechnięta. Na filmach, które pokazuje mi jej mama tańczy, śpiewa, gra na pianinie. Wierna fanka Michaela Jacksona. Pływa, jeździ rowerem, gotuje. Miała swój strój kucharski z wielką czapą szefa kuchni. Profesjonalistka.

Śliczna. Iskry w oczach. Uśmiechem kupiłaby wszystkich. Taka śmieszka! Na fotografiach z zeszłorocznych świąt Bożego Narodzenia dumnie rozdaje prezenty rodzinie. Wyczekiwana córka. Starsza siostra. Pierwsza wnuczka.

Kochała zwierzęta. W dziecięcych planach widziała siebie jako weterynarza. Albo w podróży do Afryki. Szykowała się do pierwszej komunii.

Biała sukienka wisiała już w szafie.

Ewa została pochowana na jednym z pruszkowskich cmentarzy. Jej miejsce przy wigilijnym stole było puste.

Wierszyk na dobranoc

Wieczorne usypianie w domu Ewy to rytuał. Najpierw przytulanie, wygłupy, później książka. Agnieszka, mama Ewy: - Mąż pamięta wieczór przed wypadkiem. Byłam w pracy. Próbował uśpić Jasia. Ewa stanęła w progu zmartwiona, bo też by chciała. Paweł powiedział, że za chwilę przyjdzie. Kiedy wszedł do jej pokoju Ewa już spała. Przykrył ją, pocałował i poszedł spać.

Dziewczynka nie zdążyła usłyszeć wierszyka, który zawsze na zmianę z rodzicami recytowała przed snem: "Dobranoc. Kolorowych snów. Karaluchy pod poduchy, a szczypawki pod paszki. Koty na płoty, a Ewa zamyka oczy".

Agnieszka: - Do dziś mąż zarzuca sobie, że nie uśpił jej ostatniego dnia. A wierszyk? Wierszyk wyryliśmy na grobie Ewy.

Już rano dziewczynkę obudziła mama. – Córka siadła na łóżku i powiedziała: mamusiu, możesz mnie przytulić?

A później wszyscy się rozeszli do swoich obowiązków. Agnieszka i Paweł pojechali do pracy. Jaś do przedszkola. Ewa do szkoły. W domu mieli zobaczyć się wieczorem. I chyba żadne z nich nawet przez sekundę nie pomyślało, że będzie inaczej. Że o w pół do czwartej Paweł i Agnieszka odbiorą telefon, którego żaden rodzic nigdy nie chciałby odebrać.

Ewa wracała ze szkoły Archiwum rodzinne

Machnął ręką i poszła

Ewa wracała już ze szkoły. Zawsze wychodziła o 15.

Z dużym, czarno-różowym plecakiem szła chodnikiem przy ulicy Promyka w Pruszkowie. Do domu miała już tak blisko.

Dziewczynkę z daleka zobaczył Robert J. Testował akurat auto, które chwilę wcześniej naprawił. Jechał Promyka od wsi Moszna w kierunku centrum. Dojechał do Robotniczej, gdzie przy przejściu dla pieszych stała właśnie Ewa. Mieszkał w tym miejscu od 27 lat, wiedział, że jest niebezpiecznie. Szeroka droga, duży ruch. Obok zaplecze spedycyjne. Kilka szkół. Szczyt. Ludzie wracali z pracy.

Zatrzymał się przed pasami.

Robert J. przed sądem: - Machnąłem jej ręką, że może przejść.

I Ewa weszła powoli na przejście. – Nie wtargnęła przed samochód, bo wtedy musiałbym hamować. Szła spokojnie, dziecięcym krokiem. Nie była niczym zajęta, tylko szła. I ledwo co wychyliła się zza mojego samochodu. Wtedy została uderzona przez karetkę.

Na bombach

Piotr K., 60-letni kierowca karetki z kilkunastoletnim stażem jechał wtedy z salowym – Emilianem G. Tego dnia mieli jedynie odwieźć pacjenta ze szpitala do domu. Już wracali.  Piotr K. od razu włączył sygnały świetlne i dźwiękowe choć – jak przyznali podczas rozprawy obaj mężczyźni – nigdzie im się nie śpieszyło.

- Tego dnia mogliśmy na spokojnie wracać do szpitala, bo nie było w nim nic nagłego – mówił Emilian G. w sądzie. - Ale Piotr w pewnym momencie przyśpieszył. Zaczął wymijać nerwowo samochody.

Emilian G.: - Jechał szybciej niż powinien tą drogą, a był to teren zabudowany. W mojej ocenie jechał niebezpiecznie.

"Przepuściłem ją na śmierć"

Aż wreszcie dojechali do Promyka, tuż przy skrzyżowaniu z Robotniczą. Na ich pasie stał ciemny samochód (jechał nim właśnie Robert J.). Auto zatrzymało się przed pasami dla pieszych. Piotr chciał je ominąć pasem w przeciwnym kierunku. Karetką bujnęło. Emilian zdążył tylko podnieść głowę.

Emilian G.: - W ostatniej sekundzie zorientowałem się, dlaczego samochód przed nami się zatrzymał. Krzyknąłem „stój”, ale to było pół sekundy przed uderzeniem, nie było czasu by nadepnąć hamulec.

Przez przejście przechodziła już Ewa. Karetka, która – jak ocenili biegli – w terenie zabudowanym jechała ponad 104 km/h potrąciła dziewczynkę. Ewa upadła kilkadziesiąt metrów dalej. Piotr i Emilian wybiegli z karetki. Z auta wyszedł mężczyzna, który ustąpił pierwszeństwa dziewięciolatce. Był roztrzęsiony.

Świadek na miejscu zderzenia: - Mężczyzna krzyczał. Krzyczał, że przepuścił ją na śmierć.

Emilian relacjonował: - Krzyknął, że "specjalnie go zatrzymałem", "co z was za ratownicy”. My pobiegliśmy do niej. Piotr zaczął dzwonić po karetkę. Podszedłem do niej, kucnąłem. Piotr powiedział, by jej nie ruszać, bo zaraz przyjedzie pomoc.

Agnieszka: - Na rozprawie Robert unikał naszego wzroku. Czuł się odpowiedzialny za jej śmierć, a on zrobił wszystko tak jak się należy. Chciałabym, żeby o tym wiedział, że nie mamy do niego pretensji, że zrobił wszystko jak należy.

Spod ziemi

Robert J. - Nie sprawdzali tętna, pulsu, nie sprawdzali, czy dziewczynka żyje. Oczekiwałem na przyjazd służb. Zobaczyłem, że od strony szkoły idą dzieci i krzyknąłem im, "by czymś ją przykryli". Zdążyłem zabrać jej buty z przejścia dla pieszych, kiedy przyjechały karetka i policja.

Świadek z miejsca zdarzenia: - Karetka wyjechała jakby spod ziemi. Dziecko odleciało na dwadzieścia metrów.

Ewa zmarła na miejscu.

"Karetki nie było widać, ani nawet dobrze słychać"
"Karetki nie było widać, ani nawet dobrze słychać"TVN24

Telefon

Kwadrans później mama Ewy dostaje pierwszy telefon. Od przyjaciółki. Było wpół do czwartej. Dziewczynka powinna być już w domu.

Agnieszka: - Edytka powiedziała: Słuchaj był jakiś wypadek. Dziecko z dziesiątki (Szkoła nr 10 - red.). I najprawdopodobniej z trzeciej klasy. I najprawdopodobniej jakaś Ewa.

Agnieszka spojrzała na zegarek i odpowiedziała tylko: Ewa? Na pewno nie. Już powinna być w domu. Ale Ewy telefon nie odpowiadał, a i drzwi do domu nikt nie otwierał.

Zdążyła zadzwonić do męża i wsiadła na rower. 

Agnieszka: - Jechałam, jak się dało. Na skróty. Wszystko pamiętam jak we mgle. Kordon policji. Jakieś karetki. I wśród ludzi - kuzynka jej męża.

I wtedy, jak zobaczyła jej twarz, już wiedziała, że to Ewa. I że już więcej nie zobaczy swojego dziecka.

Księżyc ma kształt serca

Wieczorem siedli na łóżku z Jasiem.

- Musimy ci powiedzieć coś o Ewie – zaczęli.

Ale on nie chciał słuchać.

- Musisz wiedzieć – przekonywali. I powiedzieli, że Ewa miała wypadek, że potracił ją samochód i już nie wróci. A on na to: Ewa jest z nami, póki o niej pamiętamy i każdy z nas ma po kawałku jej serduszka w naszych.

Na pogrzebie, kiedy wszyscy się już rozeszli Jaś powiedział: chcę wrócić do Ewy. Wrócił z tatą na cmentarz. Pierwszy raz płakał.

Jaś ma swoją wersję. Mówi, że Ewa jest na Księżycu. I że kiedyś założy strój Spidermana i tam poleci. Z serduszkiem życia dla siostry. I wrócą już razem. Albo zbuduje robota Ewę. Choć sam przyznał: to nie będzie już to samo.

Całuje zdjęcie dziewczynki na grobie i mówi: kocham cię, jesteś najlepszą siostrą na świecie. Czasem, gdy wygłupia się z rodzicami, nagle zatrzymuje się w pół gestu i mówi: nie możemy się śmiać, bo Ewy nie ma. A oni tłumaczą mu, że powinni się śmiać, a nawet muszą. Dla Ewy. Choć serce im pęka.

Agnieszka: - Brakuje przytulania, jej marzeń, uśmiechu, chichrania, łaskotek, głosu. Jak wieczorem przytulam Jasia, to mam wrażenie, że ona przytula się do mnie. Agnieszka słyszy, jak Paweł wstaje w nocy i płacze. – Wtedy myślę: Boże, jak mam mu pomóc – mówi.

Ale wiedzą, że choć czasem nie mają siły żeby wstać, to muszą. Dla Jasia. - Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby zakopać się w łóżku. Musimy znaleźć sens, żeby wstać z łóżka i zrobić śniadanie. To codzienna walka. Żeby wstać i żyć dla syna.

Tragiczny wypadek w Pruszkowie
Tragiczny wypadek w PruszkowieTomasz Zieliński, tvnwarszawa.pl

Zarzuty i proces  

Piotr K. za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym zarzuty usłyszał w kwietniu. Już prokuratorowi przyznał, że nie powinien włączyć sygnałów dźwiękowych i świetlnych. Dlaczego to zrobił? Łukasz Łapczyński rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie: - Oświadczył, iż mimo to sygnały włączył, by szybciej dotrzeć do szpitala, by wykonać kolejne zlecenie przewozu pacjenta.

Mężczyzna na proces czekał w areszcie. Pierwsza rozprawa odbyła się pół roku po wypadku. K. ponownie przyznał się do spowodowania wypadku, ale nie chciał składać wyjaśnień. Zgodził się jedynie udzielać odpowiedzi na pytania sądu.

Piotr K.: - Myślałem, że samochód mi ustępuje miejsca. W ostatniej chwili zobaczyłem dziewczynkę.

Przekonywał, że nie zauważył ani znaków, ani przejścia dla pieszych. - Dziewczynkę zauważyłem, kiedy uderzyła w mój błotnik. Gdybym widział ją wcześniej, to bym bardziej odbił samochodem na lewą stronę. Przepraszam, ale nie rozumiem pytań, jest to dla mnie ciężkie, co się stało – mówił, kiedy sąd próbował dopytać o szczegóły.  

Rodzice Ewy pokręcili tylko głowami: nie wybaczamy.

"Był nerwowy"

Jakim kierowcą był K.? Zdania są podzielone. Salowy, który towarzyszył kierowcy w dniu wypadku zeznał, że "nerwowym".

Emilian G.: - Włączając sygnały kierowca spodziewa się, że ludzie, którzy są w innych samochodach, będą reagować, ustępować. Nie zawsze wszyscy to słyszą. Oskarżony był nerwowy na tych, którzy nie ustępowali pierwszeństwa. Nieuzasadnione było używanie sygnalizacji. Nie zwracałem oskarżonemu uwagi, ponieważ o tym nie decyduję. Ten, kto się decyduje na włączenie sygnalizacji, to godzi się na odpowiedzialność za jej włączenie.

"Spokojny, doświadczony, przestrzegał przepisów"

W całkiem innym tonie o oskarżonym mówił jego szef – Waldemar M. - Telefonicznie dowiedziałem się od oskarżonego o wypadku. Przekazał mi, że stało się nieszczęście. Był zrozpaczony, w płaczu.

I zapewnił, że Piotr był doświadczonym, dobrym i spokojnym kierowcą, że zawsze stosował się do przepisów drogowych. Że przez trzynaście lat pracy nie było na niego nawet jednej skargi: ani od ludzi, ani ze szpitala. - Kiedyś miał wezwanie do pacjenta, u którego zatrzymała się akcja serca. Powiadomił nas o tym, ale wcześniej sam podjął akcję ratunkową. Piotr pomagał też komuś, kto wpadł do rowu pod Pruszkowem. To jest tragedia, co się stało. On sam też ma dziecko. Piotr zawsze każdemu pomógł.

Szpital psychiatryczny

Podczas pierwszej rozprawy sąd przesłuchał niemal wszystkich świadków. W sądzie miała zjawić się jeszcze dyspozytorka oraz naoczny świadek wypadku. Ale proces został bezterminowo odroczony. Powód? Oskarżony, w związku ze swoim stanem psychicznym, na własne życzenie trafił do zakładu psychiatrycznego. Jego obrońca w związku z tym wniósł o odroczenie rozprawy. Przekonywał, że K. chce być podczas rozpraw na sali, aby się bronić.

Sąd przychylił się do tego wniosku.

W sprawie powołano też biegłych psychiatrów, którzy mieli rozstrzygnąć, czy K. w momencie zdarzenia był poczytalny oraz czy teraz może brać udział w postępowaniu. Ci uznali, że K. przekraczając w kwietniu prędkość wiedział, co robi ale teraz jego stan psychiczny nie pozwala na branie udziału w procesie. Ale nie wskazali, kiedy na rozprawie będzie mógł się już pojawić.

Sąd wniósł więc o uzupełnienie opinii. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, kolejna rozprawa może odbyć się za około trzy miesiące.

Rodzina: - Jesteśmy na każdej rozprawie.  Pomimo, że jesteśmy pod opieką psychologa, przyjmujemy leki. Pomimo nerwów, płaczu, nieprzespanych nocy. Bo chcielibyśmy zakończyć sprawę, chcielibyśmy, żeby sprawca poniósł konsekwencję swych durnych decyzji. Skoro miał odwagę wdepnąć w pedał gazu, to niech podda się karze. Każda rozprawa to powrót do niechcianych wspomnień z tego dnia. Uważamy, że każdy kto przekracza tak znacznie prędkość powinien być sądzony jak zabójca.

Agnieszka: - To byłoby zakończenie pewnego etapu. Powoli moglibyśmy się cieszyć małymi rzeczami. Dopóki nie będzie wyroku, my nie wiemy, co robić, jak iść, gdzie iść i czy my w ogóle możemy iść i się cieszyć.

Wyprowadzka

Agnieszka i Paweł właśnie wprowadzą się do pokoju Ewy. Zwalniają swój pokój dla brata Agnieszki. Ale nie mają jeszcze odwagi spakować rzeczy córki. - Zadzwoniłam do przyjaciółki i powiedziałam: czuję się, jakbym ją wyprowadzała. A ona powiedziała: Agnieszka, przecież wy się do niej wprowadzacie.

27 grudnia to urodziny Agnieszki. Pytam ją o życzenie. - Chciałabym móc cofnąć czas – odpowiada bez wahania.

** O stanowisko w tej sprawie chcieliśmy zapytać obrońcę Piotra K., mecenasa Cezarego Trukawkę, jednak odmówił komentarza. Powiedział, że swoje stanowisko wygłosi przed sądem, a nie mediom.

Źródło: tvnwarszawa.pl

Autorka/Autor:Klaudia Ziółkowska

Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz, tvnwarszawa.pl, archiwum rodzinne Ewy

Pozostałe wiadomości

Policja zatrzymała "16-letniego obywatela Polski mającego związek" z próbą podpalenia synagogi Nożyków w Warszawie.

Próba podpalenia synagogi w Warszawie. Policja zatrzymała 16-latka

Próba podpalenia synagogi w Warszawie. Policja zatrzymała 16-latka

Źródło:
PAP, tvn24.pl

W imieniu prezydenta Joe Bidena zdecydowanie potępiam ten atak na synagogę Nożyków - powiedział w środę ambasador USA w Polsce Mark Brzezinski. Naczelny rabin Polski Michael Schudrich stwierdził, że gdyby koktajl Mołotowa trafił kilkanaście centymetrów bardziej w lewo, mogłoby dojść do pożaru synagogi. Ambasador Izraela Jakow Liwne powiedział, że ci, którzy chcieli podpalić budynek, "starali się spalić relacje żydowsko-polskie, a nie możemy pozwolić im na skuteczność tego aktu".

Próba podpalenia synagogi Nożyków i jednoznaczne potępienie. "Łobuzom nie uda się nas podzielić"

Próba podpalenia synagogi Nożyków i jednoznaczne potępienie. "Łobuzom nie uda się nas podzielić"

Źródło:
TVN24, PAP

Komenda Stołeczna Policji przyjęła zgłoszenie w sprawie próby podpalenia synagogi Nożyków w Warszawie. O sprawie informował też szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski. Skomentował ją prezydent Andrzej Duda.

"Ktoś próbował podpalić synagogę Nożyków". Prezydent Duda potępił "haniebny atak"

"Ktoś próbował podpalić synagogę Nożyków". Prezydent Duda potępił "haniebny atak"

Źródło:
PAP, tvnwarszawa.pl

Był pijany, awanturował się na pokładzie samolotu i ostatecznie musiał zrezygnować wtedy z urlopu w Turcji. Teraz przyszły kolejne konsekwencje w postaci wyroku sądu za znieważenie strażników granicznych. 

Był tak pijany, że kapitan go wyprosił. Na urlop nie poleciał, sprawą zajął się sąd

Był tak pijany, że kapitan go wyprosił. Na urlop nie poleciał, sprawą zajął się sąd

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Trzy tygodnie temu opuścił więzienie i już wrócił za kraty. 46-latek jest podejrzany o rozbój i próbę wymuszenia. - Zagroził kastetem nastolatkowi i ukradł mu telefon oraz kartę płatniczą - informuje policja. Potem mężczyzna miał zażądać pieniędzy za zwrot rzeczy.

Policja: zagroził nastolatkowi kastetem, zabrał telefon i kartę płatniczą

Policja: zagroził nastolatkowi kastetem, zabrał telefon i kartę płatniczą

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Z kościoła pod Radomiem zniknęły przedmioty liturgiczne. W sprawie pomocny okazał się monitoring, który w świątyni zamontowano dzień wcześniej. Policjanci dostrzegli na nim kobietę i szybko ustalili jej tożsamość.

Kościół okradziony. 37-latkę zgubił monitoring, który zamontowano dzień wcześniej

Kościół okradziony. 37-latkę zgubił monitoring, który zamontowano dzień wcześniej

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Kierowca bmw zakończył jazdę w przydrożnym rowie. Policjanci ustalili, że był kompletnie pijany, a dodatkowo w ogóle nie powinien być na wolności.

Pijany wjechał do rowu. "Podczas wyciągania pojazdu, próbował nim odjechać"

Pijany wjechał do rowu. "Podczas wyciągania pojazdu, próbował nim odjechać"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Praca musi nam zostawić trochę czasu na życie, na miłość, na siebie i czasu dla rodziny - powiedziała podczas obchodów Święta Pracy w Warszawie Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, ministra rodziny, pracy i polityki społecznej. I zapewniła, że model czterodniowego tygodnia pracy w Polsce jest możliwy. - Pracujemy żeby żyć, a nie żyjemy żeby pracować - dodała.

"Czterodniowy tydzień pracy za tę samą płacę jest możliwy"

"Czterodniowy tydzień pracy za tę samą płacę jest możliwy"

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Pierwsze dni maja w Warszawie oznaczają wiele atrakcji sportowych. W czasie tych wydarzeń część ulic będzie jednak czasowo wyłączona z ruchu, a pojazdy komunikacji miejskiej pojadą objazdami.

Majówka w Warszawie. Puchar Polski na Narodowym, duży bieg, święto chodziarzy

Majówka w Warszawie. Puchar Polski na Narodowym, duży bieg, święto chodziarzy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W pobliżu Mińska Mazowieckiego łoś przedostał się na autostradę. Podczas próby pokonania drogi w zwierzę uderzył kierowca samochodu osobowego. Pięć osób, w tym troje dzieci, trafiło do szpitala na badania. Łoś nie przeżył wypadku.

Samochód zderzył się z łosiem. W szpitalu pięć osób, w tym troje dzieci

Samochód zderzył się z łosiem. W szpitalu pięć osób, w tym troje dzieci

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Każde złamanie prawa zostanie rozliczone - oznajmił minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński we wpisie w mediach społecznościowych. Odniósł się w nim do dzisiejszej publikacji RMF FM, w której portal pisze, że "prezes Prawa i Sprawiedliwości ma odpowiedzieć za zniszczenie i kradzież wieńca sprzed pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej". Wniosek o uchylenie immunitetu Jarosława Kaczyńskiego miał już wpłynąć do Sejmu.

Kierwiński o immunitecie Kaczyńskiego: każde złamanie prawa zostanie rozliczone

Kierwiński o immunitecie Kaczyńskiego: każde złamanie prawa zostanie rozliczone

Źródło:
tvn24.pl, tvnwarszawa.pl, RMF FM

Jeśli pozyskamy dofinansowanie, to przy dzisiejszym poziomie technologii modernizacja "Szpiegowa" i budowa na tym terenie dodatkowego budynku powinny potrwać trzy lata - powiedział we wtorek wiceprezydent Warszawy Tomasz Bratek.

Policjanci, strażnicy miejscy i nauczyciele mogą zamieszkać w przebudowanym "Szpiegowie"

Policjanci, strażnicy miejscy i nauczyciele mogą zamieszkać w przebudowanym "Szpiegowie"

Źródło:
PAP/tvnwarszawa.pl

Osiedle Przyjaźń ma nadal służyć celom mieszkaniowym, a znajdujące się tam zaniedbane domki będą sukcesywnie remontowane - zapewnia stołeczny ratusz i przedstawia plan działań po zwrocie osiedla przez dotychczasowego dzierżawcę - Akademię Pedagogiki Specjalnej.

Miasto przejmuje Osiedle Przyjaźń i proponuje rozwiązania dla najemców

Miasto przejmuje Osiedle Przyjaźń i proponuje rozwiązania dla najemców

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Obserwowali go od jakiegoś czasu, w końcu zdecydowali się na odwiedziny i znaleźli narkotyki oraz kradziony rower. 37-latek został tymczasowo aresztowany.

"Magazyn" w piwnicy, a w nim spora ilość narkotyków i rower

"Magazyn" w piwnicy, a w nim spora ilość narkotyków i rower

Źródło:
tvnwarszawa.pl

1155 projektów zgłoszonych w 11. edycji budżetu obywatelskiego zostało ocenionych pozytywnie. To najmniej ze wszystkich edycji, ale to może jeszcze ulec zmianie, gdyż do końca maja pomysłodawcy mają możliwość złożenia odwołania. W tej edycji do dyspozycji mieszkańców przeznaczono rekordową kwotę 105 milionów 782 tysięcy 530 złotych.

Projekty ocenione, czas na głosowanie w sprawie wydania ponad 105 milionów

Projekty ocenione, czas na głosowanie w sprawie wydania ponad 105 milionów

Źródło:
PAP

Sąd skazał drugiego kierowcę po wypadku na warszawskim Gocławiu, w którym jedna osoba zginęła, a trzy zostały poszkodowane. Michał W. został uznany winnym umyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym.

Był świadkiem, został skazany za spowodowanie śmiertelnego wypadku. "Wina nie budzi wątpliwości"

Był świadkiem, został skazany za spowodowanie śmiertelnego wypadku. "Wina nie budzi wątpliwości"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Urzędnicy spotkali się z przedstawicielami fundacji prowadzącej sklep socjalny Spichlerz. Placówka ponad miesiąc temu informowała o problemach i grożącej jej eksmisji. Choć wynajęli lokal na preferencyjnych warunkach, zdaniem ratusza nie płacili czynszu. Dług osiągnął prawie 280 tysięcy złotych. Mimo spotkania, sytuacja sklepu wciąż jest niejasna.

Przyszłość socjalnego Spichlerza pod znakiem zapytania. "Zaległości nie zostały uregulowane"

Przyszłość socjalnego Spichlerza pod znakiem zapytania. "Zaległości nie zostały uregulowane"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Tragiczny wypadek w pobliżu przystanku Warszawa ZOO na Pradze-Północ. Zginął tam rowerzysta potrącony przez pociąg.

Tragiczny wypadek przy przystanku Warszawa ZOO, zginął rowerzysta potrącony przez pociąg

Tragiczny wypadek przy przystanku Warszawa ZOO, zginął rowerzysta potrącony przez pociąg

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Jechali w sprawie nieprzepisowo zaparkowanego samochodu, gdy zauważyli poruszenie przy drodze dla rowerów, biegnącej wzdłuż Wisłostrady na wysokości Wybrzeża Gdyńskiego. Na asfaltowej drodze leżał zakrwawiony, nieprzytomny około 40-letni mężczyzna.

Leżał na drodze rowerowej, był zakrwawiony i nieprzytomny

Leżał na drodze rowerowej, był zakrwawiony i nieprzytomny

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z Otwocka w związku z majówką prowadzą wzmożone kontrole. - Niechlubny rekordzista, kierowca porsche, pomylił drogę publiczną z torem wyścigowym i pędził z zawrotną prędkością 205 kilometrów na godzinę - poinformował rzecznik otwockiej policji sierżant sztabowy Patryk Domarecki.

"Kierowca porsche pomylił drogę z torem wyścigowym, pędził 205 kilometrów na godzinę"

"Kierowca porsche pomylił drogę z torem wyścigowym, pędził 205 kilometrów na godzinę"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zamek Królewski zamieścił w sieci film z ogromnym porcelanowym talerzem z łyżeczkami wskazującymi godzinę. Na nagraniu zastąpił on tarczę zegara na wieży. To promocja z okazji otwarcia wyjątkowej galerii.

Zaskakująca zmiana na wieży Zamku Królewskiego

Zaskakująca zmiana na wieży Zamku Królewskiego

Źródło:
tvnwarszawa.pl