Najpierw schował się w koniu - zabawce, potem tak się zaklinował, że zaczął miauczeć i drapać. Na ratunek kotkowi musiała przyjechać straż pożarna.
Do dramatycznych chwil doszło w podwórku przy al. Solidarności niedaleko ul. Orlej po 14.00. Jedna z dziewczynek wyszła na spacer ze swoim kotem. Ten jednak najwyraźniej nie lubi spacerów na smyczy, ponieważ po chwili uciekł i ukrył się na placu zabaw w koniku na sprężynie. Tam się zaklinował.
Nie rozcięli konia
- Miauczał i piszczał. Nie pozwolił się do siebie zbliżyć. Z zabawki wystawał tylko ogon – opowiada Marcin Gula, reporter tvnwarszawa.pl
Na ratunek wezwani zostali strażacy. Przyjechał jeden zastęp i z łatwością uwolnił nieszczęśnika. – Obyło się bez rozcinania konia. Jeden ze strażaków włożył rękę w zabawkę i silnym ruchem wyciągnął kota – opowiada Gula i dodaje, że futrzak zdrowy i szczęśliwy wrócił do swojej właścicielki.
lata//ec