Korupcja czy frustracja? Tak się wynajmuje od miasta

Lokale użytkowe to dla miasta źródło dochodówMaciej Wężyk/tvnwarszawa.pl

Lokale użytkowe to dla miasta źródło dochodów, a dla najemców często być albo nie być. Toczy się o nie ciągła, bezpardonowa walka. Dużo w niej ciężkich oskarżeń i wzajemnych podejrzeń, a mało przejrzystości.

Zanim nad parą z czajnika ostrożnie rozklei się kopertę z ofertą w przetargu, trzeba do szklanki wlać setkę wódki. Jeśli ma kolorowy połysk, to... nie znaczy że alkohol jest lewy - to znaczy, że CBA jest już na tropie skorumpowanego urzędnika.

Takim przesądem kierować miał się pracownik urzędu jednej z warszawskich dzielnic, który brał łapówki za ustawianie przetargów na miejskie lokale. Środki ostrożności na nic się zdały - podobno siedzi w więzieniu. Tak mówi miejska legenda; jedna z wielu otaczających konkursy i przetargi na lokale użytkowe.

Bezpieczne jak w urzędzie

Takich lokali tylko w Śródmieściu jest ponad 3 tysiące. Rocznie odbywa się kilkanaście konkursów i przetargów. Różnica polega przede wszystkim na tym, że w przetargu lokal można wynająć na 10 lat, a w konkursie najwyżej na 3. Z kolei przetargu nie można ogłosić na lokal z zagmatwaną sytuacją prawną, np. objęty roszczeniami. W Śródmieściu zdecydowana większość "idzie" więc w konkursach. Jedne i drugie ogłaszane są przez dzielnicowe Zakłady Gospodarowania Nieruchomościami i w obu wygrywa ten, kto zaproponuje najwyższą miesięczną stawkę za metr kwadratowy.

Oferty przynosi się w kopertach. Te trafiają do sejfów, a później - zwykle po kilku dniach - są publicznie otwierane. Skoro o zwycięstwie decyduje stawka czynszu, w zasadzie nie powinno dziwić, że propozycje są zbliżone do siebie. To, co dziwi - i prowokuje do oskarżeń - to sytuacje, w których jedna oferta przegrywa z następną raptem o kilka groszy. Wtedy pojawiają się pytania, co właściwie działo się z kopertami przez tych kilka dni, gdy miały bezpiecznie leżeć w urzędzie.

10 groszy różnicy

- Startowałam w konkursie na lokal, który wcześniej podnajmowałam - mówi była już właścicielka jednej z warszawskich restauracji. - Zrobiłam tam remont, miałam stałych bywalców, więc zaproponowałam stawkę wyższą, niż ta, której spodziewałam się po konkurencji. Chciałam wygrać - wspomina, zastrzegając, że chce pozostać anonimowa. - Ostrzegano mnie, by ofertę złożyć w ostatniej chwili. Przyjechałam do urzędu dwie godziny przed upływem terminu i miałam jeszcze poczekać, ale na korytarzu pracownik złapał mnie za rękę i powiedział, że wszyscy, którzy wpłacili wadium, swoje oferty już oddali, więc szkoda mojego czasu - relacjonuje.

Koperta trafiła więc do kancelarii, a pewna wygranej oferentka wyszła z urzędu. - Gdy wsiadałam do samochodu, zobaczyłam mężczyznę, który bardzo nerwowo spacerował po parkingu. Nagle odebrał telefon, wbiegł do środka i zniknął. Kilka dni później okazało się, że to on wygrał konkurs. Przebił moją ofertę - która, jak się okazało, wcale nie była złożona jako ostatnia - o 10 groszy.

Choć nikogo nie złapano za rękę, trudno dziwić się, że w takich okolicznościach rodzą sie podejrzenia. Podobnych historii musi być więcej, skoro prowokują do niekonwencjonalnych działań. - Spotkałem ludzi, którzy swoją ofertę zapakowali w cienką, angielską gazetę, tak by tego opakowania nie dało się ani rozkleić, ani podrobić - opowiada uczestnik jednego z konkursów. Też chce pozostać anonimowy.

Złe emocje i frustracja

- Z różnymi pretensjami spotykamy się właściwie cały czas - przyznaje Mateusz Dallali. Rzecznik śródmiejskiego ZGN jest też pracownikiem działu kontroli wewnętrznej, więc wie, o czym mówi. - Na stu oferentów zawsze znajdzie się jeden rozgoryczony porażką, który będzie chciał unieważnienia konkursu, bo "lokal mu się należał". A winni będą wszyscy, od premiera po ochroniarza urzędu. Oczywiście, najbardziej urzędnicy.

- Owszem, zdarzają się przetargi, w których o wygranej decydują groszowe różnice, ale otwieranie kopert? To absurdalny zarzut. Ilu urzędników musiałoby brać w tym udział? Nie sądzę, by ktoś chciał korumpować cały urząd, żeby wygrać przetarg nawet na najbardziej atrakcyjny lokal - mówi z przekąsem Dallali. I dodaje: - Odkąd pracuję w ZGN, nie dotarły do mnie informacje, by ktoś złożył do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z konkursami na lokale użytkowe. To są oskarżenia rzucane w chwili złych emocji i frustracji związanych z przegraną, co jestem nawet w stanie zrozumieć.

Po trzech latach użytkowania lokalu najemca ma jednak prawo wystąpić do miasta o jego sprzedaż. W dodatku od ceny odliczyć może część tego, co zainwestował w remont. Jest więc o co walczyć, ale słowa rzecznika potwierdza zarówno prokuratura okręgowa w Warszawie, jak i Centralne Biuro Antykorupcyjne, które nie prowadziły postępowań w podobnych sprawach. Z drugiej strony, trudno się dziwić, że ci, którzy czują się poszkodowani, mimo wszystko nie idą na otwartą wojnę z ratuszem. Większość zaciska zęby i startuje w kolejnych konkursach.

Tajne jak umowy

Konkurs na atrakcyjny lokal w centrum Warszawy, rozstrzygnięty pod koniec zeszłego roku. Zdecydowana większość z kilkunastu ofert opiewa na kwoty rzędu 60 - 80 złotych za metr. Trzy najwyższe to już 100 złotych z groszami. Wygrywa środkowa. Najwyższa zostaje odrzucona z powodów formalnych, a trzecia jest o kilkadziesiąt groszy niższa od wygranej. Ile przetargów kończy się w taki sposób?

- Musiałbym przejrzeć wszystkie, a to są setki, jeśli nie tysiące dokumentów - rozkłada ręce Dallali. Ale zapewnia: - Takie przypadki należą jednak do rzadkości i trafiają się głównie w przetargach na najmniej atrakcyjne lokale, gdzie stawki wynoszą po kilkanaście złotych za metr.

Pytany, czy może udostępnić dane o wszystkich przetargach i proponowanych w nich stawkach odpowiada: - To niemożliwe, ponieważ osoby, które nie podpisały z nami umowy, mogłyby sobie tego nie życzyć. Nie możemy ujawnić ani ich danych, ani kwot, które zaproponowały, chyba, że sami zainteresowani wyrażą na to zgodę.

Argumentu o ochronie danych osobowych ratusz używa ostatnio coraz częściej. Przez wiele miesięcy zasłaniał się w ten sposób przed ujawnieniem, z kim podpisuje umowy zlecenia i umowy o dzieło. W przypadku lokali, szczegółów nie poznamy też z ogłoszenia o rozstrzygnięciu przetargu - jest w nim tylko informacja, kto wygrał i jaką stawkę zaproponował.

Skala problemu jest więc właściwie nie do oszacowania. Kontrolowanie przebiegu konkursów to ciężkie zadanie także dlatego, że choć teoretycznie wszystkie informacje dostępne są w internecie, trudno je namierzyć. Na przykład w Śródmieściu część danych znajduje się na stronie ZGN, a część - dzielnicy. Na Mokotowie można je otrzymać tylko przychodząc do urzędu.

Oporne usprawnianie procedur

- A przecież wystarczyłoby otwierać oferty od razu po tym, jak minie termin ich składania - zwraca uwagę jedna z osób, które opowiedziały nam o słabość miejskich procedur. - Wszyscy zainteresowani byliby na miejscu i nikt nie byłby podejrzany.

Zdaniem urzędników, to jednak nie takie proste. - Każdy dokument musi zostać opisany i wprowadzony do elektronicznego systemu. To trwa. Jeśli wszyscy przyszliby w ostatniej chwili, zrobiłby się tylko dodatkowy bałagan - ocenia Krzysztof Czubaszek, naczelnik wydziału kultury i promocji w Śródmieściu. I dodaje: - Każdą ofertę trzeba sprawdzić pod względem formalnym, a to może przecież trwać nawet kilka dni. Nie mówiąc już o tym, jakie kłótnie byłyby, gdyby ktoś utknął w kolejce i do okienka dotarł minutę po czasie. Jego zdaniem, takie zamieszanie prowadziłoby do kolejnych podejrzeń.

Dallali jest mniej sceptyczny: - Każdy może złożyć do burmistrza wniosek o usprawnienie procedur, ale to też zdarza się bardzo rzadko. Zresztą nie wiem, czy jest sens coś zmieniać, skoro nie stwierdzono dotąd żadnych nieprawidłowości? A drobne usprawnienia wprowadzane są na bieżąco - kończy.

- Urzędnicy zwykle nie chcą zmian, ale to nie znaczy, że procedur nie da się poprawić - zwraca uwagę Krzysztof Izdebski ze Stowarzyszenia Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich. W 2009 roku brał udział w projekcie Pozarządowej Inspekcji Lokalowej, który polegał na badaniu procedur przyznawania lokali w konkursach profilowanych. - Wskazaliśmy urzędnikom kilka słabych punktów i niektóre rzeczywiście udało się usprawnić - podkreśla Izdebski. Chodzi m.in. o zakaz podnajmowania lokali firmom i kontrolowanie tego, czy są wykorzystywane zgodnie z warunkami konkursu. Innym efektem są obowiązkowe naklejki informujące o tym, że lokal został wynajęty poza konkursem. - Dzięki temu ludzie mieszkający obok dowiedzieli się w ogóle o istnieniu takich lokali i o prowadzonej tam działalności. To także element kontroli, bo jeśli dzieje się tam coś innego, sąsiedzi wiedzą, że powinni reagować - zauważa Izdebski.

Karol Kobos k.kobos@tvn.pl

Źródło zdjęcia głównego: Maciej Wężyk/tvnwarszawa.pl

Pozostałe wiadomości

Do niebezpiecznego zdarzenia doszło we wtorek pod Garwolinem. Na auto, w którym znajdował się kierowca, runęło duże drzewo. Ze skutkami nocnej nawałnicy walczyli też straży z Wyszkowa. Dochodziło tam do podtopień, uszkodzone zostały dachy.

Drzewo runęło na auto, w środku był kierowca

Drzewo runęło na auto, w środku był kierowca

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W Młocku niedaleko Ciechanowa 46-latka kierująca renault wjechała do rowu. Miała ponad 2 promile alkoholu w organizmie. Tłumaczyła policjantom, że była przekonana, że ktoś ją goni.

Pijana wjechała autem do rowu, bo myślała, że ktoś ją goni

Pijana wjechała autem do rowu, bo myślała, że ktoś ją goni

Źródło:
PAP

Opublikowano sprawozdanie roczne Portu Lotniczego Warszawa-Modlin. Zawarto w nim założenia nowych planów inwestycyjnych i finansowych, które zakładają rozbudowę infrastruktury do przepustowości 7-8 milionów pasażerów rocznie w roku 2029 roku. Z lotniska Warszawa Modlin od stycznia do końca maja tego roku skorzystało 1,18 mln pasażerów.

Ambitne plany rozbudowy Modlina

Ambitne plany rozbudowy Modlina

Źródło:
PAP

Zaniepokojenie kota uratowało egzotycznego gościa - informuje stołeczne straż miejska. Mieszkańcy bloku na Bródnie zauważyli dziwne zachowanie swojego pupila, okazało się, że na ich balkonie pojawił się niespodziewany przybysz - gekon. Na miejsce wezwali ekopatrol.

Kot był zaniepokojony. Jego czujność wzbudził egzotyczny gość

Kot był zaniepokojony. Jego czujność wzbudził egzotyczny gość

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Z utrudnieniami musieli się liczyć kierowcy, którzy w porannym szczycie wybrali podróż mostem Świętokrzyskim. Jezdnię zablokowali aktywiści i aktywistki z Ostatniego Pokolenia, którzy domagają się większych inwestycji w transport publiczny.

Aktywiści klimatyczni zablokowali most Świętokrzyski

Aktywiści klimatyczni zablokowali most Świętokrzyski

Źródło:
tvnwarszawa.pl

20 zastępów straży gasiło w nocy z wtorku na środę pożar hali w Nowym Dworze Mazowieckim. Nikt nie ucierpiał, ale straty finansowe są duże.

Płonęła hala w kompleksie magazynowo-biurowym

Płonęła hala w kompleksie magazynowo-biurowym

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z Płocka zatrzymali na gorącym uczynku 19-latka, który próbował sprzedać innemu nastolatkowi marihuanę. W mieszkaniu zatrzymanego znaleziono ponad 2,5 kilograma narkotyków, w tym amfetaminę i MDMA.

Chciał sprzedać marihuanę nastolatkowi. Wpadł. W mieszkaniu miał więcej towaru

Chciał sprzedać marihuanę nastolatkowi. Wpadł. W mieszkaniu miał więcej towaru

Źródło:
PAP

Pod Ciechanowem kierujący volvo w obszarze zabudowanym przekroczył dozwoloną prędkość aż o 68 km/h. Okazało się, że własne błędy nic go nie nauczyły. Wcześniej był już karany za przekroczenie prędkości. Teraz zapłaci cztery tysiące złotych mandatu i za kółko nie wsiądzie przez najbliższe trzy miesiące.

Cztery tysiące złotych mandatu za przekroczenie prędkości

Cztery tysiące złotych mandatu za przekroczenie prędkości

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Przy ulicy Marywilskiej powstaje tymczasowe targowisko. Pomieści 800 kontenerów i parking na 400 samochodów. Jak przekazała prezes spółki Marywilska 44, zapewni ono miejsce pracy około 60 procentom kupców, którzy stracili swoje sklepy w pożarze hali. Kiedy będzie otwarte?

Tymczasowe targowisko na Marywilskiej ma zostać otwarte jeszcze w wakacje

Tymczasowe targowisko na Marywilskiej ma zostać otwarte jeszcze w wakacje

Źródło:
PAP

- Do gmachu Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej na rogu Nowogrodzkiej i Brackiej wszedł mężczyzna, który w torbie miał niebezpieczne przedmioty - powiedział Jakub Pacyniak ze śródmiejskiej policji.

Akcja służb w ministerstwie. 44-latek miał w torbie broń hukową, pałkę teleskopową, gaz pieprzowy i kilka noży

Akcja służb w ministerstwie. 44-latek miał w torbie broń hukową, pałkę teleskopową, gaz pieprzowy i kilka noży

Aktualizacja:
Źródło:
PAP

W miejscowości Michałów-Reginów koło Legionowa odkopano ludzkie szczątki. Prawdopodobnie pochodzą z czasów drugiej wojny światowej i należą do żołnierzy, którzy polegli podczas prowadzonych w tym miejscu walk.

Podczas rozbudowy drogi odkryto ludzkie szczątki

Podczas rozbudowy drogi odkryto ludzkie szczątki

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Kierowcy podróżujący trasą S8 musieli liczyć się z utrudnieniami, drożny był jeden pas ruchu. Strażacy gasili płonący kamper. Nikt nie ucierpiał.

Kamper stanął w płomieniach

Kamper stanął w płomieniach

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Ze stawu pod Otwockiem wyłowiono ciało mężczyzny. Zmarły wyszedł w poniedziałek na ryby i nie wrócił do domu.

Wyszedł na ryby, nie wrócił do domu. Jego ciało wyłowiono ze stawu

Wyszedł na ryby, nie wrócił do domu. Jego ciało wyłowiono ze stawu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z Otwocka zatrzymali dwóch mężczyzn, którzy mieli wymuszać haracz od kobiet świadczących usługi seksualne. Później do podejrzanych dołączyły jeszcze trzy kobiety. Powód? Chciały wymusić zmianę zeznań u pokrzywdzonych.

"Kobiety przyszły po haracz i wymuszały zmianę zeznań w sprawie zatrzymanych mężczyzn"

"Kobiety przyszły po haracz i wymuszały zmianę zeznań w sprawie zatrzymanych mężczyzn"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

We wtorek rano w Mrozach koło Mińska Mazowieckiego kierowca samochodu osobowego potrącił rowerzystę - mężczyzna z urazem głowy został zabrany do szpitala śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Potrącenie rowerzysty, rannego mężczyznę zabrał śmigłowiec

Potrącenie rowerzysty, rannego mężczyznę zabrał śmigłowiec

Źródło:
tvnwarszawa.pl

33-latek myśląc, że nadjeżdża taksówkarz, zatrzymał policyjny radiowóz. Funkcjonariusze zahamowali, a mężczyzna usłyszał zarzuty.

Pomylił radiowóz z taksówką, usłyszał zarzut

Pomylił radiowóz z taksówką, usłyszał zarzut

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na Lotnisku Chopina zatrzymano 35-letniego obywatela Nigerii, który próbował przemycić ponad kilogram kokainy. Narkotyk znajdował się w 85 kapsułkach, które mężczyzna wcześniej połknął. Grozi mu do 20 lat więzienia.

Na lotnisku zachowywał się nerwowo. W żołądku miał ponad kilogram kokainy

Na lotnisku zachowywał się nerwowo. W żołądku miał ponad kilogram kokainy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci interweniowali na terenie jednej z posesji w gminie Leszno pod Warszawą. 26-latek zaatakował ostrym narzędziem swoją babcię. Ranna kobieta została zabrana do szpitala, a jej wnuk trafił do aresztu.

Wnuk odpowie za próbę zabicia babci

Wnuk odpowie za próbę zabicia babci

Źródło:
tvnwarszawa.pl

42-latka i 35-latek zajmowali się sprzątaniem w jednym z biurowców w centrum stolicy. Jak ustalili policjanci, kobieta i mężczyzna przy okazji legalnie wykonywanej pracy kradli wartościowe przedmioty, wynosili je w workach ze śmieciami. Podejrzani zostali zatrzymani i usłyszeli zarzuty.

Sprzątali w biurowcu, łupy wynosili w workach na śmieci

Sprzątali w biurowcu, łupy wynosili w workach na śmieci

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Muzyka płynąca przez dwie weekendowe noce z Toru Wyścigów Konnych na Służewcu oburzyła okolicznych mieszkańców. Pisali o drżących od hałasu oknach, a nawet meblach. Powracały pytania, dlaczego stołeczny ratusz godzi się na tak głośne imprezy trwające do rana.

Drżały szyby i meble, mieszkańcy nie mogli spać. Oburzenie po rapowym festiwalu na Służewcu

Drżały szyby i meble, mieszkańcy nie mogli spać. Oburzenie po rapowym festiwalu na Służewcu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Miała być nowa wizytówka dzielnicy, jest coraz bardziej wstydliwy problem. Sześć milionów złotych kosztowało stworzenie Centrum Lokalnego Kamionek. Jego istotnym elementem są pawilony handlowe, w których handlować nikt nie chce. Sprawę postanowili skontrolować dzielnicowi radni i radne z klubu Lewica Miasto Jest Nasze.

Wydali miliony, pawilony stoją puste. Rozpoczęła się kontrola

Wydali miliony, pawilony stoją puste. Rozpoczęła się kontrola

Źródło:
tvnwarszawa.pl