Nie znają się w tak zwanym realu, a mimo to codziennie wstają wcześnie rano, żeby zorganizować i dowieźć jedzenie medykom. Dzięki grupie "Sygnał - Pogotowie Gastronomiczne" stołeczni pracownicy służby zdrowia dostaje ciepły posiłek w trakcie dyżuru. Apetyt jednak rośnie w miarę jedzenia - Magdalena Mańkowska z "Sygnału" przekonuje, że jeśli tylko znajdą większą kuchnię, wykarmią i trzy tysiące medyków.
Grupa Sygnał - Pogotowie Gastronomiczne Warszawa zajmuje się przygotowywaniem posiłków dla medyków. Współpracują z nimi restauracje, sklepy, taksówkarze, ale przede wszystkim zwykli ludzie, którzy chcą dołożyć swoją cegiełkę pomocy.
- Całe to zaangażowanie w pogotowie gastronomiczne ma niezwykłą moc, bo kiedy świat żyje koronawirusem, my te myśli zaprzątamy tym, jak zdobyć i dowieźć jedzenie dla medyków - mówi w rozmowie z TVN24 Magdalena Mańkowska z grupy "Sygnału".
Grupa powstała 15 marca - zdaniem pani Magdalena - "z potrzeby serca". Najpierw tworzyły ją trzy osoby, po niespełna miesiącu jest ich 20. - Ta grupa się rozrasta, bo wydaje mi się, że ludzie chcą przestać być bezsilni. Takie pomaganie daje poczucie, że robisz coś, co ma sens - zauważa.
Nie znają się z "reala"
Ale żeby dobrze pomagać, trzeba sprawnie zarządzać, tak jak w prawdziwej firmie. W "Sygnale" każdy zajmuje się tym, w czym najlepiej sobie radzi. - Na przykład w dziale logistyki mamy pięć osób, które od 7 rano układają trasy. Codziennie mamy inne szpitale, inne zapotrzebowanie, więc te trasy się zmieniają, to nie jest "kopiuj-wklej". Ktoś inny koordynuje w trakcie dnia kierowców, a kolejna osoba zajmuje się podsumowywaniem dnia. Mamy też kierowców, a ostatnio dołączyła do nas korporacja taksówkarska, co znacznie ułatwi rozwożenie. Jest też oczywiście szefowa kuchni - opowiada pani Magdalena.
W pomaganiu nie przeszkadza nawet to, że członkowie grupy znają się tylko wirtualnie. - Bardzo się lubimy, spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu na czatach czy telefonach i jak widać jesteśmy bardzo skuteczni, jeśli chodzi o realizację celów, ale nie znamy się osobiście - przyznaje.
Pomagają restauracje i sponsorzy
Ludzie są, cel jest, ale skąd wziąć na to pieniądze? - Produkty dają nam głównie sponsorzy i restauracje, nie ma w tą akcję zaangażowanych żadnych pieniędzy z zewnątrz. Na początku, kiedy premier nagle zamknął gastronomię, tych posiłków od restauracji było więcej, bo byli zatowarowani i musieli rozdać produkty. Teraz ich sytuacja jest fatalna, wiele restauracji się zamyka, więc wiadomo, że nie można oczekiwać takiego wsparcia jak na początku. Dlatego zdecydowaliśmy się uruchomić własną kuchnię.
Jak zdecydowali tak zrobili - kuchnię stworzyli w ciągu kilku dni, bo społeczność wietnamska za darmo udostępniła im mały lokal na Mokotowie.
800 posiłków dziennie
- Na ten moment pomagamy wszystkim, którzy się do nas zgłosili. Gotujemy około 600 posiłków dziennie plus dostajemy około 100, 200 porcji od restauracji. To jest maksymalnie 800 porcji, a przecież to nie są wszyscy medycy. Dzisiaj są rozmowy, czy będziemy w stanie znaleźć w Warszawie profesjonalną, większą kuchnię, bo szefowa kuchni do mnie dzwoni i mówi, że nawet trzy tysiące dziennie damy radę ugotować. Mamy tylko produktów i tyle dobrych ludzi wokół siebie, że jesteśmy to w stanie zrobić - mówi pani Magdalena.
A "głodnych" nie brakuje, lekarze zgłaszają się do "Sygnału" codziennie. - Nie pracujemy z administracją szpitali czy centralą pogotowia, tylko zwracają się do nas konkretni lekarze z poszczególnych oddziałów w szpitalach. Pomagamy całej służbie medycznej: pielęgniarkom, położnym, salowym, nawet ochroniarzom w szpitalach. I chodzi o wszystkie szpitale, nie tylko zakaźne. Kilka razy zawieźliśmy też posiłki do ośrodka uzależnień Monar, bo oni też teraz zostali bez pomocy - zauważa.
Pani Magdalena ma świadomość, że ta drobna pomoc ma dla medyków dużą wartość. - Często to ich jedyny, ciepły posiłek w ciągu dniu, na który czekają. Coraz częściej lekarze piszą do nas: "dzień był bardzo trudny, dziękujemy, że jesteście i że o nas pomyśleliście. Posiłki są dla nas ważne, sycące, jedziemy dalej, leczymy dalej" - cytuje.
Społeczność wietnamska pomaga
Medykom pomaga również społeczność wietnamska, która zaczęła swoją akcję jeszcze przed "Sygnałem. - Pani Liliana, która przez 25 lat mieszkała w Warszawie i jest bardzo związana z Polską, przeczytała, że w Chinach dobrzy ludzie rozwozili zmęczonym lekarzom kawę. Ona jest związana z gastronomią i rzuciła hasło: "a jakbyśmy my gotowali lekarzom?". I ten pomysł się społeczności wietnamskiej bardzo spodobał. Podarowali swoje produkty, czas i miejsce i zadeklarowali, że do końca tego wszystkiego będą pomagać lekarzom - opowiada pani Magdalena i dodaje, że potem Wietnamczycy dołączyli do "Sygnału". - Powiedzieli "wy macie kierowców, my mamy jedzenie to do was dołączamy" - wspomina.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Facebook / Sygnał - Pogotowie Gastronomiczne