Projekt jest znany od czterech lat, a prace trwają od kilku miesięcy. Dotychczas inwestycja nie budziła większego zainteresowania. Sytuacja zmieniła się po felietonie Macieja Nowaka, który napisał o remoncie budynku jako klasycznym przykładzie "brabanderyzacji zabytków". Określenie odnosi się oczywiście do nazwiska Piotr Brabandera, czyli stołecznego konserwatora zabytków. Ale może kojarzyć się także z barbaryzacją, co byłoby zgodne z przesłaniem tekstu. Bowiem Nowak uważa, że konserwacja w wydaniu Brabandera to w istocie destrukcja. Owocuje budynkami-wydmuszkami, w których oryginalne pozostają tylko zewnętrzne mury, a wszystko co wartościowe ze środka jest niszczone i trafia na śmietnik.
"Obiekt jest patroszony"
Temat podchwyciło stowarzyszenie To było tu stało, które od lat walczy o ochronę warszawskich zabytków.
"Obiekt jest patroszony, zdrowe, 200-letnie belki stropowe są usuwane, pozostaje sama skorupa. Kolejna wydmuszka. Wszystko to odbywa się zgodnie z prawem i ustaleniami stołecznego konserwatora zabytków. Na terenie kampusu UW, co tym bardziej staje się w tej sytuacji kuriozalne (…) Wydawać by się mogło, że władze uczelni są bardziej świadome wartości zabytkowej budynku niż przeciętny deweloper. Wykształca się nowy, specyficzny model konserwacji zwany: warszawską szkołą konserwacji" – napisało na swoim profilu stowarzyszenie.
Ale uczelnia nie ma sobie nic do zarzucenia. - Zgodnie z przygotowaną dokumentacją projektową, zatwierdzoną przez stołecznego konserwatora zabytków, stropy nie były przeznaczone do dalszego wykorzystania. Ich usunięcie wynikało z ekspertyz przeprowadzonych przed rozpoczęciem prac budowlanych – informuje nas Olga Basik z biura prasowego UW. - Belki były w niezadowalającym stanie technicznym dla obiektu dydaktycznego. Ich stan często można było stwierdzić dopiero po dokonaniu nacięć – część z nich była spróchniała w środku, a niektóre elementy stropu były opalone po pożarze w trakcie II wojny światowej – dodaje.
Rozbiórka stropów, wyburzanie przybudówek
Faktycznie, decyzją z 8 sierpnia 2012 roku stołeczny konserwator pozwolił Uniwersytetowi Warszawskiemu na przebudowę obiektu i wcześniejsza rozbiórkę jego niektórych części. Zgodził się na rozbiórkę więźby (czyli drewnianej konstrukcji) dachu i jego niewielkie obniżenie. Dał też zielone światło do wyburzenia przybudówek.
- Swoje stanowisko stołeczny konserwator zabytków oparł na przesłankach historycznych dostępnych w opracowaniu projektowym, a także materiałach archiwalnych UW. Wynika z nich, że gmach był od momentu powstania kilkukrotnie przekształcany w zakresie wnętrz. Dotyczyło to także części stropów. Z posiadanej dokumentacji wynika także, że więźba również była wtórna (ostatnie elementy nawet z 2005 roku). Analiza historyczna dokumentacji oparta także na ikonografii XIX wiecznej, potwierdzała, że dach pierwotnie był niższy, analogicznie jak na gmachu obecnego Wydziału Historycznego – informuje nas biuro stołecznego konserwatora zabytków.
Ale to, co w Warszawie okazało się zbędne, chcą przyjąć w Lubuskiem i użyć przy odbudowie kościoła. - Zdemontowana więźba być może zostanie wykorzystana na gotyckim kościele w Złotniku (gmina Żary). W tej chwili prowadzone są rozmowy w tej sprawie – podaje biuro.
Jak przekonuje stołeczny konserwator, we wnętrzach Gmachu Audytoryjnego ma zostać przywrócony oryginalny układ z dwiema klatkami schodowymi i audytorium na parterze. Zachowane mają być oryginalne schody żeliwne z antresolą. Na elewacji wrócą oryginalne podziały i detale architektoniczne.
Przypomina, że w projekt uzyskał akceptację Społecznej Rady Ochrony Dziedzictwa Kulturowego przy Prezydencie m.st. Warszawy.
Politolodzy wypierają lekarzy
O planowanej przebudowie obiektu piszemy od kilku lat. Projekt wybrano w 2011 roku, w 2015 roku podpisano umowę z wykonawcą - firmą Skanska. Prace mają skończyć się w połowie 2017 roku. Gmach Audytoryjny jeszcze niedawno zajmował Warszawski Uniwersytet Medyczny. To historyczna zaszłość z czasów, kiedy na UW wykładano jeszcze medycynę.
Projekt Pracowni Architektonicznej 1997 z Poznania zakłada przywrócenie klasycystycznego wyglądu budynku, układu z dwiema klatkami schodowymi w narożnikach i audytorium w środkowej części parteru. Budynek zajmie Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych. Poza salami wykładowymi i gabinetami pracowników przewidywano także czteropoziomową bibliotekę z wolnym dostępem do książek. Ostatecznie z tej ciekawej koncepcji zrezygnowano. W miejscu planowanej biblioteki będą sale zajęciowe.
Trwają prace budowlane
Piotr Bakalarski