Dom samotnej matki oficjalnie przestał działać w 2009 roku. Jego stan techniczny stale się pogarszał, aż w końcu nadawał się tylko do rozbiórki. Mimo tego do sierpnia w podupadającym obiekcie nadal zamieszkiwały rodziny. Ale półroczne rozmowy przyniosły skutek.
"To była bardzo delikatna operacja. Nie chwaliliśmy się nią, dopóki nie mieliśmy pewności, że wszystko się udało. Dużo pracy, mnóstwo zaangażowania bardzo wielu osób, ale najważniejsze, że wysiłek został zwieńczony sukcesem. I już możemy to ogłosić: od lat nielegalnie funkcjonujący dom dla samotnych kobiet z dziećmi "Bajka" przestał istnieć i ostatecznie przeszedł do historii" - poinformowała rzeczniczka Białołęki Marzena Gawkowska.
Sześć miesięcy rozmów
Przeciekający dach, sypiące się tynki, pleśń na ścianach - tak wyglądał jeden z dawnych budynków Monaru na Białołęce - dokładnie barak przy ul. Skierdowskiej. O sprawie pisaliśmy na początku roku. Do sierpnia mieszkało tam 8 rodzin. Na remont pieniędzy nie mieli, na pomoc dzielnicy liczyć nie mogli, bo budynek był samowolą.
Jednak w lutym temat rozpadającego się budynku rozpatrywali radni Warszawy, a w maju rozpoczęły się spotkania grupy roboczej zwołanej przez stołeczny ratusz pod kierownictwem dyrektora Biura Pomocy i Projektów Społecznych, w skład której weszli przedstawiciele: Zarządu Dzielnicy Białołęka, Urzędu Miasta oraz dzielnicy.
- Około pół roku trwały rozmowy z lokatorami. To ludzie, którzy mieli ograniczone zaufanie do innych. Musieliśmy ich przekonać, że wyprowadzka jest dla nich najlepszym rozwiązaniem - mówi Marzena Gawkowska.
Nie było "bajki"
I dodaje, że cały proces trwał tak długo, ponieważ akcja musiała być przeprowadzona jednego dnia. - Kiedy jakaś rodzina się wyprowadzała, natychmiast wprowadzała się tam inna. Musieliśmy zorganizować wyprowadzkę wszystkich rodzin jednego dnia i natychmiast rozpocząć rozbiórkę, żeby nie zdążyli się tam zadomowić bezdomni - zaznacza Gawkowska.
Mieszkania zastępcze, które wskazało miasto, znajdują się na Białołęce, Pradze-Południe, Pradze-Północ i na Woli.
- Lokatorzy budynku nie mieli pieniędzy na opał, na rachunki, korzystali z jednej łazienki. Żyli w bardzo trudnych warunkach. Dla wielu osób przeprowadzka to szansa na nowy, lepszy początek, ale i wzięcie pełnej odpowiedzialności za samodzielne życie. Życie w tym budynku od lat dla nikogo nie było "bajką". Na szczęście ta historia skończyła się dla mieszkańców szczęśliwie - kończy rzeczniczka dzielnicy.
Historia z 1996 roku
Historia białołęckiego domu rozpoczęła się w 1996 roku, kiedy utworzono w nim dom samotnej matki z dziećmi "Bajka". Po trzynastu latach działalności centrum, składające się 6 budynków, zostało zamknięte. Pięć z nich zniszczono. Pozostał jeden niszczejący - mimo ciężkich warunków sanitarnych szybko zyskał nowych mieszkańców.
kz/sk
Źródło zdjęcia głównego: urząd dzielnicy Białołęka