Komisja reprywatyzacyjna zajmowała się w środę zwrotem gruntów w rejonie Jeziora Gocławskiego. Zdaniem jej członków, tereny, na których planowana jest między innymi linia tramwajowa na Gocław były zwracane na osobę zmarłą.
Komisja weryfikacja w badała sprawę reprywatyzacji działek w rejonie Jeziora Gocławskiego oraz nieruchomości przez które miałaby przebiegać linia tramwajowa na Gocław. Decyzje zwrotowe w ich sprawie wydał prezydent Warszawy w lutym 2000 i marcu 2011 roku. W sprawie ustanowiono kuratora dla nieznanej z miejsca pobytu Natalii Wolfram. Posiedzenie komisji rozpoczęło się po godzinie 10.
10.23 Przewodniczący komisji Patryk Jaki poinformował, że Katarzyna Łasica (referent w sprawie zakończonej wydaniem decyzji) złożyła zwolnienie lekarskie i nie będzie uczestniczyła w środowym posiedzeniu. Jej usprawiedliwienie będzie rozpatrywane na niejawnym posiedzeniu.
Prawnicy miasta zawnioskowali, żeby zamknąć posiedzenie i "jak najszybciej stwierdzić nieważność decyzji zwrotowych".
Patryk Jaki przekonywał, że najważniejsze jest zebranie jak najszerszego materiału dowodowego, a także sprawdzenie innych wątków tej sprawy. I ocenił, że posiedzenie powinno być kontynuowane.
Stanowisko prawników miasta nie zostało uwzględnione przez komisję. Posiedzenie było kontynuowane.
10.33 Jako pierwsza zeznawała Magdalena Rubenfeld-Koralewska ze stowarzyszenia "Wiatrak", która reprezentuje stronę społeczną. Przedstawiła między innymi informacje o tym, jak z jej perspektywy wyglądał proces planowania trasy tramwaju na Gocław. - Realizacja tej inwestycji jest bardzo nietransparentna. Kolejni urzędnicy podawali nieprawdzie informacje o przebiegu trasy - przekonywała. Oceniła, że są zatajane informacje między innymi z biura do spraw dekretowych, które "odmawia udzielenia informacji na temat roszczeń".
Mieszkanka mówiła, że do decyzji zwrotowej dotarli we wrześniu 2017 roku. Później kilka miesięcy zajęło znalezienie beneficjentki zwrotu, czyli Natalii Wolfram na cmentarzu. Jak podkreśliła, mieli podejrzenie graniczące z pewnością, że to ta sama osoba, na którą zwrócono działki przy jeziorze.
- Od samego początku realizacji inwestycji tramwaj na Gocław - zarówno na poziomie ratusza, jak i na poziomie urzędu dzielnicy, funkcjonowała taka zmowa pomijania wszelkich nieprawidłowości i niejasnych sytuacji - mówiła świadek.
Zarzuciła, że inwestycja była między innymi niezgodna ze studium zagospodarowania przestrzennego, a wybrany wariant przebiegu trasy tramwajowej nie był konsultowany z mieszkańcami. - Z treści tej decyzji wynikało, że w sprawie uczestniczył kurator dla osoby nieznanej z miejsca pobytu. Była tam wtedy wymieniona Natalia Wolfram i było dziwne dla nas, że tak znane nazwisko i rodzina, która na Saskiej Kępie była znana (i) nie udało się ustalić, co się z nią stało" - mówiła. - W tej sytuacji zaczęliśmy własne poszukiwania i udało nam się dotrzeć do postanowienia o ustanowieniu kurator z 1998 roku, które wyglądało nie jak dokument, tylko jak świstek - dodała.
12.00 Jako drugi zeznawał Krzysztof R., były kierownik Dziełu Nieruchomości Dekretowych Skarbu Państwa w ówczesnym BGN. Świadek powiedział, że pełnił tę funkcję od czerwca 2003 roku i pracował do końca listopada 2017 roku, ale ze względu na zwolnienie lekarskie od stycznia 2017 roku nie pełnił funkcji w urzędzie miasta. Przewodniczący komisji Patryk Jaki zwrócił uwagę, że decyzja zwrotowa dla działek, przez które miałaby przebiegać linia tramwajowa na Gocław została wydana w 2011 roku, a więc w czasie, kiedy świadek był kierownikiem w dawnym BGN-ie.
Patryk Jaki zaznaczył, że pod decyzją zwrotową jest podpis świadka. - Nie pamiętam szczegółów tego postępowania – powiedział. I zaznaczył, że parafując jakąkolwiek decyzję analizował sprawę. A przewodniczący komisji pytał, jak świadek skomentuje to, że podjęto decyzję wobec osoby, która nie żyła od lat.
- Z pewnością nie miałem tej świadomości, żeby osoba, na którą wydaje decyzję nie żyje – podkreślił R.
Pytany przez Jakiego, czy były jakieś naciski w sprawie zwrotu nieruchomości na Gocławiu, odparł: - Nie kojarzę żadnych nacisków w tej sprawie.
Członek komisji Jan Mosiński pytał, czy ostrożność urzędnicza nie nakazywała sprawdzić na podstawie daty urodzenia, czy dana osoba żyje. - Gdyby kurator był w ramach postępowania administracyjnego, to rozumiem, że pełna opieka kontroli byłaby po stronie urzędu. A to był kurator sądowy - zaznaczył Krzysztof R.
Przekonywał również, że nie kojarzy informacji dotyczących tramwaju na Gocław.
"Sprawa jedna z wielu"
14.00 - Jako trzecia przesłuchiwana była Gertruda J.-F. była naczelnik Biura Gospodarki Nieruchomościami w urzędzie miasta. Na początku zaznaczyła, że jej pracy zawsze towarzyszył chroniczny brak czasu. - Samo dekretowanie poczty zajmowało średnio trzy godziny dziennie - podawała jeden z przykładów.
- Przyjmując, że rocznie było wydawanych miedzy 500 a 600 rozstrzygnięć szacuję, że w czasie kiedy pełniłam funkcję naczelnika zostało wydanych między 6,5 a 7 tysięcy decyzji, w tym tak zwanych decyzji zwrotowych było około 2,4 tysiąca - powiedziała świadek.
Dodała, że przy takich warunkach pracy musiała opierać się między innymi na profesjonalizmie i uczciwości swoich pracowników. Mówiła też, że jej podpisy pod aktami nie były ostatecznymi w danych sprawach.
- Było oczekiwania, żeby zapadało jak najwięcej decyzji z wyjaśnionym stanem prawnym i faktycznym. Praca miała iść do przodu, urząd miał działać sprawnie - mówiła. Dopytywana przez wiceprzewodniczącego komisji Sebastiana Kaletę, czy to było jej polecenie, żeby wydawać jak najwięcej decyzji i czy prawdą jest, że pracownicy mieli wydawać 300 decyzji rocznie, jak zeznawali wcześniej świadkowie, byli pracownicy ratusza, powiedziała: o ile pamiętam taka liczba nigdy nie została osiągnięta, więc siłą rzeczy nie wykonałabym zadania. - Pracownicy mieli wydawać dużo decyzji, natomiast nie przypominam sobie konkretnie liczby 300. Po prostu jak najwięcej - mówiła. J.-F. mówiła również, że nie ma wiedzy, aby jakakolwiek decyzja była wydawana w zamian za korzyść majątkową. Świadek została zapytana przez posła PiS Pawła Lisieckiego, od kiedy wie, że decyzje wydawane w BGN były wydawane z rażącym naruszeniem prawa. - W toku mojej pracy niejednokrotnie strony, czy też osoby trzecie, korzystały z nadzwyzczajnych trybów Kpa (Kodeksu postępowania administracyjnego) i występowały w tychże trybach o stwierdzenie nieważności zarzucając tym decyzjom różne nieprawidłowości. To towarzyszło mojej pracy - odpowiedziała.
Lisiecki przytoczył słowa byłego szefa BGN Marcina Bajko, który stwierdził, że co piąta decyzja wychodząca z BGN była obarczona wadą, że była podjęta z rażącym naruszeniem prawa. W odpowiedzi Gertruda J.-F. powiedziała, że "może tylko ubolewać, że jej przełożony tak negatywnie oceniał pracę jej i jej wydziału".
- Omawiana dziś sprawa była jedną z bardzo wielu. Nie jestem w stanie szczegółowo odtworzyć jej przebiegu – mówi J.-F. I podkreśliła, że będzie odpowiadać na tyle, na ile sprawę pamięta.
Odniosła się również do sprawy Natalii Wolfram, na którą był dokonany zwrot. Z informacji Gertrudy J.-F. wynikało, że kobieta wyjechała do Ameryki Południowej. - Nie pamiętam, abym otrzymywała jakiekolwiek sygnały od pracowników, czy stron postępowania, że informacje o pani Wolfram mogą być nieprawdziwe albo nieścisłe – zapewniła J.-F.
Była urzędniczka mówiła, że nie przypomina "sobie transakcji zbywania roszczeń przed lub po wydaniu decyzji" w tej sprawie. Świadek zaprzeczyła, jakoby miała informacje od kuratora ws. poszukiwań Natalii Wolfram i działaniach podejmowanych w tej sprawie. Dodała, że nie było takiego obowiązku.
- Czy w świadka pracy zdarzyło się żeby przełożeni naciskali na wydanie szybciej decyzji - pytał Patryk Jaki.
- Nie, nie przypominam sobie – odpowiedziała była urzędniczka. - Doceniałam jakość i ilość pracy, jeżeli ktoś pracował sumiennie, przygotował większą ilość projektów, rozstrzygnięć, miał u mnie większe notowania odpowiedziała - odpowiedziała z kolei na pytania o nagradzanie pracowników. Jaki pytał też, czy w 2011 roku podejmując decyzję reprywatyzacyjną roku Gertruda J.-F. miała świadomość, że będzie tam przebiegała linia tramwajowa. – Nie – odpowiedziała przesłuchiwana.
15.00 Gertuda J.-F. powiedziała, że teren obejmujący Jezioro Gocławskie został oddany w użytkowanie wieczyste na rzecz spadkobierców decyzją prezydenta Warszawy w 2000 roku. - Wówczas nie zajmowałam się jeszcze sprawami dekretowymi - podkreśliła. Dodała, że w 2002 roku prawo użytkowania wieczystego zostało przekształcone w prawo własności, a kolejny zwrot nieruchomości na Gocławiu nastąpił w 2011 roku. Odniosła się do kuratora, który występował w sprawie zwrotu gruntów na Gocławiu. - W opinii Biura Prawnego nie było przeszkód prawnych, aby osoba nieznana z miejsca pobytu była stroną postępowania administracyjnego (...) podobnie radcy prawni urzędu nie wiedzieli przeszkód prawnych do wydania na rzecz osoby nieznanej z miejsca pobytu decyzji administracyjnej o ustanowieniu na rzecz tej osoby prawa użytkowania wieczystego bądź o przyznaniu takiej osobie odszkodowania - powiedziała świadek. Podkreśliła, że działania kuratorów spadku, czy kuratorów dla osób nieznanych z miejsca pobytu, miało oparcie w przepisach prawa, m.in. Kodeksie cywilnym. - Funkcje te sprawowały osoby wyznaczone przez sądy powszechne, a ich działania podlegały nadzorowi tych sądów - powiedziała świadek. Stwierdziła, że to rodzina Natalii Wolfram zawnioskowała do sądu o wyznaczenie kuratora dla osoby nieznanej z miejsca pobytu.
15.10 Jako czwarta zeznaje adwokat Bożena Dobrzyńska, kurator dla Natalii Wolfram. - Zupełnie nieuprawnione jest dopatrywanie się elementu skandalizmu czy drakońskiej afery, ponieważ grunty, o które komisja będzie mnie pytała, zostały odziedziczone przez legalnych i właściwych spadkobierców. Natomiast pani Natalia Wolfram, posiada w masie spadkowej 1/12 części. Proszę nie doszukiwać się sensacji – zaznaczyła na początku. Dalej mówiła, że jej obowiązkiem jako kuratora była przede wszystkim ochrona praw majątkowych osoby nieobecnej. Jaki zaznaczyła, że jednym z obowiązków było również ustalenie statusu Natalii Wolfram. Pytał, jakie Dobrzańska podjęła czynności w celu znalezienia kobiety. - Podjęłam takie czynności, jakie były możliwe, wysłałam korespondencję na ostatni znany mi adres. Poszukiwałam w archiwum sądowych śladów postępowania spadkowego po pani Wolfram - wymieniała przykłady Dobrzyńska.
Dodała, że rozmawiała również członkami rodziny.
Pytana była również przez Łukasza Kondratko, czy dowiadywała się w parafiach czy zarządach cmentarzy o Natalię Wolfram. - Nie widziałam takiej potrzeby. Zakładałam, że pani Natalia Wolfram żyje, dlatego że to jest w ogóle rodzina długowieczna bardzo – odpowiedziała.
- Nie miałam prawa w 1998 roku, ani w 2010 zakładać, że ta pani nie żyje. – Według tej wiedzy, którą ja posiadałam w 1998 roku miałaby lat 70, a w roku 2010 - 82 lata – tłumaczyła adwokat.
Sławomir Potapowicz pytał, czy kurator dostrzega błąd w swoim działaniu. - Nie dostrzegam. Czy ja bym była kuratorem czy nie, to ktoś musiałby być kuratorem i być może troszkę z opóźnieniem, ale decyzja byłaby taka sama – odpowiedziała.
18.00 Spadkobiercą terenów na Gocławiu jest Jerzy Rdzanek. Przyznał on, że działki przy Jeziorze Gocławskim w 11/12 należały do jego babki Heleny Amandy Potockiej z Wolframów, a 1/12 należało do żony brata jego babki - Natalii Wolfram, która występuje w dokumentach także jako Zofia Natalia Wolfram.
Rdzanek podkreślił, że próbował bezskutecznie znaleźć Natalię Wolfram. Przyznał, że wystąpił do centralnego biura adresowego o podanie informacji, czy Natalia Wolfram figuruje w rejestrze PESEL, ale po czasie otrzymał informację, że takiej osoby nie znaleziono. - Na przestrzeni lat też były dawane ogłoszenia w prasie, że się poszukuje Natalii Wolfram. W międzyczasie ustaliłem, bo to było w dokumentach urzędu, że Natalia Wolfram jest córką Stanisława i Stanisławy, więc ponowiłem jakieś zapytania; znowu nie znaleziono - opowiadał.
Przewodniczący komisji Patryk Jaki zapytał Rdzanka, czy zna grób na warszawskim cmentarzu ewangelicko-augsburskim; wymienił numer alei, w której on się znajduje.
- Na cmentarzu ewangelicko-augsburskim mamy rodzinnie kilka grobów. Na cmentarzu ewangelicko-augsburskim kilka Zofii spoczywa - odparł Rdzanek. Na uwagę, że spoczywa tam Zofia Natalia Wolfram, odpowiedział: - Mam od niedawna wiedzę, że tam spoczywa Zofia Wolfram, Irena Wolfram, Cezary Wolfram.
Przyznał, że tę wiedzę ma od niedawna.
Rdzanek potwierdził też, że dowiedział się z dokumentów, że poszukiwana przez niego kobieta jest tą samą kobietą, która jest pochowana w grobie, którym on się opiekuje. Jak zaznaczył, wcześniej do nich nie zaglądał. Zaznaczył, że wcześniej grobem Wolframów opiekowała się jego matka.
Grób Wolframów - jak mówił - opłacała jego babka, a po jej śmierci jedna z córek. Jaki odpowiedział na to: - Pan musiał za ten grób płacić, inaczej nie byłby pan dysponentem. Wcześniej płaciła pana mama, która była beneficjentem (decyzji reprywatyzacyjnej ws. gruntów na Gocławiu - red.) za grób Zofii Wolfram. I państwo twierdzicie, że nie wiedzieliście, że pani Zofia Wolfram nie żyje, tak?
- To pan tak twierdzi i insynuuje, że ja czegoś wiedziałem, czy nie wiedziałem, ja nie wiedziałem - odparł Rdzanek.
- Płacicie od lat za grób osoby, na którą robicie różne interesy twierdząc, że nie wiecie, czy ona żyje - dowodził Jaki.
- To nieładnie brzmi - oświadczył Rdzanek.
Rdzanek mówił przed komisją, że ws. trasy tramwajowej na Gocław i wykupu gruntów pod nią spotykał się z prezesem Tramwajów Warszawskich Wojciechem Bartelskim. Przyznał, że wcześniej nie miał informacji, że miasto chciałoby te grunty wykupić pod inwestycję. - Były jakieś artykuły w prasie na temat przeróżnych wizji, ale dużo się pisze, a mało się w efekcie robi - podsumował.
Wezwane strony i świadkowie
Na posiedzenie komisji wezwano też Jerzego Mirosława Rdzanka, który jest stroną postępowania, spadkobiercą po jednej z beneficjentek decyzji a zarazem kurator, a także adwokat Bożenę Dobrzyńską – świadek, kurator dla nieznanej z miejsca pobytu Natalii Wolfram w postępowaniu zakończonym decyzją dotyczącą działek przeznaczonych pod budowę linii tramwajowej.
Wśród przesłuchiwanych miała być także Katarzyna Łasica, referent w sprawie zakończonej wydaniem decyzji dot. działek przeznaczonych pod budowę linii tramwajowej.
Przed komisję wezwano też Gertrudę J.-F., byłą naczelnik Biura Gospodarki Nieruchomościami w urzędzie miasta oraz Krzysztofa R. - byłego BGN w ratuszu.
Decyzja na zmarłą?
Posiedzenie komisji dotyczy terenu przy Jeziorze Gocławskim i samego zbiornika wodnego, alei Stanów Zjednoczonych oraz ulicy Bora-Komorowskiego i działek, przez które ma przebiegać linia tramwajowa na Gocław. Według członków komisji ten teren został zreprywatyzowany kilkunastoma decyzjami zwrotowymi w latach od 2000 do 2011 roku.
Sebastian Kaleta poinformował, że teren, na którym znajduje się jeziorko, został zwrócony tym samym beneficjentom, co nieruchomość, którą Tramwaje Warszawskie zamierzały wykupić pod budowę linii tramwajowej na Gocław. Jego zdaniem grunty zwracano na osobę, która już nie żyła.
Wiceprezydent stolicy Paweł Rabiej we wtorek przed południem napisał na Twitterze: "Dzięki stronie społecznej trafiliśmy niedawno na trop Natalii Wolfram i ustaliliśmy, że używała imienia Zofia i zmarła zanim została wydana na jej rzecz decyzja repryw. Udało się ustalić, gdzie spoczywa. @KW_GOV_PL powinna teraz uchylić decyzje w sprawie działek na #Gocław".
Kaleta na konferencji podkreślił też, że beneficjenci decyzji zwrotowej za tereny przy Jeziorze Gocławskim uzyskali wiele milionów złotych. Kaleta zwrócił uwagę że środowa rozprawa komisji będzie dotyczyła terenu przy Jeziorze Gocławskim i terenu, przez który planowana jest budowa linii tramwajowej. Natomiast samymi "terenami deweloperskimi komisja obecnie się nie zajmuje procesowo".
Tramwaj na Gocław
Nowa linia o długości niemal czterech kilometrów pobiegnie od alei Waszyngtona wzdłuż niezabudowanego brzegu Kanału Wystawowego, gdzie zostanie urządzony zielony, zadrzewiony pas o szerokości kilkudziesięciu metrów, oddzielający trasę od zabudowań. Dalej, na osiedlu Gocław linia tramwajowa zostanie zbudowana wzdłuż Bora-Komorowskiego i skończy się pętlą w okolicach Trasy Siekierkowskiej. Zbudowanych zostanie osiem przystanków, a dziewięć innych ma być zmodernizowanych pod kątem obsługi osób niepełnosprawnych. Projekt uwzględnia też modernizację torów w alei Waszyngtona, między rondem Wiatraczna a rondem Waszyngtona.
ZOBACZ WTORKOWĄ KONFERENCJĘ SEBASTIANA KALETY O ZWROCIE PRZY JEZIORZE:
ran/PAP/r