Jędrzejczyk w tym sezonie w ogóle nie był uwzględniany przy ustaleniu składu. I nie chodziło o formę reprezentacyjnego obrońcy, tylko wysokość zarobków. Kontrakt podpisany jeszcze przez poprzednie władze uznano za zbyt duże obciążenie klubowej kasy. Legia chętnie pozbyłaby się "Jędzy", ale ten nie zamierzał opuszczać Warszawy. W ostatnich dniach strony doszły do kompromisu, co pozwoliło na powrót zawodnika do podstawowej jedenastki.
Legia z bramką, Piast z czerwoną kartką
Dla stołecznego zespołu ta decyzja okazała się zbawienna. Banita nie dość, że był istotnym wzmocnieniem osłabionej nieobecnością Adama Hlouska i Michała Pazdana warszawskiej defensywy, to zapisał się także na liście strzelców. I to jako pierwszy. W 22. minucie pewnie wyszedł do główki i - po asyście Domagoja Antolicia - wpakował piłkę tuż przy lewym słupku bramki strzeżonej przez Jakuba Szmatułę. Po chwili "Jędza" serdecznie ściskał się z kolegami, także tymi z ławki rezerwowych. Na tym jego zasługi się nie zakończyły, bo po faulu na nim żółtą kartkę zarobił wyróżniający się w drużynie Piasta Joela Valencia.
Pod koniec pierwszej połowy Legia złapała wyraźną zadyszkę, ale niedokładna gra gliwiczan nie pozwalała wykorzystać kondycyjnej słabości legionistów. Co więcej, tuż przed przerwą Piast stracił zawodnika. Nagy wyszedł na czystą pozycję po podaniu Michała Kucharczyka i został sfaulowany przed polem karnym. Początkowo sędzia Mariusz Złotek puścił akcję, wrócił do niej dopiero po sygnale z wozu VAR. Decyzja: wolny dla Legii, czerwona kartka dla Marcin Pietrowskiego. Strzał Antolicia nic nie przyniósł, ale gra w przewadze dawała Legii nadzieję na kolejne bramki w drugiej połowie.
Dobre zmiany Vukovicia
Tyle że lepiej rozpoczął ją Piast. W 55. minucie dobrą sytuacje w polu bramkowym miał Aleksandar Sedlar, ale Iniaki Astiz w ostatniej chwili zdjął mu piłkę z nogi. Hiszpański obrońca nie popisał się natomiast 11 minut później, kiedy zaspał, łamiąc linię spalonego. Michal Papadopulos efektowną piętka skierował futbolówkę do siatki. Mimo gry w osłabieniu, gliwiczanie doprowadzili do remisu i nie zamierzali na nim poprzestać. W następnych minutach wyraźnie przycisnęli rywali ze stolicy.
Trener Alaksandar Vuković zareagował zmianami. Ociężałego Miroslava Radovicia zastąpił Carlos Lopez. Weszli także Cafu i Kante. Ruchliwy Carlitos wykorzystał gapiostwo defensywy przeciwnika, uderzył z bliskiej odległości. Szmatuła z najwyższym trudem uratował remis. Po chwili wykazał się także po mocnym strzale "Kuchego" zza pola karnego i starł w powietrzu z "Jędzą", który ewidentnie miał apetyt na kolejne trafienia. Dalsze ataki Carlitosa neutralizował dobrze dysponowany ekslegionista - Jakub Czerwiński. Napastnik zmarnował jeszcze piękne podanie Cafu, po którym wyszedł sam na sam z bramkarzem.
Opadający z sił podopieczni Waldemara Fornalika odpowiedzieli lobem z kilkudziesięciu metrów autorstwa Mikkela Kirkeskova. Ale Arkadiusz Malarz nie dał się zaskoczyć. Legia odzyskała rezon, co potwierdziła dwoma trafieniami w końcówce. Dośrodkowanie Kucharczyka z rzutu rożnego zamienił na bramkę pewnym strzałem głową Kante. W doliczonym czasie gry świetne, prostopadłe zagranie Carlitosa wykorzystał z kolei Nagy.
Po meczu Vuković oświadczył, że nie będzie prowadził zespołu w kolejnym spotkaniu. Nazwisko nowego trenera ma zostać ogłoszone w poniedziałek. Według spekulacji prasowych będzie nim 45-letni Ricardo Sa Pinto, który ostatnio prowadził Standard Liege.
bako/rk
bako, rk (http://www.tvn24.pl)