O tym, że druk listów to koszt blisko 100 tys. złotych pisaliśmy w sobotę. Pisma, w których prezydent przeprasza i tłumaczy, na jakich zasadach będą odbierane po 1 lipca odpady mają trafić do 900 tysięcy osób.
I tak byłyby wysłane
W poniedziałek o sens wysyłania tych listów dopytywali Gronkiewicz-Waltz dziennikarze. Jak zaznaczyła, pismo informujące o nowych zasadach odbioru śmieci dotarłoby do warszawiaków również, gdyby udało się wprowadzić w całości nowy system. - Te listy były zaplanowane i tak, to znaczy były zaplanowane nawet, jeżeli system ruszy 1 lipca - tłumaczyła. - To było dość oczywiste, bo jest to zmiana systemu i niezależenie od wszystkiego mieszkańcy będą ponosić opłaty, których do tej pory nie ponosili. Gdyby nie było systemu pomostowego też miałam zamiar taki list wysłać - dodała.
Precyzowała, że listy mają trafić przede wszystkim do mieszkańców domów jednorodzinnych oraz do wspólnot i spółdzielni. Odniosła się także bezpośrednio do sprawy kosztów listów. - Państwo czasami mówią, że jest komunikacja słaba, a jak ja chcę się skomunikować, to państwo się pytają, ile to kosztuje – zwróciła się do dziennikarzy. - Kosztuje tyle, ile musi kosztować, bo zupełnie nowy system jest wprowadzony od 1 lipca, którego w Polsce nigdy nie było - dodaje.
Nowe stawki
1 lipca w stolicy, wybrane w przetargu firmy miały zacząć odbierać śmieci od warszawiaków na nowych zasadach. Przygotowywana na ostatni dzwonek rewolucja nie wypaliła. Po protestach, Krajowa Izba Odwoławcza stwierdziła, że część zapisów przetargu władze miasta powinny zmienić, a na to trzeba czasu.
W zamian, władze miasta zaproponowały system przejściowy, który ma funkcjonować do końca tego roku ze stawkami niższymi, niż wcześniej zakładał ratusz.
ran//ec