Awantura o reklamy wielkoformatowe trwa. Po tym, jak z elewacji Smyka zdjęto płachtę promującą jeden z telewizyjnych programów, pojawiła się tam kolejna - z reklamą biura podróży Itaka.
Zareagował ratusz - zaapelował do generalnego konserwatora zabytków o szybką zmianę decyzji, która pozwalała właścicielowi na wynajem powierzchni. Odwołanie miasta od tej decyzji czekało na rozpatrzenie rok.
Chcą zdejmować reklamy…
Konserwator przychylił się tym razem do argumentacji miasta i decyzję wydał. Ta jednak wciąż nie jest prawomocna. I właśnie tego argumentu chwyta się dziś Itaka. - Muszę mieć podstawę prawną, żeby rozwiązać umowę z firmą reklamową. Zrobię to. Chcemy dbać no wizerunek, a reklama na Smyku przynosi przeciwny efekt – mówi w rozmowie z tvnwarszwwa.pl Piotr Henicz, wiceprezes zarządu firmy Itaka.
Zapewnia przy tym, że jego firma nie jest obojętna na krytykę, która na nią spadła, a sama reklama zaczęła jej przynosić skutek odwrotny do zamierzonego. - Naszym celem nie było wywołanie kontrowersji - zapewnia Henicz.
… a wieszają kolejne
Wystarczy się jednak rozejrzeć wokół, by dostrzec, że na razie strategia firmy idzie dokładnie w przeciwnym kierunku. Kolejna gigantyczna reklama Itaki wisi bowiem… po drugiej stronie skrzyżowania Al. Jerozolimskich z Kruczą. Na tym nie koniec. Kilkaset metrów dalej, u zbiegu ulic Zgoda i Złotej wisi następna.
Pytany o kolejne płachty nie Henicz tłumaczy, że kampanie na reklamach wielkoformatowych Itaka prowadzi od wielu lat, a ta obecna została przygotowana kilka miesięcy temu. - Możliwe, że coś zmieniło się w mentalności ludzi? Będziemy analizować skuteczność takich reklam i zastanowimy się nad tak prowadzonymi kampaniami - zapewnia.
I sugeruje, żeby nie obwiniać biura turystycznego, a rozwiązania problemu szukać gdzie indziej. - Reklamy znikną, jeżeli zmieni się polityka miasta. Jeżeli nie będzie możliwości prawnych, to nie będzie też reklam - podkreśla.
Miasto przegrywa z reklamami
Dyskusja o reklamach wielkoformatowych trwa w Warszawie od wielu lat, a od kilku tygodni znów jest bardzo gorąca. Zaczęło się od reklamy na Pałacu Kultury - ratusz promował tam swoją nową infolinię i bronił się, że płachta to nie reklama, lecz "informacja", a zgodę na jej powieszenie wydano w oparciu o przyjęty przez miasto regulamin. Tyle, że regulamin okazał się niezgodny z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, a sam reklama - nielegalna.
Została zdjęta po kilku dniach. Ale już dzień później na PKiN zawisła kolejna, promująca szczyt klimatyczny ONZ. Tym razem ratusz złamał zapisy planu zupełnie świadomie - ten mówi bowiem, że na PKiN wisieć mogą wyłącznie banery związane z wydarzeniami historycznymi, kulturalnymi lub sportowymi.
W tym samy czasie reklama pralek "pożarła" też budynek przy Dolinie Służewieckiej. Wkrótce została pocięta, a firma Beko zrezygnowała z tej formy promocji. Domu jednak nadal nie widać, bo zasłoniła go reklama kosmetyków.
Jarosław Jóźwiak z ratusza w sprawie reklamy na Smyku
Reklama na rogu Złotej i Zgoda
Reportaż Łukasza Wieczorka
wp/roody