Zakończyła się operacja wydobywania skarbów z dna Wisły. Policyjny helikopter Mi-8 podniósł sześć najcięższych elementów i przetransportował je na brzeg.
Akcja z udziałem helikoptera zaczęła się około godziny 15 i trwała ponad godzinę. Komenda Główna Policji oddelegowała do niej nie sokoła, jak zapowiadano wcześniej, lecz mogącego przenosić cięższe ładunki Mi-8.
Helikopter wykonał sześć kursów. Z koryta rzeki podnosił przygotowane wcześniej elementy, które następnie transportował na brzeg. Teraz trafią one do policyjnego magazynu, użyczonego archeologom. Potem najprawdopodobniej do Zamku Królewskiego.
Wcześniej archeolodzy wydobyli mniejsze elementy, które na brzeg zabrano pontonami. - W sumie zabezpieczyliśmy kilkadziesiąt elementów. Wszystkie pochodzą z XVII wieku. Są to elementy architektoniczne i dekoracyjne - powiedział Hubert Kowalski, archeolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Szwedzki łup
Skarby z dna Wisły odkryte zostały kilka lat temu, ale cały czas znajdowały się pod wodą. Dopiero w tym roku, przy rekordowo niskim poziomie stały się widoczne. Archeolodzy nie mogli ich jednak wydobyć sami, więc o pomoc zwrócili się do policji i wojska.
- Wszystkie znalezione przez nas rzeczy pochodzą z obrabowanych przez Szwedów w trakcie Potopu w XVII wieku rezydencji królewskich i pałaców - mówi Marcin Jamkowski, nurek, reżyser filmu "Uratowane z Potopu".
Znalezisko zostanie teraz zbadane, a w przyszłości trafi do muzeum, najprawdopodobniej do Zamku Królewskiego.
ran/roody