Burmistrz Ursynowa grzmi, że w przyszłorocznym budżecie pieniądze na inwestycje dla dzielnic są podzielone niesprawiedliwe. - A co roku my mamy najlepsze wykonanie budżetu. Od naszych mieszkańców wpływa do kasy najwięcej pieniędzy z podatków – przekonuje Piotr Guział. I apeluje o wstrzymanie prac nad przyszłorocznym budżetem.
Na podstawie projektu budżetu na 2014 rok burmistrz przygotował zestawienie, na którym widać różnice w kwotach przeznaczonych na dzielnicowe inwestycje.
- Dla przykładu Wilanów, 23 tysiące mieszkańców i budżet prawie 15 milionów. Nasza dzielnica liczy 151 tysięcy mieszkańców, a budżet inwestycyjny mamy zaledwie o kilkaset tysięcy złotych wyższy – wylicza Piotr Guział, burmistrz Ursynowa. - To pokazuje, że miastem zarządza nie prezydent, a chaos. To nieudolność w zarządzaniu – dodaje.
W projekcie budżetu Ursynów ma mieć niewiele ponad 15 mln złotych na inwestycje. W przeliczeniu na jednego mieszkańca daje to kwotę 101 złotych. Znacznie mniejszy Wilanów dostanie 14,9 mln, a to daje 649 złotych na mieszkańca.
Największą kwotą może pochwalić się Bemowo (65 mln), Białołęka (44 mln), Praga Północ i Targówek (po prawie 33 mln), Mokotów (23 mln). Kolejne dzielnice mają dostać mniej: Wola i Wawer (po prawie 17 mln); Praga Południe i Bielany (po ponad 13 mln), Ursus i Włochy (po ponad 12 mln). Z kolei Ochota, Rembertów i Śródmieście dostaną po prawie 10 mln. Najmniej trafi na Żoliborz (7 mln) i do Rembertowa (ponad 5 mln).
Guział sprzeciwia się takiemu podziałowi. W piątek ma wystosować do prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz i miejskich radnych apel. – Chcę natychmiastowego wstrzymania prac nad budżetem. Trzeba na spokojnie jeszcze raz zastanowić się nad podziałem środków. Zastanowić się nad polityką inwestycyjną dzielnic – uważa Guział.
"Oszukano nas"
Burmistrz Ursynowa twierdzi, że mieszkańców dzielnicy oszukano. – Niedawno dostaliśmy pismo z biura rozwoju miasta, że w 2014 roku będziemy mieli 21 mln złotych. Dzisiaj dowiaduje się, że mimo zapewnień i pewnych ustaleń ta kwota stopniała o 6 milionów złotych. Co ja mam powiedzieć mieszkańcom, którzy czekają na ważne inwestycje? – pyta burmistrz.
I podaje przykłady zablokowanych inwestycji: - Trzeba wybudować chodnik przy stacji metra Imielin, gdzie ludzie wchodzą w błoto. Musi powstać sygnalizacja, przy szkole na Dereniowej, tam potrącono już dwójkę dzieci. Zablokowana jest również rozbudowa parkingu przy dzielnicowym ratuszu – wymienia Guział.
"Uwzględniamy jak najwięcej potrzeb"
Zarzuty odpiera ratusz. – Środki finansowe dla dzielnic są przyznawane na podstawie założeń Wieloletniej Prognozy Finansowej. Tam poszczególni burmistrzowie zgłaszają najpilniejsze inwestycje – tłumaczy Bartosz Milczarczyk, rzecznik prasowy ratusza.
Jak zapewnia, ratusz stara się uwzględniać jak najwięcej potrzeb dzielnic. – Każdy burmistrz chce dla swojej dzielnicy jak najwięcej pieniędzy. My jednak patrzymy na to wszystko całościowo w skali całego miasta. W pierwszej kolejności staramy się realizować inwestycje, które mają podnieść standard życia mieszkańców. W poprzednich latach, kiedy wpływy do budżetu były wyższe, przekazywaliśmy dzielnicom więcej środków finansowych na inwestycje. Teraz wpływy do budżetu są niższe – tłumaczy rzecznik.
I dodaje: - Na Białołęce potrzeba coraz więcej szkół, z kolei na Pradze Północ trzeba wybudować nowe budynki komunalne, bo te już istniejące są w bardzo złym stanie technicznym. Dzieląc pieniądze patrzymy również na poziom zaawansowania prac przygotowawczych poszczególnych dzielnic do inwestycji.
Zobacz, co Ursynów sądzi o swoim burmistrzu Piotrze Guziale:
bf/ran
Źródło zdjęcia głównego: UM