Guział: Gronkiewicz-Waltz powinna na mnie zagłosować

Warszawska straż miejska jak GROM?
Źródło: tvnwarszawa.pl / Artur Węgrzynowicz

Chce, żeby strażnicy miejscy byli przeszkoleni jak komandosi elitarnej jednostki GROM, planuje budowę kilku tysięcy mieszkań i rozbudowę metra. Zapowiada, że każdą kluczową decyzję będzie konsultował z mieszkańcami i organizował... referenda. Choć uważa, że polityka to gra, podchodzi do niej poważnie. Piotr Guział, kandydat na prezydenta stolicy, opowiedział nam o swoim pomyśle na Warszawę.

Ewelina Cyranowska: Jakie ma pan plany, jeśli pan przegra wyścig o prezydenturę Warszawy?

Piotr Guział: Nie startuję po to, żeby przegrać. Wszystko wskazuje na to, że po ośmiu latach rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz warszawiacy chcą zmiany i dojdzie do drugiej tury, a ja mam nadzieję, że w tej drugiej turze się znajdę.

Musi pan mieć jakieś wyjście awaryjne, choćby ryzyko przegranej było małe.

Na wyborach prezydenckich świat się ani nie zaczyna, ani nie kończy. Po 30 listopada, czyli po drugiej turze, też jest życie. Od 16 lat związałem się z samorządem, przez cztery ostatnie lata byłem burmistrzem Ursynowa. Mam dokąd wracać.

Liczy pan, że w razie, gdy nie wyjdzie start w wyborach prezydenckich, znów zostanie burmistrzem?

Niczego nie zakładam, bo żeby być burmistrzem Ursynowa trzeba mieć większość 13 mandatów w radzie. Póki co aspiruję do funkcji prezydenta Warszawy.

A gdyby pan jednak musiał zrezygnować z samorządu?

Będąc radym przez 12 lat byłem jednocześnie czynny zawodowo, pracowałem zarówno w korporacjach, jak i prowadziłem swoje przedsiębiorstwa. Osobą, która by się najbardziej ucieszyła z tego, byłaby moja żona, która uważa, że praca burmistrza jest tak wymagająca, że praktycznie nie ma męża.

W czym pan jest lepszy od innych kandydatów na prezydenta?

Po raz pierwszy o to stanowisko ubiega się samorządowiec z tak bogatym doświadczeniem. I to zarówno teoretycznym, bo ukończyłem studia w Szkole Głównej Handlowej na kierunku Gospodarka Publiczna, a pracę dyplomową pisałem o porównaniu ustrojów Warszawy po 1989 r., ale i praktycznym, gdyż nigdy wcześniej o funkcję prezydenta stolicy nie ubiegał się nikt z tak długim, bo 16 letnim stażem i doświadczeniem w zarządzaniu w samorządzie. Moja bezpartyjność także jest atutem, gdyż nie będę zakładnikiem partyjnych interesów i nie będę miał swoich partyjnych przełożonych, co pozwoli mi się skoncentrować wyłącznie na sprawach naszego miasta.

Jedno z pana haseł wyborczych brzmi: Warszawa zasługuje na więcej. Co to jest to "więcej"?

Można mieć poczucie, że wiele spraw nie zostało zrealizowanych, tych najbardziej potrzebnych mieszkańcom. Pani prezydent wiele obiecała. Pamiętamy, że miało być 5 mostów, a nie jeden, który psuje się, jak jest gorąco, miała być hala widowiskowa, tak jak w Krakowie, czy w Łodzi, tymczasem w Warszawie nie możemy organizować dużych imprez sportowych w hali. Nie ma Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Szpital Południowy jest zapowiadany po raz trzeci, a przez 8 lat nawet łopata nie została wbita, obwodnica Śródmieścia nie jest domknięta, nie ma parkingów wielopoziomowych.

Czyli to "więcej", to jest to, czego Hanna-Gronkiewicz Waltz nie zrobiła?

Program wyborczy Hanny-Gronkiewicz Waltz jest dobrym programem, ten z 2006 roku. Dziwię się, że przez 8 lat nie został zrealizowany.

Jeśli pan zostanie prezydentem, to zrealizuje ten program?

Wiele z tych propozycji to są propozycje ponadkandydackie. Kto by nie został prezydentem, powinien je realizować. Bo przecież nie ma wątpliwości, że nie odkorkujemy miasta, jeśli nie przybędzie mostów, nie ma wątpliwości, że w centrum jest za mało miejsc parkingowych.

W takim razie obecna prezydent powinna na pana zagłosować…

Myślę, że gdybym w drugiej turze był z Jackiem Sasinem (PiS), to Hanna Gronkiewicz-Waltz powinna na mnie zagłosować.

W swoim programie proponuje pan powołanie Straży Obywatelskiej. Co to za formacja i jak odbywałaby się rekrutacja?

Rekrutacja jest tutaj kluczowa. Jest wielu strażników miejskich, którzy są nieprzygotowani do tej roli. Chciałbym, żeby straż miejska działała niczym GROM w ramach wojska, czyli żeby to byli ludzie świetnie przeszkoleni, po testach psychologicznych. Chodzi o sito selekcji, żeby nie było tak łatwo się dostać do tej formacji. Straż Obywatelska jest pewną przenośnią, ta przenośnia dotyczy wyszkolenia strażników i tego czym się powinni zajmować. Nie powinni się zajmować głównie wydawaniem mandatów. Strażnik miejski powinien być przyjacielem mieszkańca, powinien znać zabytki, atrakcje miejskie, topografię miasta, języki obce.

Ile im pan zapłaci?

Wydaje mi się, że jest bardzo dużo ludzi, którzy chcą służyć w formacjach mundurowych, działając z powołania, tak jak np. harcerze, czy dawcy krwi i tutaj pensja nie jest kluczowa, choć na pewno jej wysokość odgrywa rolę.

Co taki strażnik obywatelski powinien robić?

Chciałbym, żeby strażnicy zajmowali się wyłapywaniem zwierząt domowych, które uciekły właścicielowi, wyłapywaniem dzikich zwierząt, żeby skupili się na patrolach szkolnych, by zapewnić porządek wokół szkół. Chciałbym, żeby każdy kto widzi strażnika wiedział, że on może mu pomóc.

Piotr Guział o komunikacji na linii mieszkaniec - urzędnik

W pana programie czytamy: usprawnienie komunikacji między administracją a mieszkańcami administracja przyjazna... - ładnie brzmi, ale co oznacza?

Usprawnienie komunikacji to jest m.in. to, co ja już na Ursynowie wprowadziłem: po pierwsze transparentność obrad (rady dzielnicy - red.), obrady online, po drugie prawo do informacji. Chciałbym, żeby obywatel był skutecznie poinformowany o rzeczach dla niego istotnych, rzeczą istotną jest np. planowanie przestrzenne. A informacje na temat przystąpienia do uchwalenia planu zagospodarowania znajdują się najczęściej w Biuletynie Informacji Publicznej, do którego mało kto sięga.

A gdzie według pana powinny się znajdować?

W skrzynce pocztowej albo mailowej każdego mieszkańca. Będę z nimi korespondował. Kolejna kwestia to są godziny pracy urzędu. Dlaczego urząd jest czynny 8-16, kiedy wszyscy są w tym czasie w pracy? Ja bym chciał, żeby urzędy były czynne 7-19. Urzędnicy pracowaliby w trybie zmianowym. Skoro moja żona pracuje zmianowo w urzędzie centralnym, to tak samo może to funkcjonować w urzędach dzielnic. Tak, żeby nie trzeba było się zwalniać z pracy, żeby załatwić swoją sprawę. Jeżeli mówimy o komunikacji i dialogu to dla mnie referendum jest narzędziem demokracji. Będę chciał, żeby wszystkie ważne i sporne sprawy były rozstrzygane w drodze referendum.

To kosztuje.

Ale demokracja w ogóle kosztuje. Jeszcze więcej kosztują złe decyzje. Na przykład będę chciał zapytać w referendum, czy mieszkańcy zgadzają się, żeby metro budowało się dwa lata dłużej. Jeżeli chcemy wybudować 4,5 tys. miejsc w żłobkach, 3,5 tys. miejsc w przedszkolach, jeżeli chcemy 10 najważniejszych skrzyżowań w centrum miasta zrobić skrzyżowaniami wielopoziomowymi, to musimy mieć na to około 2 mld zł, te pieniądze musimy znaleźć kosztem czegoś. Dlatego chcę zapytać mieszkańców: czy zgodzicie się na to, żebym te pieniądze wydał właśnie na żłobki, przedszkola i odkorkowanie miasta, kosztem wydłużenia o 2 lata budowy metra. Mieszkańcy mają wybór. A pani prezydent nie pyta mieszkańców o najważniejsze decyzje. Np. bez konsultacji sprywatyzowała SPEC, który budowały pokolenia warszawiaków, który był kurą znoszącą złote jajka.

Kiedy ostatni raz był pan na Pradze?

Kilka dni temu na ulicy Stalowej.

Mogę zapytać w jakim celu?

Oglądałem jak wyglądają kamienice praskie od wewnątrz, mieszkania, które nie mają toalet.

Co pan w takim razie ma do zaoferowani mieszkańcom prawobrzeżnej Warszawy?

Proponuję mieszkańcom zmianę warunków socjalno-bytowych, chciałbym, aby w pierwszych dniach mojej prezydentury urzędnicy rozwiązali problem braku toalet. Tam, gdzie jest to możliwe należy przebudować instalację sanitarną.

Będą toalety, coś więcej?

Chciałbym wybudować 5 tysięcy mieszkań komunalnych. To będzie największy projekt inwestycyjny w tej części Europy.

Ale za co?

I tu dochodzimy do kolejnego ważnego punktu mojego programu. Jestem zdumiony tym, że profesor prawa nie korzysta z instrumentu, które daje polskie państwo, czyli z partnerstwa publiczno-prywatnego.

W Warszawie to nie wychodzi.

No właśnie, dlatego kandyduję, bo mi będzie wychodzić.

Co pan proponuje mieszkańcom, Targówka, Białołęki, Pragi Południe...?

Jestem zdziwiony, że przez 8 lat nie udało się zrealizować metra na Targówek, a ja bym poszedł dalej - na Białołękę. Szkoda, że te plany zostały zaniechane. Dużym bodźcem rozwoju dla tych terenów będzie metro. Jeżeli chodzi o Gocław, to trzeba się zastanowić, czy będzie to metro czy szybki tramwaj.

Słuchając pana planów, mam wrażenie, że ten budżet się panu nie domknie.

Ale wszystko kosztuje. Uważam, że jesteśmy w stanie wyciągnąć więcej z tego budżetu. Uważam, że rozwój jest zasługą w dużej mierze prywatnego kapitału, a dziś prywatny kapitał nie ma partnera.

"Polityka to gra"

Ludzie odbierają pana jako osobę zadufaną w sobie. Popełnia pan jakieś błędy?

Może moi przeciwnicy. Jest kilka rzeczy, które są moją porażką. Nie udało mi się przekonać pani prezydent do pozostawienia linii autobusowej 195 na Ursynowie, moją porażką jest to, że nie przekonałem jej, aby uchwaliła więcej planów zagospodarowania, żeby zapobiec zabudowie każdego kawałka wolnej przestrzeni.

Ale to nie było od pana zależne w 100 proc. Pytam wyłącznie o pana wybory.

Nie przypominam sobie takiej decyzji, choć to wyborcy ocenią.

Kim by pan został, gdyby nie był samorządowcem - politykiem?

Gdy byłem młodszy miałem marzenie, by zostać policyjnym antyterrorystą. A gdy byłem nieco starszy, już pod koniec szkoły średniej, to aktorem.

To co Pan robi, to jest gra?

Niewątpliwie polityka to jest scena, na której trzeba występować. A widzowie, czyli mieszkańcy, oceniają spektakl albo gwiżdżą i wychodzą, albo klaszczą i wybierają.

Cały czas pan gra?

W moim przypadku to nie jest gra, to jest prawdziwa rola.

Rozmawiała Ewelina Cyranowska

CZYTAJ TAKŻE:

Sasin: każda inwestycja Gronkiewicz-Waltz miała początek za Kaczyńskiego

Wipler: nie mam za sobą armii wygłodzonych polityków

Czytaj także: