Blisko 40 firm podwykonawców, którym nie zapłacono za roboty wykonane na Stadionie Narodowym, grozi blokadą obiektu. Budowlańcy domagają się, by Narodowe Centrum Sportu dało gwarancję zapłaty w ciągu tygodnia - pisze "Rzeczpospolita".
Jeśli takiej gwarancji nie będzie jeszcze dziś, zaprotestują. O blokadzie stadionu zdecydowali w piątek.
– Mamy dość wymiany pism z generalnym wykonawcą i inwestorem. Zapewnień, że pieniądze zostaną nam wypłacone. Słyszymy to od miesięcy. Jeśli do rozpoczęcia turnieju ich nie dostaniemy, polegniemy. Nigdy ich nie uzyskamy – dodaje w rozmowie z "Rz" inny podwykonawca.
Dziś w NCS mają się odbyć rozmowy ostatniej szansy. – Nie wyjdziemy z gabinetu bez pisemnej gwarancji ze strony NCS czy Ministerstwa Sportu, że pieniądze otrzymamy – mówi jeden z właścicieli firmy. – Jeśli usłyszymy "nie", ściągniemy samochody do Warszawy i ludzi. Autami zagrodzimy wejście na stadion, może wtedy doczekamy się ministra - dodaje.
Nie dostali pieniędzy
Zaległości wobec podwykonawców łącznie z zamrożonymi kaucjami mogą wynosić nawet 100 mln zł.
Sprawę rozliczenia niezapłaconych faktur miała rozwiązać podpisana na początku kwietnia ugoda między generalnym wykonawcą (liderem jest Hydrobudowa Polska) a NCS, czyli inwestorem. Mimo, że stadion nie był skończony, i nie było podpisanego protokołu odbioru, NCS zapłacił pełną sumę kontraktu z umowami dodatkowymi. Jednak podwykonawcy do dziś nie dostali pieniędzy.
NCS twierdzi, że ma zabezpieczenie w postaci gwarancji bankowej dostarczonej przez generalnego wykonawcę na kwotę 152 mln zł. A każe roszczenie będzie rozpatrywne indywidulanie.
tvn24.pl//MAC/fac
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński /tvnwarszawa.pl