Dożywocie za cztery morderstwa, ciał nie odnaleziono. Będzie ponowny proces?

Będzie prawomocny wyrok
Będzie prawomocny wyrok
Źródło: archiwum TVN24
26 stycznia zapadnie prawomocny wyrok w poszlakowym procesie za cztery morderstwa. Mariusz B. dostał dożywocie za zabicie czterech osób, choć nie odnaleziono żadnego ciała. Obrona, a także prokuratura, wnoszą o uchylenie wyroku i ponowny proces w I instancji.

W środę Sąd Apelacyjny w Warszawie rozpatrywał apelację obrony w tej jednej z najbardziej intrygujących spraw karnych. Wyrok odroczono ze względu na "zawiłość sprawy".

Usłyszał: dożywocie

W 2014 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał 38-letniego dziś Mariusza B. za winnego zabicia czterech osób: męża i córki swej kochanki (w 2006 r.), uczestnika kursu tańca, który z nią tańczył (w 2007 r.) oraz księdza (w 2008 r.), który przed laty miał molestować B. Za każde z zabójstw usłyszał "dożywocie" - taka też była kara łączna. SO orzekł, że B. mógłby ubiegać się o przedterminowe zwolnienie po 40 latach kary.Drugi oskarżony Krzysztof R. otrzymał karę 9 lat więzienia za pomoc B. i zacieranie śladów zbrodni. Sąd zasądził także od oskarżonych po 50 tys. zł dla wdowy i córek jednej z ofiar.Prokuratura żądała dla B. dożywocia za każde z zabójstw, z zastrzeżeniem, że mógłby się on ubiegać o warunkowe zwolnienie po 35 latach kary. - Sprawa jest też nietypowa m.in. dlatego, bo fałszywego alibi oskarżonemu dostarcza matka i żona ofiar, która od początku z oskarżonymi się solidaryzuje - mówił w SO prok. Przemysław Nowak.Obrona wnosiła o uniewinnienie. Ówczesny obrońca B. mec. Jan Woźniak mówił, że jeśli w poszlakowym procesie istnieje choć cień wątpliwości, to nie może być skazania, bo na to sąd musi mieć "101 proc. pewności".

"Wina nie budzi żadnych wątpliwości"

SO uznał, że choć nie odnaleziono ciała żadnej z ofiar, to wina B. "nie budzi żadnych wątpliwości", bo świadczą o tym inne powiązane ze sobą dowody pośrednie. W uzasadnieniu wyroku sędzia SO Marek Celej wymienił m.in. początkowe przyznanie się B. do winy, billingi połączeń ze specjalnych telefonów na kartę B. i Krzysztofa R., zeznania przyjaciół i rodzin ofiar oraz opinię psychologiczną, a także osmologiczną. Według sądu nie była to typowa sprawa poszlakowa, bo początkowo obaj podejrzani przyznali się do winy, z czego się potem wycofali.B. poznał małżeństwo Małgorzatę i Zbigniewa D. jako ministrant i u nich zamieszkał. - Zbigniew D. przyjął go, by polepszyć jego warunki bytowe - tłumaczył Celej, według którego "doszło do swoistego trójkąta". Potem kobieta odeszła od męża i zamieszkała z B., który został ojcem jej drugiej córki.Według prokuratury w kwietniu 2006 r. B. uprowadził Zbigniewa D. i zmusił go do podpisania wartej 2 mln zł polisy ubezpieczeniowej na rzecz żony. Kilka dni później miał ponownie uprowadzić D. i jego 18-letnią córkę oraz udusić ich w okolicach Pułtuska. Sędzia mówił, że motywem zbrodni było "skumulowanie się negatywnych emocji" B. wobec zaistniałego "trójkąta" i patologicznego układu między B. a małżeństwem D. Córka D. Aleksandra mogła paść ofiarą mordu, bo weszła w konflikt z matką - uznał SO.

"Odwet za wykorzystanie seksualne"

Zdaniem SO 55-letni tancerz Henryk S. zginął, bo miał adorować Małgorzatę D., a ponadto B. liczył na zdobycie jego pieniędzy. Zmusił S. przed śmiercią do podania numerów PIN kart bankomatowych; próbował wyłudzić od jego rodziny 50 tys. zł.Według SO zabójstwo ks. Piotra S. nastąpiło zaś z motywacji "odwetu za wykorzystanie seksualne".SO odpierał twierdzenia oskarżonych i obrony, by ich pierwsze wyjaśnienia ze śledztwa, w których przyznawali się do winy, zostały na nich wymuszone biciem przez policję. Według Celeja lekarze uznali, że ich obrażenia - określone jako "lekkie i powierzchowne" - mogły powstać podczas zatrzymywania przez policję, gdy stawiali czynny opór.Biegli psychologowie stwierdzili u B. osobowość psychopatyczną, tendencję do kłamania, niskie poczucie winy i skłonność do narzucania innym swej woli. Celej dodał, że B. cechuje "ponadprzeciętna inteligencja".

SO powiadomił prokuraturę o możliwości złożenia przez Małgorzatę D. fałszywych zeznań. Śledztwo wobec niej zawieszono do prawomocnego zakończenia procesu. Małgorzata D. była formalnie pokrzywdzoną (zabito jej męża i córkę), ale w procesie nie występowała w roli oskarżyciela posiłkowego (tak jak rodziny innych zabitych), lecz tylko świadka.

Wskazano na błąd

Apelacje do SA złożyła obrona, wnosząc o uchylenie wyroku i ponowny proces w SO. Wskazano na błąd SO w ustaleniach faktycznych, naruszenie procedury, a przede wszystkim - prawa do obrony.Obrońca B. mec. Jan Maciejko mówił w SA, że prawo do obrony naruszył fakt, że w SO obaj oskarżeni korzystali z jednego obrońcy w sytuacji konfliktu między nimi - R. w śledztwie obciążał B. (po wyroku ustanowili nowych obrońców). Według adwokata już samo to uzasadnia ponowny proces. Obrona podtrzymuje, że wyjaśnienia B. i R. policja wymusiła biciem.Doprowadzony do SA z aresztu B. powiedział, że przyłącza się do wniosku swego obrońcy.Prok. Elżbieta Kozakiewicz-Jackowska wniosła, by SA uchylił wyrok SO z racji naruszenia prawa do obrony. Mówiła, że jeden obrońca musi działać na niekorzyść jednego ze skonfliktowanych oskarżonych. Zarazem dodała, że ciąg poszlak w całej sprawie jest logiczny.Mec. Maciejko powiedział PAP, że taki wniosek prokuratury wynika z faktu, że "prokuratura stoi na straży praworządności i zauważyła błąd sądu". Dodał zarazem, że taki wniosek, który uznał za słuszny, "o niczym nie przesądza" dla sądu.O utrzymanie wyroku SO wniosła pełnomocniczka rodziny Henryka S., mec. Anna Boruc-Jaworska. Według niej konfliktu interesu między oskarżonymi nie było, bo - jej zdaniem - "oni to od początku ustalili".Pięcioosobowemu składowi SA przewodniczy sędzia Paweł Rysiński.

Wyrok i opinia eksperta w tej sprawie:

Dożywocie za zabójstwo

Rozmowa z dziennikarką tygodnika "Polityka"

PAP/ran

Czytaj także: