Tak kabaret Hura żegnał w niedzielę kino Femina, które po ponad 70 latach działalności znika z kulturalnej mapy Warszawy.
Grupa przyjaciół przygotowała wspomnieniowy dancing w stylu retro, strojem i repertuarem nawiązującym do przedwojennej Warszawy. Swoją publikę uraczyli szlagierami i oranżadą.
"Piękny, ale smutny dancing"
- Mieszkam tu od urodzenia i nie wyobrażałam sobie, żebym mogła tego kina nie pożegnać. Pewnego wieczoru pomyślałam zupełnie spontanicznie, że najlepszym sposobem na pożegnanie i zwieńczeniem działalności Feminy byłby piękny, ale smutny dancing - mówi Marta Basak, organizatorka.
W cztery dni zorganizowała ekipę: solistkę, solistę i pianistę.
Jak mówią wykonawcy, "wałkowali" repertuar przez cztery dni do rana. I dodają, że najtrudniejsze przed występem było... przeniesienie ponad 400 kilogramowego pianina z ulicy obok.
Zaśpiewali m.in. "Ta ostatnia niedziela" Mieczysława Fogga, "Warszawo ma" Zofii Mrozowskiej, "Uciekaj moje serce" Seweryna Krajewskiego.
Dwa lata protestów
Protesty przeciwko likwidacji kina i powstaniu w jego miejsca dyskontu spożywczego przybierały różną formę. Przez blisko dwa lata miejscy aktywiści, organizowali akcje z transparentami, pisali petcyje, przygotowywali happeningi – m.in. zmieniając nazwę w przystanku.
W akcję ratowania kina, które powstało w 1938 r., włączały się znane twarze – m.in. Jan Englert, Jerzy Radziwiłowicz, Szymon Majewski czy Ryszard Cyrwus, znany jako Rysio z "Klanu".
Przed i po seansie warszawiacy wspominali kino. O jego likwidacji mówili: absurd, nieporozumienie.
Na budynek Feminy przyklejono papierowe biedronki. Zapłonęły znicze.
Ostatnia niedziela z Feminą
Trudna młodość powstańców w wykonaniu zespołu Lalibach:
"Warszawskie dzieci"
Katarzyna Śmierciak k.smierciak@tvn.pl