Zbliża się zima i coraz więcej osób dogrzewa się gazowymi piecykami. W wielu stołecznych mieszkaniach piecyki są wykorzystywane również do podgrzewania wody. Dlatego straż pożarna apeluje o rozsądne korzystanie z piecyków - już niewielkie stężenie tlenku węgla może zagrażać życiu.
- To nie jest tylko problem wsi, również w stolicy zdarzają się zatrucia czadem. W zeszłym roku zatruło się aż 90 osób, z czego 30 zmarło. Więc problem jest spory - podkreśla Ivetta Biały, rzeczniczka wojewody mazowieckiego.
50 zł ratuje życie
Powstający w procesie spalania tlenek węgla jest niewidoczny i bezwonny. Żeby go wykryć trzeba użyć specjalnego sprzętu. - Już za 50 zł można kupić czujnik, który w chwili pojawienia się niebezpiecznego stężenia tlenku węgla będzie to sygnalizował - mówi Karol Kierzkowski ze stołecznej straży pożarnej.
Ważna jest też częsta konserwacja wentylacji. - Przynajmniej raz do roku instalacja powinna być kontrolowana - dodaje Kierzkowski.
Dyżur w urzędzie
Dla tych, którzy mają wątpliwości dotyczące zagrożeń związanych z korzystaniem z piecyków gazowych wojewoda mazowiecki uruchomi we wtorek numer telefonu, pod którym przez cały dzień będą dyżurować eksperci.
- Pod telefonem będzie obecny strażak, inspektor nadzoru budowlanego, ratownik medyczny. Pytania będzie można też zadać za pośrednictwem facebooka poprzez profil urzędu.
Kominiarz radzi
Jak uniknąć ryzyka zatrucia czadem? - Tak jak wsiadamy do samochodu i zapinamy pasy, tak trzeba się nauczyć używać piecyka gazowego z jednocześnie otwartym oknem. Niebezpieczeństwo wynika z nagromadzenia się tlenku węgla, więc tworząc przewiew zabezpieczamy się przed zagrożeniem - tłumaczy mistrz kominiarstwa Mariusz Kibitlewski.
mjc/par