W czwartek w nocy Stanisława M. zadzwoniła na pogotowie i twierdziła, że po przyjściu do domu zastała męża leżącego na podłodze w kałuży krwi. W mieszkaniu w Alejach Jerozolimskich pojawiła się policja. 60-latka ponownie opowiedziała swoją wersję wydarzeń, w której tak naprawdę było sporo nieścisłości i wiele znaków zapytania.
"Był agresywny, bił, ubliżał"
Policjanci postanowili zweryfikować informacje dotyczące tego zdarzenia przekazane im przez kobietę. Bardzo szybko wyszło na jaw, że prawda jest zupełnie inna.
Stanisława M. żyła ze swoim mężem od prawie 30 lat. Cztery lata temu para zalegalizowała związek i wzięła ślub. Jak wynika z relacji kobiety od pewnego czasu między nią a mężem się nie układało, mężczyzna nadużywał alkoholu, był agresywny, ubliżał jej i nakłaniał ją do współżycia wbrew jej woli – informuje policja.
"60-latka nikomu nie zwierzała się ze swoich problemów i nie prosiła nikogo o pomoc. Podczas kolejnej sytuacji, kiedy mąż się upił i zmuszał ją do seksu, wzięła nóż i zadała mu nim kilkadziesiąt ran ciętych i kłutych. 63-latek zmarł w wyniku odniesionych obrażeń. Kobieta usłyszała już zarzut zabójstwa" - czytamy na stronie stołecznej komendy.
Sąd podjął decyzję o tymczasowym aresztowaniu Stanisławy M. na 3 miesiące. 60-latka za to co zrobiła, może spędzić w więzieniu resztę swojego życia.
lata//ec
Źródło zdjęcia głównego: ksp.waw.pl