Awarie, opóźnienia i skwar w pociągach. "Dantejskie sceny. Ludzie mają już dość"

O sytuacji opowiada Jędrzej Lenarcik
Źródło: tvnwarszawa.pl
- Permanentne opóźnienia, pociągi stojące w polu i pasażerowie maszerujący przez tory - taki obraz wyłania się z maili pasażerów, którzy dojeżdżają pociągami do Warszawy z Łodzi, Skierniewic czy Żyrardowa. Sytuacja pogorszyła się po wtorkowej zmianie rozkładu jazdy, w wyniku której odwołano część kursów.

Łódź - Skierniewice - Warszawa to bardzo popularna trasa. Codziennie przemierzają ją tysiące ludzi dojeżdżających do pracy w stolicy. Dlatego każda zmiana w rozkładzie jest odczuwalna dla pasażerów. Ostatnia została wprowadzona 22 lipca i - jak opisują - była bardzo bolesna.

Objazd i mniej pociągów

Co się zmieniło? Cztery pociągi InterCity i jeden Przewozów Regionalnych z Łodzi Kaliskiej do Warszawy Wschodniej oraz cztery pociągi Intercity z Warszawa Wschodniej do Łodzi Kaliskiej jeżdżą objazdem przez Bełchów - Sochaczew, a pomijają Skierniewice i Żyrardów.

Dodatkowo odwołano trzy pociągi Kolei Mazowieckich (Grodzisk Mazowiecki – Żyrardów, Żyrardów – Skierniewice, Skierniewice – Żyrardów). Kolejarze proponują w ich miejsce autobusy zastępcze.

Utrudnienia miały potrwać do 27 lipca, ale - jak informują kolejarze - wydłużą się do 10 sierpnia. Spowodowane jest to instalacją i testem nowych urządzeń sterowania ruchem. - Monterzy muszą podłączyć setki urządzeń, które odpowiadają za bezpieczeństwo ruchu pociągów i wpiąć to w system komputerowy, który będzie nadzorował pracę tych urządzeń - wyjaśnia Mirosław Siemieniec, rzecznik PKP PLK.

SPRAWDŹ ZMIANY W ROZKŁADZIE

Chaos i opóźnienia

Skutki tych zmian są dla wielu pasażerów bardzo uciążliwe. - Dzieją się dantejskie sceny w pociągach osobowych. Tłok jest gigantyczny. Chaos jest wielki. Nikt nie wie co się dzieje. Nigdy nie wiem, czy dojadę w godzinę, czy półtorej godziny. Nigdy nie wiadomo ile opóźnienia będzie - mówi tvnwarszawa.pl Jędrzej Lenarcik, który dojeżdża z Łodzi do Warszawy.

Pociąg z Żyrardowa do Warszawy sytuacja z 14 czerwca

"Codziennie tracę nerwy oraz zyskuję nowe siwe włosy. Jesteśmy wszyscy oburzenia takim traktowaniem, temperatura w przedziałach sięga 50 stopni, a ceny biletów nawet na czas remontu nie spadły. Zero informacji, zero reakcji na skargi pasażerów" - pisze na warsszawa@tvn.pl Łukasz. W mailu do redakcji relacjonuje także wtorkową podróż, która przelała czarę goryczy.

"Pociąg IC odjeżdżający z W-wy Centralnej w kierunku Łodzi (przez Skierniewice) o godz. 13.45 w Grodzisku został skierowany na złe tory (poprzez niekompetencje zarządzających ruchem). Zostaliśmy cofnięci w kierunku Warszawy, usłyszeliśmy komunikat o 30 minutach opóźnienia, a chwilę później o 60 minutach opóźnienia. Kiedy udałem się do konduktora, ten zaatakował mnie słownie, że od tygodni wysłuchuje takich skarg, że "jego skromnym zdaniem to cała ta trasa powinna został zamknięta na rok i byłby spokój". Nie wytrzymałem, a poparło mnie kilkunastu pasażerów. Konduktor najpierw mówił, że nie pojedziemy i że musi "załatwić" autobusy. Jednak pod presją zirytowanych pasażerów okazało się, że jednak ruszymy - konduktor poufnie zadzwonił do kogoś ważnego i z tego co usłyszałem powiedział: "musimy ruszyć bo inaczej mnie zakraczą...". - opisuje.

"Ludzie mają dość"

Takich głosów dostaliśmy więcej. Pasażerowie skarżą się na komfort podróżowania i nagminne opóźnienia.

"Dojazd w jedną stronę trwa 1,5 godz. i jest to norma, a nie tak jak w rozkładzie 1 godz. 9 min. Powroty są jeszcze gorsze, bo nierzadko podchodzą pod 2 godz. Pasażerowie nie są informowani z jakiego powodu stoimy w polu, dziwnym trafem, gdy coś się dzieje konduktor "znika". Kompletna dezinformacja i chaos. Ludzie mają dość, rozumiemy, że remont, że utrudnienia są nieuniknione, ale nie mamy już siły szarpać się i tracić czas i nerwy" – alarmuje Mateusz.

Inna regularna pasażerka linii, Paulina, przypomina, że kilka lat temu dojazd do liceum do Warszawy zajmował jej 30 min. Teraz na pokonanie tej samej trasy z Żyrardowa traci nawet 1,5 godz.

"Jako studentka mieszkająca w Żyrardowie codziennie korzystam z usług spółki PKP Intercity, KM oraz IR. Najczęściej pociąg stoi minimum 30 min. W celu naprawienia usterki, zdarza się jednak, że pasażerowie są wypuszczani, ponieważ do najbliższej stacji jest kilka km i szybciej jest dotrzeć tam na piechotę, niż czekać na usunięcie usterki. Opóźnienia pociągu w trakcie trasy najczęściej są powyżej 20 minut. Sytuacja na kolei jest dramatyczna, pogarsza się z miesiąca na miesiąc - pisze Paulina.

Kolejarze proszą o zrozumienie

Rzecznik PKP PLK, spółki która odpowiada za infrastrukturę kolejową i rozkład zapewnia, że ma świadomość problemów.

- Skupiamy się na tym, by utrudnienia maksymalnie ograniczać. Znajdujemy się pomiędzy zasadniczymi punktami. Z jednej strony jest oczekiwanie by pociągów było jak najwięcej, z drugiej strony by jeździły punktualnie. Jeżeli na trasie trwają również intensywne prace, gdzie usterka kabla powoduje wstrzymuje pociągów, to jeśli tych pociągów byłoby mniej te dolegliwości byłyby mniej odczuwalne. Jeżeli tych pociągów jest więcej tak jak teraz - to usterka jednego pociągu powoduje lawinowe narastanie opóźnień - tłumaczy w rozmowie z tvnwarszawa.pl Mirosław Siemieniec, rzecznik PKP PLK.

Jak dodaje, dalsze odkładanie koniecznych prac spowodowałyby jeszcze większe utrudnienia. - Prosimy o zrozumienie - apeluje rzecznik.

Cała wypowiedź rzecznika:

"Prosimy o zrozumienie" - mówi rzecznik PKP PLK

Rzecznik tłumaczy na czym polegają prace

band/b

Czytaj także: