W niedzielę zakończyły się konsultacje społeczne w sprawie tramwaju na Gocław. Teraz urzędnicy opracowują efekty swoich spotkań z mieszkańcami, którzy zabrali głos m.in. w sprawie pięciu wariantów przebiegu linii. Raport mamy poznać na przełomie grudnia i stycznia.
W roszczenia uderzą ZRID-em
Tymczasem w ostatnich tygodniach na jaw wyszła sprawa, która stawia pod znakiem zapytania inwestycyjne plany miasta. Jak przyznał w odpowiedzi na interpelację radnego Tomasz Kozińskiego wiceprezydent Witold Pahl pojawiły się roszczenia do czterech miejskich działek na terenie ogródków działkowych między Kinową a Kanałem Wystawowym.
"(…) do gruntu zostały zgłoszone roszczenia dawnych właścicieli w trybie art. 7 dekretu z dnia 26 października 1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m. st. Warszawy. Do dnia dzisiejszego postępowania administracyjnego prowadzone w omawianych sprawach nie zostały zakończone ostatecznymi decyzjami Prezydenta m.st. Warszawy" – czytamy w odpowiedzi odpowiedzialnego za reprywatyzację wiceprezydenta.
Roszczenia obejmują częściowo teren, na którym tramwajarze chcą budować trasę, czyli wzdłuż kanału. To najbardziej prawdopodobny wariant tej inwestycji, który zakłada przejęcie pod tory dwóch pasów działek. Jednak wiceprezes Tramwajów Warszawskich zapewnia, że sprawy reprywatyzacyjne nie zablokują inwestycji.
- Nie ma takiej możliwości, w ogóle się tym nie przejmujemy. Zezwolenie na realizację inwestycji drogowej (tzw. ZRID) ma wyższy priorytet niż roszczenia. Mocą tej decyzji następuje wytyczenie przebiegu trasy, ustalenie granic działek drogowych – tłumaczy Bartelski.
ZRID to mechanizm wprowadzony do specustawy drogowej w 2008 roku. Umożliwia szybkie wywłaszczanie właścicieli nieruchomości, którzy blokują inwestycję. Jedną z pierwszych "ofiar" tego rozwiązania prawnego była znana rodzina Gmurków, która ponad dwie dekady blokowała poszerzenie ul. Powstańców Śląskich przy Szczotkarskiej. - To szybka ścieżka ustawowa wprowadzona w odpowiedzi na to, że wywłaszczenia trwały miesiącami i paraliżowały inwestycje. To prawo pozwala przejmować szybko działki na rzecz miasta – wyjaśnia Wojciech Bartelski.
Zatem nawet jeśli miasto uzna roszczenia za zasadne, w grę wchodzić będzie wyłącznie odszkodowanie, a nie zwrot. Ale jego wysokość będzie można negocjować już po przejęciu gruntu.
Samochody pojadą w "wannie"
Inną formą ochrony mógłby być miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, ale tego nie ma. Jak przyznaje nam odpowiedzialny za architekturę wiceprezydent Michał Olszewski, ratusz wcale nie zamierza się z nim spieszyć. - Będziemy czekali z uchwaleniem do decyzji ZRID, aby nie "tańczyć" z tramwajem w tym planie. Lepiej poczekać niż uchwalać teraz plan z nieaktualnym przebiegiem trasy – wyjaśnia Olszewski.
Wyzwaniem, które stanie przed inwestorem będzie także przejście przez Trasę Łazienkowską. Pierwotnie planowano budowę wiaduktu tramwajowego, ale po miesiącach analiz, tramwajarze doszli do wniosku, że mogą to rozwiązać lepiej. Chcą poprowadzić tory w poziomie gruntu, a jezdnie al. Stanów Zjednoczonych schować poziom niżej w tzw. wannie. - To rozwiązanie droższe o kilkanaście milionów złotych, ale przyjaźniejsze ludziom – tłumaczy nam wiceprezes TW.
Dzięki temu mieszkańcy nie będą musieli wdrapywać się na przystanki zlokalizowane na wiadukcie. Skorzysta także przestrzeń, która nie zostanie przeorana wielką konstrukcją. Bartelski przyznaje, że największym problem, który się rysuje są warunki hydrologiczne. – Z wodą jeszcze nikt nie wygrał. Pod ziemią są różne dziwne cieki, relikty starorzecza, do tego bliskość Jeziorka Gocławskiego czy Wisły – wylicza. – Ale wszystko jest do zrobienia – dodaje natychmiast i zapewnia, że wanna będzie szczelna należy tylko podziemne cieki właściwie poprowadzić rurami, aby nie przerwać ich biegu.
Dalej tramwaj jechałby rezerwą pod aleję Tysiąclecia przy osiedlu Saska, ul. gen. Bora-Komorowskiego aż pętli przed Trasą Siekierkowską, gdzie dziś zawracają autobusy. Miejska spółka jeszcze w tym roku planuje zdobyć decyzję środowiskową. Z nią będzie mogła przystąpić opracowania dokumentacji, dokonania koniecznych uzgodnień, rozpocząć prace projektowe i znaleźć wykonawcę. Na "papierkową robotę" daje sobie dwa lata. Kolejne dwa ma potrwać sama budowa. Realizacja tego scenariusz oznaczałaby, że al. Waszyngtona do gocławskich osiedli dojedziemy na przełomie 2020 i 2021 roku.
ZOBACZ MAPĘ W DUŻEJ ROZDZIELCZOŚCI
Kontrpropozycja: nowym mostem i Fieldorfa
Grupa mieszkańców Saskiej Kępy od pewnego czasu próbuje storpedować inwestycję. Pod petycją "Tramwaj przez Wisłę, nie przez działki" zebrali prawie 5 tysięcy podpisów. Dowodzą, że linia w zaproponowanym przebiegu nie rozwiąże problemów komunikacyjnych gocławian, a będzie się wiązać z ograniczeniem terenów działkowych, wycinką kilkuset drzew i de facto jest na rękę tylko okolicznym deweloperom. Obawiają się utraty linii autobusowych, z których dziś korzystają, przestrzegają przed ograniczoną przepustowością mostu Poniatowskiego.
Proponują przy tym rozwiązanie alternatywne - puszczenie tramwaju ulicą Fieldorfa, budowę mostu na wysokości Siekierek i "wpięcie się" w planowaną trasę do Wilanowa. Taki wariant w nie pojawił się wśród przedstawionych podczas konsultacji społecznych.
Wojciech Bartelski nie pozostawia na tych postulatach suchej nitki. - To absurdalny postulat grupy, w której prym wiodą radni PiS. Most przez Wisłę czterokrotnie zwiększyłby koszt tej inwestycji, to nierealne - podsumowuje.
Protest przy ulicy Saskiej
Piotr Bakalarski
Źródło zdjęcia głównego: TW