To jedno z najmroczniejszych miejsc w Polsce. Tunelem pod Pawilonem Dziesiątym aresztu śledczego na Rakowieckiej często szło się tylko w jedną stronę. - To więzienie ma ponurą sławę, historię. Przez to więzienie przeszli ludzie AK, polskiego państwa podziemnego, delegatury, przywódcy, dziennikarze prasy podziemnej z czasów wojny - wymienia prof. Andrzej Friszke, historyk IPN.
Muzeum zamiast aresztu
Tam, w karcerze mokrym trzy tygodnie przetrzymywano gen. Fieldorfa "Nila". Tam też, strzałem w tył głowy, zamordowano rotmistrza Pileckiego. Już wkrótce te miejsca będą otwarte dla zwiedzających.
- Teren aresztu śledczego powinien stracić swą funkcję penitencjarną. Podjęto decyzję, by budynek zagospodarować na potrzeby muzeum żołnierzy wyklętych i więźniów politycznych PRL - stwierdził Sebastian Kaleta, rzecznik Ministerstwa Sprawiedliwości.
Mokotowskie więzienie powstało ponad 100 lat temu i już wtedy było uznawane za jedno z najcięższych. Późniejsza katownia gestapo po II wojnie światowej zyskała nowy przydomek: wrót do stalinowskich piekieł. - To więzienie to kawał polskiej historii, historii patriotycznej, oporu przeciwko komunistom, różnych generacji - podkreśla prof. Friszke.
"Zaczynał śledztwo od pytania i uderzenia"
Opozycjonista Leszek Moczulski pierwszy raz trafił na Rakowiecką w latach pięćdziesiątych. - Jeden z oficerów miał taką metodę, ze zaczynał śledztwo od pytania i uderzenia - jak nie dostał odpowiedzi, pogrążał się w milczeniu. Po jakimś czasie znowu bił i pytał: przyznasz się? a ja: do czego? i albo uderzył, albo nie - wspomina. Łącznie w peerelowskich więzieniach Leszek Moczulski spędził siedem lat, większość właśnie na Mokotowie. Ale planowanemu kształtowi muzeum jest przeciwny. - Nie ma żadnego powodu, żeby to wiezienie było tylko muzeum upamiętniającym wydarzenia po II wojnie - twierdzi Moczulski.
Według zapowiedzi ministerstwa sprawiedliwości, muzeum ma powstać najpóźniej za 4 lata.
Czytaj też na stronie magazynu "Polska i świat".
mm/ja / Źródło: tvn24