To była niedziela. O godz. 7.30 rozpoczęła się zbiórka, a pół godziny później ruszyła akcja. W źródłach Muzeum Warszawy pojawia się informacja, że stawiło się około 6 tys.
- Polecono ludziom, żeby przynosili ze sobą łopaty i kilofy. Wcześniej warszawskie fabryki, które działały po praskiej stronie, zostały przestawione na produkcję właśnie takich narzędzi, żeby dostarczyć sprzęt, którego nie było w Warszawie - wyjaśnia Andrzej Skalimowski z Muzeum Warszawy.
Szczery entuzjazm, ale...
Wszystko to z okazji obchodzonego uroczyście i po raz pierwszy dnia odbudowy Warszawy. A zaczęło się od… odgruzowywania miasta praktycznie zrównanego z ziemią po II wojnie światowej. Do tego właśnie byli potrzebni mieszkańcy i sprzęt. Do pracy ruszyli zarówno młodzi jak i starsi. - Ludzie pracowali, entuzjazm i zapał do pracy były szczere. Ale ta akcja miała charakter propagandowy, to było przedsięwzięcie polityczne - przyznaje historyk.
Zorganizował je komitet warszawski Polskiej Partii Robotniczej. Cel: dać sygnał społeczeństwu, że nowe władze z sowieckiego nadania są zainteresowane odbudową miasta po wojennych zniszczeniach. - Już kilka dni wcześniej zorganizowano masówki w zakładach pracy, gdzie mobilizowano pracowników, członków partii. Także Polskiej Partii Socjalistycznej i Stronnictwa Demokratycznego, czyli partii satelickich wobec późniejszej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - wyjaśnia Skalimowski.
1945 rok w Warszawie
Trybuny na placu Trzech Krzyży
Do pracy wskazano dwa miejsca. Na lewym brzegu były to Al. Ujazdowskie, które wówczas nosiły imię Józefa Stalina, a po praskiej stronie ulica Targowa. Punkt kulminacyjny nastąpił na placu Trzech Krzyży, o godz. 13. Rozstawiono tam trybuny. – Oprócz prezydenta Warszawy generała Mariana Spychalskiego, przemówił przewodniczący rad ludowych Ukrainy Nikita Chruszczow, późniejszy pierwszy sekretarz Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego – wyjaśnia pracownik muzeum.
Przemówił do narodu polskiego, a dokładnie zapewnił, że Warszawa może liczyć na "bratnią pomoc" przy odbudowie i utrzymaniu stołeczności miasta.
Tak w skrócie wyglądała akcja tego dnia. Pierwsza zorganizowana z taka pompą, choć już wcześniej usuwano gruz. Rozpoczęli żołnierz polscy i sowieccy, którzy wkroczyli do stolicy. Trzeba było udrożnić główne drogi, żeby można było przejechać. Spontanicznie odgruzowywali też mieszkańcy, którzy wrócili do własnych domów, a właściwie tego, co z nich zostało.
Co z tym zrobić?
- Odgruzowanie Warszawy był bardzo istotnym problemem dla Biura Odbudowy Stolicy. W gruncie rzeczy aż do roku 1947 nie było pomysłu, co z tym robić. Wiadomo, że nie można go było umieszczać na dzikich zwałkach, usuwać byle gdzie, powinno być to w jakiś sposób przemyślane - tłumaczy Skalimowski.
Później pojawiły się pomysły, by wykorzystać gruz jako materiał budowlany. Tak było na Muranowie. Inna sprawa to odbudowa Starego Miasta, która rozpoczęła się pod koniec lat 40. XX wieku. Tu prowadzono mocno zorganizowane prace, także z wykorzystaniem ciężkiego sprzętu. Nie tylko ludzkie ręce.
- Trudno tu mówić o działaniu żywiołowym. Stare Miasto należało najpierw odgruzować, wydobyć relikty, które nadawałyby się do odbudowy i przystąpić do prac – twierdzi historyk.
O odgruzowywaniu miasta
Warszawa w 1939 roku
ran/b