Sprawa śmiertelnego potrącenia 2-latka na Ursynowie trafi do sądu. 70-letniemu kierowcy, Eugeniuszowi M., grozi do 8 lat więzienia. Śledczy sprawdzają też, czy ojciec, z którym chłopiec przechodził przez jezdnię, nie przyczynił się do tragedii. W chwili wypadku był pijany - pisze "Gazeta Stołeczna".
- Dziecko w pewnym momencie wyrwało rączkę opiekunowi, wtargnęło na jezdnię wprost pod samochód - informował wówczas Mariusz Mrozek, rzecznik Komendy Stołecznej Policji. Mimo prawie godzinnej reanimacji, chłopca nie udało się uratować.
Jak podaje czwartkowa "Gazeta Stołeczna", biegli ustalili, że kierowca przekroczył dopuszczalną prędkość o 16 km/h i nie zachował ostrożności, zbliżając się do przejścia. Śledczy zwrócili też uwagę na to, że kierowca nie próbował hamować. Nie wyjaśnił dlaczego. Jego auto było sprawne.
"Stołeczna" informuje, że prokuratura właśnie wysłała do sądu akt oskarżenia w tej sprawie. 70-latkowi grozi do 8 lat więzienia.
Ojciec po alkoholu
Gazeta ustaliła też, że ojciec 2-latka w chwili wypadku był pod wpływem alkoholu. Wydmuchał ponad promil. W tej sprawie prokuratura prowadzi odrębne postępowanie. Nikomu nie postawiono jeszcze zarzutów.
Po wypadku ludzie układali przy przejściu znicze i zabawki:
//lulu
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz /tvnwarszawa.pl