- 1,7 mln mieszkańców plus około 300, 400 tysięcy – tak według wyliczeń ratusza wygląda liczba osób zamieszkujących w stolicy. To ostrożne szacunki. W stolicy może mieszkać nawet 2,5 miliona ludzi, w dużej części niezameldowanych, wynajmujących mieszkania.
Ponad trzy razy mniej
Ustawa śmieciowa sprawiła, że mieszkańców znów trzeba policzyć. A właściwie sami się liczą - deklarując, ile osób mieszka, a więc produkuje śmieci w danym lokalu.
Pierwotnie zakładany termin składania deklaracji upłynął 30 maja. Według wyliczeń prezesów spółdzielni mieszkaniowych w stolicy mieszka tylko 600 tysięcy osób.
W reakcji na ten wynik, termin składania deklaracji przesunięto.
"Samotni albo pustostany"
- Pierwsza weryfikacja, pierwszy ogląd, to wychodzi, że u nas albo samotni mieszkają albo pustostany są - mówi Zbigniew Gawron, prezes spółdzielni mieszkaniowej Zachód. I dodaje, że niełatwo sprawdzić, jak jest naprawdę. - Mogę wysłać dozorcę, to go wygonią. Wiele mieszkań w mojej spółdzielni jest wynajmowanych - dodaje.
- Żebyśmy mogli sprawdzić, powiedziano nam, że musimy najpierw nagrać, ile ludzi wchodzi, mieć donosy od lokatorów przez dłuższy czas i podać to – dodaje Urszula Sykulska ze spółdzielni Zachód.
Bez wsparcia
Te oszustwa, to pokłosie przyjętej przez Warszawę metody naliczania opłaty śmieciowej. Im więcej osób mieszka w mieszkaniu, tym więcej trzeba płacić. Jedna osoba mieszkają w bloku miała płacić 19,5 zł, 2 – 37 zł, 3 – 48 zł, 4 i więcej 56 zł. Według planów, które muszą poczekać do początku przyszłego roku, bo przetarg na wywóz śmieci jest do poprawy, opłaty miały wzrosnąć.
Weryfikować deklarację postanowili spółdzielcy, ale nie otrzymali wsparcia od miejskich urzędników. - Chcą od nas pobierać opłaty, dodatkowe 17 zł od lokalu za wydanie informacji, ile osób jest zamieszkałych – wyjaśnia Sykulska.
Maciej Warsińskiran/roody