Jest pomysł na zagospodarowanie zrujnowanej willi przy Palisadowej. W budynku ma się znaleźć Muzeum Bielan. Dzielnica wyda kilkaset tysięcy złotych na projekt dostosowania budynku na ten cel. Remont będzie o wiele droższy.
- Willa powstała ponad sto lat temu na zlecenie aptekarza Jana Gessnera. We wrześniu 1939 roku budynek był świadkiem obrony Warszawy. Po wojnie został znacjonalizowany, po kilkudziesięciu latach bez poważnego remontu popadł w ruinę.
- Za kilka lat ma być siedzibą Muzeum Bielan, ośrodkiem edukacji i pamięci o lokalnej historii. Na razie uruchomiono pieniądze na wykonanie projektu i pozyskanie zgód.
- Zdjęcia i filmy z domowych archiwów mieszkańców zbierane są od kilku lat w ramach wirtualnego projektu Bielańska Fototeka, który wkrótce doczeka się nowej strony.
Na Palisadową niełatwo się dostać, dojeżdża tylko jedna linia autobusowa - 250. Teren między Cmentarzem Północnym a hutą Arcelor-Mittal raczej nie zachęca do eksploracji. W okolicy głównie zakłady kamieniarskie i magazyny. Żeby dotrzeć do willi pod numerem 7, trzeba odbić ponad 100 metrów od ulicy, w głąb zadrzewionej działki. Budynek jest w fatalnym stanie.
Willa aptekarza Gessnera
Wybudowano go w latach 20., nie ma pewności, w którym roku, źródła nie są tu zgodne. Pewne jest, że powstała na zlecenie znanego farmaceuty Jana Gessnera, właściciela apteki w Alejach Jerozolimskich 11 w Śródmieściu i fabryki leków przy Przemysłowej 22 na Ochocie (w 1939 roku ponad 150 specyfików w ofercie!). Był to teren podwarszawskiej osady Placówka.
We wrześniu 1939 I batalion 30 Pułku Strzelców Kaniowskich pod dowództwem majora Bronisława Kamińskiego starł się tutaj z Niemcami. Kaniowczycy osłaniali odwrót Armii Poznań, rozbitej nad Bzurą. Poległo kilkuset żołnierzy. Z uwagi na zaciekłość walk, które w pewnej fazie toczyły się na bagnety, starcie bywa nazywane "Warszawskimi Termopilami".
Mimo artyleryjskiego ostrzału okolicy willa przetrwała w idealnym stanie. Po wojnie został zasiedlona przez lokatorów komunalnych. Kilkanaście lat temu zostali wykwaterowani z uwagi na stan budynku, który groził zawaleniem. Kilka lat temu został prowizorycznie zabezpieczony, na gruntowny remont nie było pieniędzy.
Najpierw powstanie projekt
Teraz pojawia się nadzieja, że willa będzie służyć mieszkańcom. Jest konkretny pomysł, są pierwsze środki.
- Wiceprzewodnicząca rady dzielnicy Iwona Walentynowicz, radna z Wólki Węglowej, z zawodu historyczka, rzuciła pomysł, by zrobić tam Muzeum Bielan. Kilka lat temu zabezpieczyliśmy willę przed degradacją, położyliśmy tymczasowy dach, a teraz przeznaczyliśmy 400 tysięcy złotych na prace projektowe, uzgodnienia konserwatorskie, kosztorys - mówi nam burmistrz Bielan Grzegorz Pietruczuk.
Jak wygląda harmonogram prac? - To jest projekt, który rozłożyliśmy sobie na trzy-cztery lata, to minimum dla tego typu inwestycji. Mam nadzieje, że do połowy przyszłego roku będziemy mieli dokumentację projektową. Mając projekt, będziemy mogli wnioskować o kolejne środku, także unijne - odpowiada Pietruczuk.
Okruchy bielańskiej historii
Na razie nie wiadomo, w jakich ramach formalnych będzie działało muzeum. - Może być częścią Bielańskiego Ośrodka Kultury albo odrębną instytucją historyczną, o tym jeszcze nie zdecydowaliśmy - przyznaje burmistrz.
W jego zamyśle nie chodzi o stworzenie nudnej izby pamięci. Muzeum ma być żywym miejscem, gdzie dzieci będą uczyć się historii dzielnicy, a starsi mieszkańcy będą mogli przyjść ze zdjęciami i wspomnienia. Od kilku lat są one zbierane w ramach Bielańskiej Fototeki, która z profilu facebookowego ma jeszcze w tym roku przekształcić się w stronę internetową. Muzeum byłoby fizycznym domem dla wirtualnego archiwum.
- Jesteśmy nastawieni na lokalność. Projekt Bielańskiej Fototeki zbierający okruchy naszej historii bardzo dobrze się przyjął. Warto go rozwijać - podsumowuje Grzegorz Pietruczuk.
Źródło: TVN24+
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz, tvnwarszawa.pl