Zapadł wyrok w sprawie zabójstwa 38-latki w mieszkaniu na Białołęce. Partner ofiary został nieprawomocnie skazany na 12 lat więzienia za zaatakowanie jej nożem i zadanie licznych ran prowadzących do śmierci. W chwili tragedii Karol S. miał sądowy zakaz zbliżania się do niej. Kobieta wcześniej zgłaszała służbom, że mężczyzna stosował wobec niej przemoc.
Na 12 lat więzienia skazał w środę Sąd Okręgowy Warszawa-Praga 41-letniego Karola S. oskarżonego o zabójstwo 38-letniej partnerki w mieszkaniu na warszawskiej Białołęce. Mężczyzna zaatakował kobietę nożem, zadając jej liczne rany, w wyniku których zmarła. Wyrok nie jest prawomocny.
Do zabójstwa 38-latki doszło 13 lutego 2024 roku. Jak informowaliśmy na tvnwarszawa.pl, w mieszkaniu przy ulicy Grzymalitów na Białołęce znaleziono zwłoki kobiety oraz zakrwawionego 41-latka, leżącego w wannie. Służby w środku nocy weszły do mieszkania siłowo. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga informowała wówczas, że zakrwawiony mężczyzna był partnerem kobiety. Potem śledczy ustalili, że również sprawcą zbrodni, który po jej dokonaniu próbował odebrać sobie życie.
Proces w tej sprawie ruszył po ponad roku od tych tragicznych wydarzeń. W środę w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga prokurator Artur Orłowski odczytał akt oskarżenia przeciwko Karolowi S. Mężczyzna został oskarżony o to, że działając z zamiarem bezpośrednim, zabił swoją partnerkę, zadając jej liczne rany kłute nożem.
Początkowo nie przyznał się do winy
41-latek początkowo nie przyznawał się do winy. W zeznaniach z postępowania przygotowawczego zaznaczył, że otworzył drzwi do mieszkania kluczem, a gdy wszedł do środka, znalazł martwą kobietę, okrytą kołdrą. Potem, jak zeznał, zadzwonił do swojej babci. - Moja partnerka była sina i nie oddychała (...) Na pewno jej nie zabiłem. Ona mnie utrzymywała - stwierdził.
W sądzie Karol S. zmienił zdanie i przyznał się do winy, odmawiając składania wyjaśnień. - Miałem czas na przemyślenia i przypomnienie sobie wszystkiego - powiedział oskarżony.
Na początku rozprawy potwierdził też, że miał problem z narkotykami, był karany między innymi za kradzież, a po jednej z awantur ze swoją partnerką otrzymał zakaz zbliżania się do niej.
Sąsiadka zeznała, że 38-latka żaliła się na partnera
Przesłuchiwana w środę przez sąd sąsiadka pary potwierdziła, że zabita 38-latka żaliła się, iż jej partner bierze narkotyki, a ona się z tym nie godzi. Miała jej też wyznać, że Karol S. okradł ją z biżuterii, był agresywny oraz że po jednej z awantur mężczyzna wyprowadził się.
Świadek zeznała, że w dniu, w którym doszło do zabójstwa, nie słyszała odgłosów kłótni. Podkreśliła, że poza oskarżonym nie zauważyła, aby ktoś odwiedzał pokrzywdzoną.
Na sali rozpraw obecna była również babcia oskarżonego, do której zadzwonił po dokonaniu zbrodni, ale kobieta odmówiła składania zeznań.
Następnie sędzia Małgorzata Wasylczuk zamknęła przewód sądowy i strony wygłosiły mowy końcowe.
"Jest mi bardzo żal"
Prokurator domagał się dla oskarżonego 12 lat pozbawienia wolności. Z kolei obrońca Karola S. mecenas Ryszard Berus - wymierzenia jak najniższej kary albo jej nadzwyczajnego złagodzenia.
- Jest mi bardzo żal i przykro, że się tak stało - mówił oskarżony 41-latek.
Potem sędzia zarządziła przerwę, po której ogłoszono wyrok. Sąd uznał, że 41-latek jest winny zarzucanego mu czynu i skazał go na 12 lat więzienia. Wymierzona kara ma odbywać się w systemie terapeutycznym dla osób uzależnionych od substancji psychotropowych i środków odurzających.
Miał zakaz zbliżania się do ofiary
W ustnym uzasadnieniu sędzia Wasylczuk podkreśliła, że zgromadzony w tej sprawie materiał dowodowy, jak i opinie sądowo-psychiatryczne nie budzą wątpliwości co do ich wiarygodności.
- Materiał dowodowy pozwolił bez żadnych wątpliwości ustalić, że to Karol S. zadał swojej konkubinie w mieszkaniu ciosy nożem. Ciosy, które godziły w różne newralgiczne dla życia ludzkiego części ciała (...). W konsekwencji tychże ciosów pokrzywdzona doznała obrażeń, które skutkowały jej zgonem. Sam oskarżony w toku rozprawy przyznał się do popełnienia tego przestępstwa, a tym samym zmienił swoją postawę - zaznaczyła sędzia.
Wskazała, że w tej sprawie nie ma bezpośrednich świadków zdarzenia, ale z materiału dowodowego wynika, że relacje pary były "trudne", a na kilka miesięcy przed zdarzeniem pokrzywdzona zgłosiła służbom, że oskarżony stosował wobec niej przemoc.
- Dochodziło do sprzeczek i awantur, w wyniku czego oskarżony opuścił mieszkanie przy ulicy Grzymalitów, do którego w dniu zdarzenia powrócił, pomimo tego, że miał zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej - mówiła sędzia.
Dodała, że mężczyzna był uzależniony od substancji psychotropowych oraz że w ocenie sądu nie ma żadnych okoliczności, które skutkowałyby nadzwyczajnym złagodzeniem kary.
Sędzia wyjaśniła, iż za wymierzoną karą przemawiała między innymi skrucha, którą wyraził oskarżony oraz zmiana jego postawy procesowej.
Wyrok nie jest prawomocny.
CZYTAJ TAKŻE: Skazana za pomoc w zabójstwie męża chciała zmiany wyroku. Jest decyzja sądu
Autorka/Autor: kk
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24