Jeśli ktoś planuje odwiedzić najbardziej deszczowe miasto Stanów Zjednoczonych, Seattle, powinien przygotować się na ciągły katar i nieustanne suszenie mokrego ubrania. Dlaczego? Nie będzie mógł bowiem schronić się pod parasolem – jest on w tym mieście nielegalny.
Mieszkańcy Seattle, popierający protest na Wall Street, zebrali się pod ratuszem i rozpoczęli pokojową manifestację.
Burmistrz miasta, który stwierdził, że rozpędzanie tłumu przez policję nie ma sensu, na pozbycie się protestujących wynalazł inny sposób: jako broń wyciągnął archaiczne i absurdalne prawo mówiące, że mieszkańcy nie mogą chronić się przed deszczem pod parasolami, których nie trzymają w ręku, ponieważ, postawione na ziemi, są uważana za nielegalny obiekt budowlany. Stało się to dość poważnym utrudnieniem, ponieważ wiele z manifestujących osób próbowało usiąść lub położyć się na ziemi obok postawionego parasola.
Ludziom zostało więc chowanie się przed deszczem pod pelerynami, torbami foliowymi lub plandekami, ale musieli być ostrożni. Żadnej z tych rzeczy nie mogli przywiązać do ziemi. Inaczej również stałyby się nielegalnym obiektem budowlanym.
Poparli protest na Wall Street
Mieszkańcy Seattle chcieli pokazać poparcie protestującym na Wall Street, którzy głośno wyrazili swoje niezadowolenie z działania skorumpowanych banków i maklerów. Według pikietujących obywateli, to właśnie działania sprzedajnych pracowników sektora finansowanego doprowadziły do globalnego kryzysu ekonomicznego, za który zapłacić będą musieli zwykli ludzie.
Autor: usa//aq / Źródło: blogs.seattleweekly.com