Znowu Runmageddon? Znowu taplanie się w błocie, ścianki, kontenery z lodem, jakieś zasieki? Znowu? Już nie tylko znajomi pukali się w głowę, ja też powoli zaczęłam.
TVN METEO ACTIVE TO NAJBARDZIEJ WIARYGODNE INFORMACJE O ZDROWYM STYLU ŻYCIA! JAK OGLĄDAĆ TVN METEO ACTIVE?
Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. A co dopiero kilka. Też przez chwile się zastanawiałam.
Może w końcu spędzę sobotę normalnie. Może jakiś spacer, może opalanie, leniuchowanie - taki cywilizowany chillout.
Na szczęście "znowu?", jak szybko przyszło, tak szybko poszło, a ja ponownie - dosłownie i w przenośni, zamoczyłam nogi w tej rzece, weszłam do niej calusieńka i nawet nieoczekiwanie zajęłam drugie miejsce wśród kobiet w Runmageddonie Classic, który odbył się zeszły weekend na terenie Twierdzy Modlin.
Tylko dla orłów
Tym razem, co by sobie urozmaicić życie, zapisałam się z kolegą Jastrzębiem z Bravehearts Legionowo na serię elite. Cóż to takiego? Creme de la creme. Najlepsi z najlepszych, ci co chcą zmierzyć się sami ze swoimi słabościami, ci co chcą stanąć sam na sam z wysoką ścianą i przekonać się, czy ją pokonają, czy zostaną pokonani.
Nie, żebym czuła się na siłach i chciała taplać w tej czołowej kremówce. Oj, nie. Po prostu po południu miałam zaplanowane coś ważnego i chciałam wystartować jak najwcześniej.
Sam na sam z przeszkodami
Stres był przeogromny, bo to już nie start drużynowy w kilkanaście osób, a bardziej indywidualna przebieżka, tudzież akcja "duety do mety". Mój duet sprawdził się w stu procentach i do samego końca nie zostawiliśmy się na żadnej przeszkodzie i kilometrze. A tych tym razem zaplanowano dla uczestników 12, co oczywiście, już na starcie okazało się wierutnym kłamstwem, o czym tuż przed szepnął mi na ucho kolega z ekipy RM.
Prawie 15 km, do tego 50 przeszkód, upał i masakryczne podbiegi, a w zasadzie wspinaczka pod kątem 80 stopni wokół malowniczej Twierdzy Modlin. Do tego przedzieranie się przez krzaki, pokrzywy, bajora, nurkowanie pod ściankami ulokowanymi w wodzie, wspinanie się na linę, drabinki zamocowane na fortyfikacjach, wbieganie i zbieganie ze schodów, skakanie po ściankach, czołganie pod zasiekami - czyli to, z czego Runmageddon słynie. Niby nic odkrywczego dla kogoś, kto pobiegł któryś raz, jednak emocje i niespodzianki na trasie ciągle inne.
Lokalizacja, fortyfikacje, Twierdza Modlin w pełnej krasie. Mogliśmy wbiegać, wchodzić i czołgać się tam, gdzie zazwyczaj normalni ludzie być nie mogą. Bawiliśmy się przy tym świetnie, biegliśmy na luzie - dopóki, dopóty nie zaczęły się podbiegi. Luz się skończył a zaczęło mocne napięcie mięśni zbliżające się do maksymalnego. Ból potworny, a biec trzeba, podejście pod górę, zjazd z górki na jednej nodze i pośladku, i znowu podbieg, podejście, zjazd i bieg po krzakach, pokrzywach i ostach.
"Jedziesz, jedziesz"
Podczas tych biegów nauczyłam się, że jak mówią, że została połowa drogi, to jest to jedno wielkie kłamstwo, a za tobą dopiero tak naprawdę jedna czwarta dystansu. Zresztą tym razem miałam wrażenie , że na trasie wszyscy kłamią, na czele z moim biegowym Jastrzębiem, który co jakiś czas krzyczał motywująco "jedziesz, jedziesz", a ja prześmiewczo rozglądałam się za jakimś autostopem.
Żadnego po drodze nie spotkałam, więc trzeba było dobiec. Gdzieś na trasie ludzie pilnujący przeszkód zaczęli krzyczeć, że jestem drugą dziewczyną na trasie.
Myślałam, że znowu kłamią
Lecimy z Jastrzębiem ku mecie. Ciuchy porwane, brud i kurz wszędzie. Wiem, że na końcu czeka mnie coś, czego nie znoszę. To ten wstrętny kontener z lodowatą wodą, którego boje się za każdym razem przeokrutnie. Odwrotu jednak nie ma. Wchodzę, krzyczę, zimno, uciekam stamtąd w stronę mety. Jestem, Jastrząb też, a tam znowu kłamią. Druga dziewczyna na mecie. Nie wierzę, zresztą nieważne, ważne, że się udało dobiec i pokonać ciężką trasę.
Godzinę później się potwierdziło. Tak, druga dziewczyna na mecie w kremowej serii Elite z czasem 2 godziny i 40 minut z groszami.
Głód rośnie
Stanęłam na podium, odebrałam trofeum, nagrody… i wtedy też pojawił się głód i apetyt, nie tylko na jakiś dobry makaron, ale i na mocniejsze treningi i pudło w następnych biegach przeszkodowych.
Ale o tym miałam myśleć po regeneracji i lekkim wybieganiu. A to czekało mnie jeszcze tego samego dnia, a w zasadzie nocy, podczas Nocnego Runmageddonu, w którym wzięłam udział wraz z większą ekipą Bravehearts Legionowo. Tu było mokro, straszno i ciemno. Uzależnienie jednak tak ma, że te negatywne aspekty zostają niezauważalne.
Autor: Anna Szlendak
Źródło zdjęcia głównego: Bartek Tarczyński