33-letni ogrodnik zmarł po tym, jak dotknął śmiertelnie trujących kwiatów tojadu nazywanego również mordownikiem. Mężczyzna opiekował się ogrodem w jednej z posiadłości w Alton w Wielkiej Brytanii.
Jak donoszą brytyjskie media, 33-letni ogrodnik Nathan Greenaway zmarł na skutek dotknięcia trującej rośliny - tojadu. Rosła ona w posiadłości milionera Christophera Ogilvie Thompsona.
Przed śmiercią mężczyzna miał objawy podobne do tych, które występują podczas silnego zatrucia. Cierpiał na zawroty głowy i biegunkę. Trafił pod opiekę lekarzy, którzy mimo wykonanych badań nie byli w stanie ocenić, co się dzieje.
Greenaway zmarł 7 września br. w szpitalu po pięciu dniach walki z licznymi dolegliwościami. Wstępne śledztwo wykazało niewydolność wielonarządową. Nagła śmierć mężczyzny niepokoiła jego ojca Richarda. Starał się dowiedzieć, co było przyczyną pogorszenia się stanu zdrowia Nathana.
Piękny, ale śmiercionośny
Pod naciskiem ojca histopatolog Asmat Mustajab wykonał szereg dodatkowych badań. Okazało się, że najprawdopodobniej niewydolność wielonarządowa była wynikiem kontaktu z trującym tojadem.
Pomimo że roślina jest niezwykle piękna, spotkanie z nią nie należy do bezpiecznych. Zatrucie może wystąpić poprzez spożycie lub kontakt z kwiatem. W ciężkich przypadkach powoduje wymioty, zawroty głowy i biegunkę. Kolejnym stadium zatrucia jest kołatanie serca, jego paraliż (także paraliż dróg oddechowych), a następnie zgon.
Tojad - który rośnie również w Polsce (dziko, jest objęty ochroną gatunkową) - zabił już wiele osób. Odpowiedzialny jest m.in za śmierć kanadyjskiego aktora Andre Nobla. Zmarł on po przypadkowym spożyciu rośliny w 2004 roku.
Autor: PW/map / Źródło: Telegraph
Źródło zdjęcia głównego: Yellowstone Gallery Collection