Praktycznie na wszystkim, czego dotykamy, może znajdować się koronawirus SARS-CoV-2. Eksperci przestrzegają jednak przed paniką i podkreślają, że do zakażenia może dojść dopiero wtedy, gdy przeniesiemy patogen na błony śluzowe. Dlatego tak ważna jest regularna dezynfekcja rąk, częste ich mycie oraz unikanie dotykania twarzy.
Badań zmierzających do ustalenia, jak długo cząsteczki koronawirusa mogą się utrzymywać na różnego rodzaju powierzchniach, na całym świecie przeprowadzono już wiele. Niedawno pisaliśmy o eksperymencie przeprowadzonym przez naukowców z Commonwealth Scientific and Industrial Research Organisation (CSIRO), którego wyniki opublikowano w piśmie "Virology Journal".
Wykazano dłuższą żywotność wirusa SARS-CoV-2, niż dotychczas sądzono, i znacznie dłuższą od wirusów grypy typu A. Badacze podkreślali, że eksperyment potwierdził znaczenie mycia rąk i dezynfekcji powierzchni.
Taką samą opinię wyraził dr hab. Piotr Rzymski, ekspert w dziedzinie biologii medycznej i badań naukowych Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. - SARS-CoV-2 może się znaleźć na plecaku, ubraniach czy wózkach sklepowych, ale samo dotknięcie takiego przedmiotu nie oznacza zakażenia. Wirus musiałby się dostać na błony śluzowe, dlatego dezynfekcja rąk to podstawa - podkreślił.
Symulacje a rzeczywistość
Jak zauważył naukowiec, przetrwanie koronawirusa SARS-CoV-2 poza ustrojem zaczęto badać już w marcu na różnych modelach eksperymentalnych. Przypomniał, że w badaniach wykorzystywano różne powierzchnie, na które aplikowano wirusa, a później sprawdzano, jak długo jest on w stanie się tam utrzymać.
- Co ważne, sprawdzano nie tylko to, czy udaje się wykryć fragmenty jego genomu, ale też, czy nadal jest on zakaźny – tłumaczył Rzymski.
Mówił, że badania wykazały, że powierzchnie takie, jak blaty, klamki w miejscach publicznych czy koszyki w sklepach powinny być dezynfekowane preparatami przede wszystkim zawierającymi mocny alkohol.
- Trzeba pamiętać, że badania wykonywano w całkowicie ustabilizowanych warunkach pod względem temperatury, wilgotności, i że tych powierzchni nikt nie ruszał. W normalnych warunkach ludzie często działają na nią, na przykład pocierając powierzchnię, przemieszczając przedmioty - a tego badania już nie uwzględniały - podkreślił.
"Pamiętajmy o dokładnym umyciu rąk bądź ich zdezynfekowaniu"
- Praktyczna wiedza, która z tego płynie jest taka, że w miejscach publicznych i miejscach pracy powierzchnie powinny być dezynfekowane, a my powinniśmy regularnie dbać o higienę rąk i to również, jeśli nosimy maseczki, bo one też nie są doskonałą, idealną formą ochrony. Po powrocie do domu pamiętajmy o dokładnym umyciu rąk bądź ich zdezynfekowaniu - dodał.
- Wiele osób ma wątpliwości, czy wirus mógłby być obecny na ich odzieży i czy w związku z tym mogłaby ona stać się źródłem zakażenia. Badania przetrwania wirusa na tkaninach wskazują, że zakaźny koronawirus może na nich przetrwać nawet do dwóch dni. Trzeba jednak zwrócić uwagę na bardzo ważną rzecz: wirus przenosi się przede wszystkim przez aerozole, przez krople wydobywające się z naszych ust. Jeżeli mamy kontakt z osobą zakażoną, to żeby doszło do zakażenia, wirus musi zostać przeniesiony na błony śluzowe. Najczęściej dochodzi do tego bezpośrednio, przy bliskim kontakcie i niezasłoniętych ustach i nosie - mówił.
Zdaniem eksperta w analizach dotyczących utrzymywania się patogenu na tkaninie materiał razem z nałożonym wirusem wkładano do specjalnego płynu, który go z tych tkanin wymywał.
- To jest model, który jednak absolutnie nie odzwierciedla tego, co dzieje się w rzeczywistości, bo toby oznaczało, że my musielibyśmy później na przykład ssać lub lizać naszą odzież, żeby wirusa wydostać z włókien. Wynika więc z tego, że w warunkach nieklinicznych, pozaszpitalnych nie stanowi ona istotnego ryzyka - zapewnił.
W sklepach i szkołach
Rzymski podkreślił, że podobnie jest w przypadku na przykład przymierzania odzieży w sklepach. Jak tłumaczył, "nie jest to ryzykowne zachowanie, o ile pamiętamy o dezynfekcji rąk".
- Wchodząc do sklepów, przy wejściu mamy stanowiska do dezynfekcji, wychodząc również możemy z dezynfekcji skorzystać. W ten sposób eliminujemy ryzyko transmisji z rąk na odzież lub z odzieży na nasze ręce, a dalej na błony śluzowe. O ile takiego scenariusza zakażenia nie można wykluczyć na poziomie teoretycznym, to jest on skrajnie nieprawdopodobny – ocenił.
Dodał, że podobnie wygląda sytuacja między innymi z plecakami czy przyborami szkolnymi dzieci - w przypadku kiedy uczestniczą one w nauczaniu tradycyjnym.
- Kiedy krople z wirusem wysychają, w zasadzie uniemożliwiają mu dalsze przedostawanie się. Wyobraźmy sobie na przykład krople, które wsiąkają w kartkę papieru. Żeby uruchomić cały cykl, w którym wirus może przedostać się na błony śluzowe, musielibyśmy wirusa przenieść znowu do czegoś płynnego. Podobnie jest z tornistrem, plecakiem, zeszytami. Jeżeli chodzi o ten aspekt życia szkolnego, to absolutnie nie jest to droga transmisji wirusa - zaznaczył.
Kluczowa sprawa: higiena rąk
Rzymski podkreślił, że najważniejszą, a zarazem najprostszą metodą przecinania łańcucha przedostawania się wirusa z rozmaitych powierzchni na nasze błony śluzowe jest po prostu odpowiednia i regularna higiena rąk.
- Nawet jeśli mamy kontakt z powierzchniami, gdzie wirus mógł się znajdować, czy nawet znalazł się na naszej skórze, to jeszcze w ten sposób nas nie zakaża. Nie ma też żadnych dowodów na to, by koronawirus zakażał przez rany, tym bardziej przez drobne skaleczenia. Żeby doszło do zakażenia, wirus musiałby się dostać do błon śluzowych, czyli ręka musiałaby dotknąć nosa, oczu czy ust - zaznaczył.
- Dezynfekcja i higiena rąk, poza zasłanianiem ust i nosa oraz dystansem fizycznym, to naprawdę podstawa. Wirus, w formie aktywnej, na skórze ludzkiej może przetrwać do dziewięciu godzin, ale środki odkażające na bazie mocnego alkoholu inaktywują go w 15 sekund - dodał.
Autor: kw//rzw / Źródło: PAP, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock