Nikt nie został tutaj oszukany, a jeżeli kogokolwiek próbowano oszukać, to nie austriackiego biznesmena - stwierdził Jarosław Kaczyński. W wywiadzie opublikowanym w środę komentował nagrania, na których rozmawia z Geraldem Birgfellnerem o budowie wieżowca w centrum Warszawy. Prezes PiS dodał, że Austriak "żądał pieniędzy za prace, które były nieudokumentowane w żaden sposób".
Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej odniósł się między innymi do tak zwanych taśm Kaczyńskiego, które opublikowała "Gazeta Wyborcza".
"Żądał pieniędzy za prace, które były nieudokumentowane w żaden sposób"
- Rozmawiam normalnie, nie mówię i nie powiedziałem nic o rzeczach, które mogłyby być przeciwko mnie wykorzystane - podkreślił Kaczyński w wywiadzie dla PAP.
Przyznał, że to, że rozmowa została nagrana, to dla niego "przykre zaskoczenie". - Wprawdzie miałem rosnące wątpliwości wobec pana Birgfellnera, ale - mimo wszystko - takiej rzeczy się nie spodziewałem - zaznaczył.
Przekonywał, że Birgfellner "żądał pieniędzy za prace, które były nieudokumentowane w żaden sposób". - Jego żądanie można streścić do tego, że miałbym zmusić radę nadzorczą i zarząd spółki Srebrna, żeby wbrew prawu, wbrew ustawie o rachunkowości wypłaciły mu pieniądze, czego (ani - red.) nie chciałem, ani nie mogłem zrobić. Żadne z tych ciał nie uległoby podobnym żądaniom - zaznaczył prezes PiS.
Twierdził, że "między byciem we władzach fundacji, która ma jakiś majątek, a władzą właściciela jest przepaść".
"Nic, co robi nasza partia, nie jest finansowane przez Srebrną"
Kaczyński odniósł się też do zarzutów, że podczas rozmowy z Austriakiem złamał artykuł 24 ustawy o partiach politycznych. Stanowi on, że "partia polityczna nie może prowadzić działalności gospodarczej".
- To śmieszny zarzut. Rzeczywiście, rozmawiałem o tym dobrych kilka razy. To nie jest zakazane. To partia nie może prowadzić działalności gospodarczej. Zauważmy, że wielu posłów jest biznesmenami. Nie prowadziłem tych rozmów dla partii czy w jej imieniu, tylko w imieniu fundacji. A fundacja jest prawnie całkowicie oddzielona od partii. Wielu mówi o Srebrnej, jako zapleczu gospodarczym naszej partii. Otóż tak nie jest. Nie ma między PiS a spółką Srebrna, bo w niej jest majątek fundacji, żadnych przepływów finansowych. Nic, co robi nasza partia, nie jest finansowane przez Srebrną - podkreślił prezes PiS.
Zaznaczył przy tym, że "jest związek personalny, polegający na tym, że jestem szefem partii i jednocześnie przewodniczącym rady fundacji". - Tego żadna ustawa ani też żadne zasady moralne nie zabraniają - dodał.
Kaczyński podkreślał, że w sprawie budowy wieżowca "nie mógł podjąć żadnej decyzji sam". - Rada fundacji musiała w tej sprawie podjąć jednogłośną decyzję. Jeżeli chodzi o załatwianie spraw ze Srebrną, mogłem jedynie stwierdzić, że przedsięwzięcie jest dla spółki pożyteczne bądź nie, ale nie mogę jej wydawać poleceń, szczególnie niezgodnych z prawem - powiedział.
Prezes PiS przekonywał, że "nie może wydać polecenia wyprowadzenia pieniędzy ze spółki". - Zapłacenie za nierozliczone działania, nawet gdyby miały miejsce, a dzisiaj mam co do tego wątpliwości, to właśnie wyprowadzenie pieniędzy ze spółki, czyli ewidentne przestępstwo - mówił.
Prezes PiS: wielokrotnie proszono Birgfellnera, żeby zawarł umowę
Kaczyński był też pytany, jakie umowy były zawarte z Birgfellnerem.
- Nic nie wiem o umowie, chociaż wielokrotnie proszono tego pana, żeby takową zawarł. Przedstawił tylko jedną rozliczoną fakturę z Baker McKenzie na 101 tysięcy euro - rozbitą na konkretne, wykonane działania. Za tę fakturę, pod warunkiem jej refakturowania na Srebrną, spółka mogła zapłacić. I to zaproponowałem - odparł.
Dodał, że "było kilka rachunków, które na siłę można było uznać, razem na niewielką sumę".
- Reszta to były rzeczy na zasadzie "mnie się należy i tyle". Nie można było tego zapłacić. Ogólna suma to 2,5 miliona złotych. Zaproponowałem temu panu, że jeżeli ma przeświadczenie, że mu się coś należy, to niech pójdzie do sądu - przypomniał Kaczyński.
Wskazywał też, że Birgfellner "zanim zaczął się domagać znacznej opłaty, domagał się, żeby Srebrna pożyczyła kilka milionów firmie Nuneaton". - Władze spółki nie widziały do tego żadnych podstaw. Ta pożyczka nie miałaby żadnej podstawy. Wydaje mi się, że zdawał sobie sprawę, że ma kłopot z udowodnieniem tej sumy, wolał, żeby była mu pożyczona - stwierdził prezes PiS.
- Wyraźnie powiedziałem, że inicjatywa nie ma szans, że trzeba ją zamknąć. Prośbę o pożyczkę tych milionów złotych, żeby ten pan mógł dalej funkcjonować, zrozumiałem jako pożyczkę na życie jego i jego żony. Spółka nie była tym zainteresowana. Kiedy okazało się, że nie dojdzie do pożyczki, wtedy, po pewnej przerwie, wybuchła afera - mówił.
Zdaniem Kaczyńskiego, "nikt nie został tutaj oszukany, a jeżeli kogokolwiek próbowano oszukać, ewentualnym oszukiwanym nie był ten pan".
Taśmy Kaczyńskiego
"Gazeta Wyborcza" opublikowała 29 stycznia pierwszy stenogram nagrania rozmowy prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera i dwóch innych osób. Rozmowa dotyczyła między innymi planów budowy w Warszawie składającego się z dwóch wież biurowca przez powiązaną z Prawem i Sprawiedliwością spółkę Srebrna.
Budowa miała być sfinansowana z kredytu udzielonego przez bank Pekao SA w wysokości do 300 milionów euro, czyli około 1,3 miliarda złotych. Ostatecznie inwestycja została zawieszona.
W czwartek 7 lutego "Wyborcza" ujawniła fakturę z czerwca 2018 roku, którą wystawiła spółka Nuneaton, powołana przez spółkę Srebrna specjalnie do budowy bliźniaczych wież w centrum Warszawy. Jak podała "GW", w sumie z podatkiem VAT austriacki biznesmen Gerald Birgfellner, który kierował Nuneatonem, domaga się od Srebrnej 1 miliona 580 tysięcy zł. Dziennik podkreśla, że jest to jedna z czterech faktur, którą miał wystawić Birgfellner.
Autor: ads/adso / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24