W czwartek Sąd Najwyższy uniewinnił kardiochirurga Mirosława G. od zarzutu nieumyślnego doprowadzenia do śmierci pacjenta. Pełnomocnik rodziny zmarłego zapowiedział, że będzie rozważał złożenie skargi nadzwyczajnej do Izby Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego.
Sąd Najwyższy argumentował, że uniewinnienie ma dwie podstawy. Pierwsza "to brak odpowiedniego materiału dowodowego, z którego można byłoby wnosić o obowiązku podjęcia tego zachowania, które było w akcie oskarżenia", a druga to brak możliwości ustalenia powiązania pomiędzy zaniechaniem działań przez Mirosława G. a śmiercią pacjenta.
Gazik pozostawiony w sercu pacjenta
Dr Mirosław G. - były ordynator kardiochirurgii szpitala MSWiA w Warszawie - od początku nie przyznawał się do winy. W 2006 roku w klinice operował Floriana M. Pacjent operację przeżył, ale cztery dni po jej przeprowadzeniu jego stan się pogorszył. Wówczas personel szpitala odkrył, że w jego sercu został gazik, używany podczas operacji. Zdaniem prokuratury zawiadomiony o tym dr Mirosław G. miał nie zareagować w porę i za późno zdecydować o ponownym operowaniu M. Niedługo potem Florian M. zmarł.
Według prokuratury Mirosław G. miał wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi "nie zastosować procedury, która mogłaby odkryć lub wykluczyć obecność ciała obcego u pacjenta", zaś jego pozostawienie "miało doprowadzić do skutku w postaci śmierci pacjenta".
Sąd Najwyższy zaznaczył, że "żeby móc odpowiadać za zaniechanie, musi być obowiązek zapobieżenia skutkowi. Ten obowiązek nie jest dobrowolnym obowiązkiem, ale ma być obowiązkiem natury prawnej. Tego nie ustalono" - wskazał Sąd Najwyższy w uzasadnieniu wyroku. SN podkreślił, że zarzut jest bardzo konkretny, ale wymagał udowodnienia, że na oskarżonym ciążył obowiązek zarządzenia badania, mającego potwierdzić lub wykluczyć zostawienie ciała obcego w organizmie, o którym mowa w akcie oskarżenia.
Najpierw zarzut zabójstwa pacjenta, potem nieumyślne doprowadzenie do śmierci
Początkowo - w 2007 roku - prokuratura postawiła G. w sprawie Floriana M. zarzut zabójstwa pacjenta z zamiarem ewentualnym (oznaczający, że co najmniej godził się na jego śmierć). Pod tym m.in. zarzutem lekarz, zatrzymany w szpitalu w lutym 2007 roku przez CBA. Dwa dni po zatrzymaniu, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zwołał specjalną konferencję, na której przedstawiono film z zatrzymania Mirosława G. i przeszukania jego mieszkania. Ziobro stwierdził wtedy: "Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie".
G. został aresztowany na kilka miesięcy. Potem areszt uchylono. Zarzut zabójstwa prokuratura zmieniła na nieumyślne doprowadzenie do śmierci.
W maju 2017 roku Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów po trwającym od 2012 roku procesie uniewinnił Mirosława G. od zarzutu doprowadzenia do śmierci pacjenta oraz umorzył wątek popełnienia przez niego błędu medycznego - chodzi o zarzut "nieusunięcia ciała obcego z komory serca" przez co G. "miał narazić pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia".
W listopadzie 2017 roku Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał wyrok Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów w części uniewinniającej Mirosława G. Uchylił zaś umorzenie zarzutu jego błędu medycznego i stworzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia F. - ten wątek sprawy wrócił do Sądu Rejonowego.
Sąd Najwyższy oddalił kasację i uniewinnił Mirosława G.
Prokuratura i pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych złożyli kasację do Sądu Najwyższego od wyroku uniewinniającego. W czwartek SN oddalił ją jako bezzasadną i uniewinnił Mirosława G. Zasądził też od oskarżycieli posiłkowych oraz Skarbu Państwa na rzecz Mirosława G. zwrot kosztów sądowych.
- Pan G., któremu przez tyle lat zarzucano to, że miał spowodować śmierć pacjenta, nie spowodował jej. Nie był nawet odpowiedzialny w sensie prawnym za leczenie tego pacjenta. Odpowiedzialność spoczywała na innych osobach. Gdyby oskarżyciele wzięli tę kwestię na samym początku pod uwagę, myślę, że w ogóle do tej sprawy by nie doszło - mówiła po ogłoszeniu wyroku obrońca Mirosława G. mec. Beata Czechowicz.
Dodała też, że rola Mirosława G. sprowadzała się do tego, że zoperował pacjenta, natomiast opieka na oddziale intensywnej terapii należała do innych lekarzy i to na nich spoczywał ciężar prawny odpowiedzialności za to, żeby żaden negatywny skutek w życiu i zdrowiu pacjenta nie nastąpił.
- To nie oznacza, że ci lekarze ponoszą jakąkolwiek odpowiedzialność, ponieważ pacjent według statystyk medycznych mógł umrzeć także wówczas, gdyby w jego ciele nie został gazik i gdyby operacja z punktu technicznego została przeprowadzona idealnie. To była po prostu osoba bardzo chora - zaznaczyła.
Będzie skarga nadzwyczajna do Izby Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego?
Wyrok Sądu Najwyższego skomentował także pełnomocnik rodziny zmarłego. Adwokat Rafał Rogalski powiedział, że czuje się "zawiedziony", a wyrok jego zdaniem jest "niesprawiedliwy". - Po 12 latach postępowania i zgromadzenia istnych dowodów oraz opinii wskazujących na wyraźny związek przyczynowo skutkowy pomiędzy pozostawieniem gazy w sercu a śmiercią pacjenta, okazuje się, że Mirosław G. jest niewinny - mówił. Jego zdaniem orzeczenie SN jest "w sposób jaskrawy sprzecznie ze zgromadzonym materiałem dowodowym".
Zapowiedział też, że będzie rozważał złożenie skargi nadzwyczajnej do Izby Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego. - Rozważymy, czy są w ogóle podstawy prawne - stwierdził.
W tej sprawie przed sądem stanęła też instrumentariuszka. Jej proces zakończył się kilka lat temu warunkowym umorzeniem sprawy na okres jednego roku próby. W trakcie tamtego procesu, oskarżyciele posiłkowi wskazywali, że kobieta próbowała naprawić błąd i to ona poinformowała przełożonych o zagrożeniu.
Wciąż trwa inny proces Mirosława G. dotyczący przyjmowania kopert z pieniędzmi od pacjentów (za część czynów został już skazany na więzienie w zawieszeniu).
Autor: kb//kg / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24