11 marca trzęsienie ziemi u wybrzeży Japonii i następujące po nim tsunami pozbawiło życia ponad 23 tysiące ludzi, a ponad pół miliona pozostawiło bez dachu nad głową. Z powodu silnych wstrząsów uszkodzone zostały dwie elektrownie atomowe, a z reaktorów zaczęła wyciekać skażona woda. Kryzys nie został opanowany do dziś i po raz kolejny wywołał dyskusję na temat bezpieczeństwa energii jądrowej.
Trzęsienie ziemi o sile 9 stopni w skali Richtera uderzyło 11 marca o godzinie 14.46 w północno-wschodnie wybrzeże wyspy Honsiu. Najbardziej ucierpiały prefektury Sendai, Minamisan i Fukushima. Zniszczenia dopełniła fala tsunami, która zmiotła z powierzchni ziemi tysiące domów, samochodów, dróg i mostów. Kataklizm zabił 15 tysięcy osób, ciał 8 tysięcy z nich do tej pory nie odnaleziono. (Czytaj więcej o trzęsieniu)
Eksplozje w elektrowniach
Wkrótce po wstrząsach w dwóch elektrowniach Fukushima I i II doszło do serii wybuchów wodoru w reaktorach, a następnie do wycieku substancji radioaktywnych do morza. Ewakuowano ludzi z bezpośredniego sąsiedztwa elektrowni, ale uszkodzone reaktory wciąż wymagały chłodzenia. Na miejscu zostali ochotnicy, gotowi pracować ryzykując zdrowiem. Świat nazwał ich ''samurajami z Fukushimy''.
Nuklearna panika
Uspokajające początkowo informacje przerodziły się w alarmujące doniesienia o wielokrotnym przekroczeniu norm promieniowania w pobliżu elektrowni oraz kolejnych wyciekach skażonej wody do oceanu. Zaczęto mówić o tragedii porównywanlej z katastrofą w Czarnobylu, a na początku kwietnia Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej przyznała awariom siódmy, najwyższy stopień w skali zdarzeń jądrowych. Z obawy przed promieniowaniem, wstrzymano eksport niektórych produktów z Japonii, m.in. ryb i wołowiny.
Rozgorzała też dyskusja na temat bezpieczeństwa energii jądrowej. Japonia przed trzęsieniem polegała na niej w około 30 procentach, co po awariach naraziło kraj na utratę stabilności energetycznej. Padły również pytania o bezpieczeństwo budowania elektrowni atomowych na terenach sejsmicznych.
Stracone miliony i fotel premiera
Według ostatnich danych, awarie kosztowały operatora elektrowni, firmę TEPCO, 74 miliardy dolarów, a japońskiego premiera Naoto Kana pozbawiły stanowiska. W czerwcu przetrwał wprawdzie głosowanie nad wotum nieufności w parlamencie, ale w sierpniu sam podał się do dymisji.
W listopadzie, ponad pół roku po kataklizmie, na teren Fukushimy wpuszczono dziennikarzy. Sytuacja nadal jest jednak trudna: w grudniu TEPCO poinformowała o kolejnym wycieku radioaktywnych substancji. Szacuje się, że skutki awarii będą odczuwane jeszcze przez co najmniej pół wieku.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: M.Baj/tvn24.pl (Reuters, APTN), Fot. EastNews