Niedziela, 13 kwietnia 21:00- Nie ma mowy o żadnym przełomie. Na razie są tylko jakieś zapowiedzi, deklaracje, obietnice, ale nie ma konkretów. Nie wierzę w te wszystkie "przepraszam", jakie padały z mównicy. To było zwykłe mydlenie oczu - tak Nadzwyczajny Zjazd PZPN-u podsumowywał w Magazynie "24 godziny" były poseł Samoobrony i trener Janusz Wójcik. Mirosław Drzewiecki odpowiadał: - Wierzę Listkiewiczowi.
Minister sportu Mirosław Drzewiecki uznał niedzielny Nadzwyczajny Zjazd PZPN, na którym prezes Listkiewicz zapowiedział dymisję zarządu (i swoją własną) na 14 września za "bardzo ważny". Dodał, że nie czuje się oszukany przez Michała Listkiewicza - minister mówił w piątek w Magazynie "24 godziny" (CZYTAJ WIĘCEJ), że usłyszał od niego zapewnienie, że do dymisji poda się tuż po Euro 2008 (finał 29 czerwca - red.).
- Tu nie chodzi o te kilka dni. To był bardzo ważny Zjazd. Wszystko na co się umawiałem z prezesem Listkiewiczem zostało tak naprawdę dotrzymane i za to dziękuję – także innym działaczom - mówił Drzewiecki, podkreślając, że jedyną szansą na oczyszczenie sytuacji w polskim futbolu "jest zmiana związkowych sterników". - Polska piłka potrzebuje nowych ludzi, do których Polacy będą mieli zaufanie - podkreślał.
"Nie będzie dymisji, będą normalne wybory - tylko wcześniejsze"
Ale były trener i były przewodniczący sejmowej komisji kultury i sportu Janusz Wójcik studził entuzjazm ministra: - Dużo się nie pomyliłem od czasu naszej ostatniej rozmowy w tym studiu (Wójcik też był gościem piątkowego Magazynu "24 godziny" - red.). Byłem wtedy sceptyczny, mówiłem, że żadnego przełomu podczas niedzielnego zjazdu nie będzie i tak się stało. Nie było żadnej uchwały, nie było głosowania nad dymisją zarządu. Była tylko zwykła deklaracja, nic więcej - zaznaczał Wójcik.
Jego zdaniem nie można nawet mówić o "zapowiedzi dymisji", tylko o "zapowiedzi wcześniejszych wyborów w Związku" - a to według Wójcika duża różnica. - Prezes Listkiewicz powiedział, że odbędą się przyśpieszone wybory do władz i nikt tego 14 września nie będzie tak naprawdę musiał się podawać do dymisji. Zarząd nie poinformował dzisiaj, o czym tak naprawdę rozmawiał w sobotę, nie było mowy o żadnej uchwale a taka byłaby niezbędna - podkreślał. Wójcik dodał też, że "nie wierzy w przeprosiny Listkiewicza i innych przedstawicieli zarządu". - Nie mogli nie wiedzieć o skali tego korupcyjnego zjawiska. To były przeprosiny na zamydlenie oczu.
Byłemu trenerowi reprezentacji Polski wtórował europoseł Ryszard Czarnecki: -Rozwiążę ten spór między panami. Jerzy Engel, wiceprezes związku, sam mówił dziś, że nie podaje się do dymisji. To na razie zapowiedź. Za pięć miesięcy na zjeździe wyborczym dotychczasowy zarząd odejdzie w sposób naturalny. Różnica polega na tym, że stanie się to trzy miesiące wcześniej niż było to wcześniej planowane. Niedzielny Zjazd to nie jest żaden wielki przełom – mówił europarlamentarzysta.
Jest uchwała, czy tylko słowa?
Drzewiecki obstawał przy swoim, choć zaznaczał, że z Wójcikiem i Czarneckim "nie chce rozgrywać tutaj meczu ani toczyć wojen". – Michał Listkiewicz powiedział na niedzielnym zjeździe: Z dniem 14 września ja i cały zarząd podajemy się do dymisji. Słyszeliśmy to wszyscy i mnie to wystarczy – przypominał minister. A Czarnecki odpowiadał: - Listkiewicz w ciągu ostatnich trzech lat sześciokrotnie zapowiadał swoją dymisję. Ten jest już siódmy.
- Ani pan Wójcik, ani pan Czarnecki nie są członkami zarządu PZPN. Listkiewicz jest człowiekiem, który ma sukcesy i może wyjść z honorem z tej sytuacji. Potwierdził mi, że wczoraj zarząd w formie uchwały podjął jednogłośną decyzję o wcześniejszym podaniu się do dymisji 14 września. Podkreślam – stało się to w drodze uchwały – zaznaczał minister Drzewiecki.
Zjazd przerwany w najważniejszym momencie?
W negatywnych ocenach niedzielnego Zjazdu europoseł Czarnecki zwracał uwagę na jeszcze jeden fakt: - To miał być Zjazd poświęcony walce z korupcją. Żadnej stosownej uchwały w tej sprawie jednak nie podjęto. Ludzie siedzieli siedem godzin i poza wysłuchaniem kilku ciekawych głosów i zjedzeniem dobrego obiadu niewiele więcej się wydarzyło. Nie ma decyzji w sprawie zasad karania klubów zamieszanych w aferę korupcyjną.
- Nic na szybko. Dopiero w piątek Polska się dowiedziała, że nie pięć, a 29 klubów zamieszanych jest w sprawie korupcji. Nadzwyczajność tej sytuacji polegała na tym, że wszyscy zostali taką informacją sparaliżowani. Mamy tak po prostu skreślić największe polskie kluby, które miały przecież lepsze i gorsze czasy, degradując je? – pytał retorycznie minister Drzewiecki. I dodawał: Trzeba rozsądnie zastanowić się nad tym, jak karać te kluby. To musi być naprawdę przemyślana decyzja.
Z argumentami Drzewieckiego nie zgodził się Czarnecki: Nie może być taryfy ulgowej tylko dlatego, że klubów zamieszanych w aferę korupcyjną jest więcej niż myślano – zaznaczał.