Słabe wyniki zawodników i alkoholowe ekscesy działaczy - w ciemnych barwach rysuje się obraz polskiego sportu po igrzyskach w Pekinie. Mimo to, o zmianę na lepsze będzie trudno - mówi prezes PKOL Piotr Nurowski.
Nurowski z jednej strony przekonuje, że marzą mu się radykalne cięcia i wprowadzenie do związków młodych, dynamicznych ludzi, a z drugiej asekuracyjnie tłumaczy, że nie będzie to łatwe.
- Sprawa jest delikatna, pamiętamy jak FIFA zareagowała, gdy rząd próbował naprawić PZPN. Jednak zgadzam się, że kiedy działacze decydują o ustawianiu sztafet i kto na której zmianie biega, to jest prawdziwy koniec świata - mówi "Polsce" Nurowski.
W "Przeglądzie Sportowym" prezes obiecuje jednak, że zmiany będą. - Niektórzy trenerzy i działacze nie dostosowali się do atmosfery i postawy sportowców. To też jest mój dramat. Chciałem publicznie przeprosić polskich kibiców. Jest mi wstyd. W wiosce olimpijskiej takie numery! Jeśli PZLA nie da sobie rady, to my się z ministrem w to włączymy i gwarantuję, że sprawa nie zostanie zamieciona pod dywan.
Prezes PKOL przyznał jednocześnie, że ma już za sobą pierwsze rozmowy z ministrem sportu Mirosławem Drzewieckim, z którym razem będą szukać recepty na uleczenie polskiego sportu. - Jest propozycja, by to sztab olimpijski dzielił kasę na związki, a nie ministerstwo - zdradza Nurowski.
Źródło: Polska, Przegląd Sportowy