Nowe wątki w sprawie Krzysztofa Olewnika. Po dziewięciu latach od porwania biznesmena w jego domu odkryto nowe ślady krwi. Policja ponownie zbadała też miejsce ukrycia zwłok, ponieważ znaleziono tam włosy, które nie należały do Olewnika.
Po prawie dziewięciu latach od porwania i siedmiu od zabójstwa Krzysztofa Olewnika w sprawie pojawiły się zupełnie nowe dowody, do których dotarł tvn24.pl. Przypomnijmy: wedle obowiązującej wcześniej wersji wieczorem 26 października 2001 roku Włodzimierz Olewnik zorganizował w domu Krzysztofa w Drobinie przyjęcie dla policjantów z płockiej drogówki. Goście mieli się rozejść około godziny 23. Kilka godzin później Krzysztof Olewnik został porwany, a dwa lata później brutalnie zamordowany.
Dwie imprezy u Olewnika?
Pod koniec 2009 roku prokuratorzy ponownie przeszukali jego dom w podpłockim Drobinie i natrafili na nieznane dotąd ślady krwi na sofie. Okazało się, że należy ona do mężczyzny, który nie brał udziału w imprezie z policjantami i jest jej na tyle dużo, że mogła pochodzić od rany postrzałowej.
Pojawiła się hipoteza, że w nocy przed uprowadzeniem Krzysztofa w jego domu odbyły się dwa przyjęcia: jedno z miejscowymi policjantami, drugie, gdy funkcjonariusze już wyszli. To podczas tej drugiej mogło dojść do morderstwa. Rodzina porwanego zapewnia jednak, że Olewnik nie miałby czasu zorganizować drugiej imprezy.
Włosy na miejscu zbrodni
Nowe tropy w śledztwie portal tvn24.pl ujawnił w październiku. W listopadzie poinformowaliśmy, że gdańscy prokuratorzy kolejny raz zbadali miejsce ukrycia zwłok Olewnika, czyli polanę pod miejscowością Różan. Okazało się, że na siatce, którą sprawcy zabójstwa owinęli ciało mężczyzny, znaleziono włosy, a przy badaniu części z nich udało się wyodrębnić DNA różne od kodu genetycznego Olewnika. Dowód ten miał zostać pominięty we wcześniejszym śledztwie.
Nowe tropy spowodowały, że gdańska prokuratura przedłużyła postępowanie w tej sprawie na czas nieokreślony, a sejmowa komisja śledcza przełożyła ogłoszenie raportu na styczeń albo luty.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: S.Maksymowicz/tvn24.pl