Sobota, 11 lipca Były szef UOP Gromosław Czempiński jest prawie pewien, że za zniknięciem szyfranta, chorążego Stefana Zielonki stoi obcy wywiad. Najprawdopodobniej rosyjski.
Trudno jednoznacznie powiedzieć, co się stało. Jednak najbardziej prawdopodobną była hipoteza, że Zielonka dał się zwerbować przez obcy wywiad. Myślę, że służby liczyły się z tym od samego początku - uważa Czempiński, który był gościem programu "24 godziny".
Były szef UOP-u wyklucza kraje członkowskie NATO spośród tych, które mogły być zaangażowane w przejęcie polskiego szyfranta. - Oczywiście, wszystkie inne państwa, a przede wszystkim Rosja, są zainteresowane taką wiedzą, jaką mógł dysponować - przekonuje.
"Ja bym zwerbował właśnie szyfranta. Był łatwym celem"
Grozi dekonspiracja
Szyfrant jest bardzo ważnym ogniwem każdych służb wywiadowczych. Jak podkreśla Czempiński, nie chodzi tylko o wiedzę dotyczącą samych szyfrów. - On posiada też informacje o liczbie agentów i oficerów na placówce, potrafi ich zidentyfikować. To są powierzchowne informacje, albo bardzo istotne dla obcych wywiadów - tłumaczył.
Jego zdaniem MON bagatelizuje zniknięcie Zielonki, bo nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji. - Tylko ludzie, którzy spędzili wiele lat w służbach zdają sobie sprawę, jakim niebezpieczeństwem jest każde przejęcie. To stwarza ryzyko dekonspiracji dla agentów na różnych kierunkach.
"Stefan wracaj. Nie rób siary"
Zniknął bez śladu
Chorąży Stefan Zielonka wyszedł z domu w pierwszy dzień Świąt Wielkanocnych. Kilka dni później jego zaginięcie zgłosiła policji jego żona. Jak donosiła prasa, przełożeni szyfranta przez dwa tygodnie nie wiedzieli o zaginięciu człowieka, który dysponował tak niebezpieczną wiedzą. Służba Wywiadu Wojskowego zaprzecza jednak tym doniesieniom.