- Po igrzyskach nie jestem zmęczony fizycznie, bardziej psychicznie, ale po zdobyciu medalu to jest już luzik, mógłbym góry przenosić - mów w Poranku TVN24 Leszek Blanik, nasz złoty medalista z Pekinu.
Gimnastyk stwierdził, że dziesięć polskich medali olimpijskich "to nie taki zły wynik". – Uważam że zawsze może być lepiej. Tak jak powiedział prezes Piotr Nurowski, tendencja spadkowa została zatrzymana. Zdobyliśmy więcej srebrnych medali. Wielu zawodnikom niewiele zabrakło do złota - oceniał złoty medalista. Blanik dodał, że konkurencja była dużo większa niż cztery lata temu i o wiele trudniej było zdobyć krążek.
Droga do sukcesu
Leszek Blanik zdradził, że przez dwa miesiące przed zawodami przygotowuje się w ciszy i spokoju. Dodał że nie budzi takiego zainteresowania mediów jak np. Otylia Jędrzejczak ale i tak przeszkadza mu wówczas szum medialny jego osoby. Natomiast już na dzień przed zawodami chętnie udziela wywiadów, bo jak twierdzi, to "część jego pracy jako sportowca".
Sportowiec przyznał, że podczas igrzysk w Pekinie bardzo się stresował. - Było ciężko, dziewięć dni czekałem na start. Wyciszałem się przeglądając album ze zdjęciami rodziny, słuchałem muzyki, razem z trenerem oglądaliśmy poprzednie występy – opowiadał w Poranku TVN24.
Atmosfera w wiosce olimpijskiej
- Nie odczuwaliśmy tam złej atmosfery, Jestem ponad to – stwierdził Leszek Blanik komentując incydent z polskim działaczem który zasnął na trawniku wioski olimpijskiej.
Złoty medalista dodał, że cieszy go fakt, iż o tych problemach zaczęto mówić. Według gimnastyka młodzi działacze mogą zmienić oblicze sportu.
- Dobrze że zaczęło się mówić o bolączkach wielu zawodników. Teraz władze sportowe zauważają problemy, zarówno ministerstwo jak i szef PKOL-u. W Pekinie w naszej misji było dużo młodych ludzi, którzy mogą zmienić oblicze polskiego sportu – uznał Leszek Blanik.
Syn woli grać na gitarze
Gimnastyk przyznał że jego syn na razie bardziej niż do sportu garnie się do "łobuzowania", a od treningu woli mikrofon i grę na gitarze.
Źródło: tvn24