Fotografował czerwcowe zamieszki 1956 roku z okien łazienki w mieszkaniu stryja. Wszystkie negatywy skrzętnie schował w szufladzie biurka, a po ogłoszeniu stanu wojennego w 1981 roku zakopał w ziemi. Dopiero po kilkudziesięciu latach ujrzały światło dzienne. - To jedna z niewielu serii autentyków zrobiona przez zwykłego obywatela - mówi z dumą kierownik Muzeum Powstania Poznańskiego. Od niedzieli każdy może obejrzeć je w sieci.
Czołgi, ranni, tłumy protestujących. Wszystko ujęte z ukrycia, zza firanki jednego z okien mieszkania przy ulicy Kochanowskiego 22 w Poznaniu. Młody Leszek Paprzycki przyjechał na pierwsze zebranie dotyczące obozu wojskowego w lipcu, na który się wybierał. Zatrzymał się u swojego stryja. Spotkanie zaplanowane na 28 czerwca się jednak nie odbyło - na ulice wyszły setki protestujących robotników.
Bał się, że wyjdzie na szpicla
- Opowiadał mi, że stał w tym oknie i się bał. Tego co się dzieje na ulicy, ale też tego, że w każdej chwili ktoś może podejść i wyrwać mu aparat, zrobić krzywdę, dopaść jego stryja. Mogli go przecież wziąć za szpicla - opowiada Danuta Bartkowiak z Wydawnictwa Miejskiego Poznania, do której 40 lat po wydarzeniach przyszedł autor zdjęć z plikiem negatywów.
Każda fotografia jest opatrzona dokładnym komentarzem, czasem nawet łącznie z godziną akcji, jaką przedstawia.
Po zrobieniu zdjęć rozdał kilka odbitek rodzinie i przyjaciołom, a resztę postanowił schować do szuflady. Leżały tam 24 lata. Przez krótką chwilę ujrzały światło dzienne: podzielił się kilkoma z podziemna redakcją, która upubliczniła je w jednej z broszur.
Kilkanaście lat w słoiku po miodzie
Zaraz po tym autor "uśpił" je na nowo. Tym razem zmienił kryjówkę na bardziej konspiracyjną. - Po ogłoszeniu stanu wojennego posiadanie takich zdjęć było, delikatnie mówiąc, niewygodne. Temat zamieszek był objęty cenzurą, więc schował je wszystkie do słoika po miodzie i zakopał w ogrodzie - mówi Krzysztof Głyda, kierownik Muzeum Powstania Poznańskiego. Miały czekać na lepsze czasy.
- Wszystko zabezpieczył woskiem świeczki, żeby do środka nie dostała się ani kropla wody. Bardzo dokładnie o nie dbał. Zależało mu po prostu na udokumentowaniu prawdy, którą ówczesna władza nie była zainteresowana - opowiada Bartkowiak.
Koniec tajemnicy
15 lat później, w 1996 r. nadszedł wyczekiwany, bezpieczny moment. Leszek Paprzycki chwycił za łopatę, odkopał swój skarb i przyniósł go do redakcji „Kroniki Miasta Poznania”. Wreszcie mógł podzielić się swoimi zdjęciami.
- To był bardzo spokojny człowiek, ale trochę nieufny. Przyszedł, opowiedział co ma do zaoferowania i sprzedał je razem z prawami wydawnictwu miejskiemu - wspomina Bartkowiak.
Wspomnienia sąsiada
W niespełna 60 lat po czerwcowych wydarzeniach swoimi wspomnieniami dzieli się też Lech Mergler z Prawa do Miasta.
Okazuje się, że mieszkał na tej samej ulicy, być może nawet ścianę w ścianę z wujem Paprzyckiego, choć mało prawdopodobne jest, żeby znał wtedy nieśmiałego fotografa - miał zaledwie 9 miesięcy.
Na swoim blogu opisuje historię, którą skleił ze strzępków opowieści członków rodziny. Twierdzi, że mógł być najmłodszą ofiarą powstania.
Kiedy byłem bardzo małym dzieckiem, zajmowaliśmy z rodzicami, na podstawie przydziału z kwaterunku, jeden pokój w dużym mieszczańskim mieszkaniu. W kilku pozostałych pokojach kwaterowały inne rodziny. Mieszkanie mieściło się na drugim piętrze secesyjnej kamienicy na poznańskich Jeżycach, w miejscu wówczas złowrogim, bo przy ulicy Kochanowskiego, kilka kamienic od siedziby wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa.W czerwcu 1956 roku miałem dziewięć miesięcy. Kiedy 28 czerwca wybuchł społeczny protest przeciw komunie, "nasza" kamienica znalazła się w samym centrum zamieszek i strzelaniny - UB był ostrzeliwany przez mieszkańców, którzy zdobyli broń w więzieniu na Młyńskiej. Według rodzinnego przekazu, leżałem w łóżeczku na wprost okna wychodzącego na ulicę Kochanowskiego, kiedy po szybach poszła seria z karabinu maszynowego. Kule uderzyły w ścianę metr nade mną… Rodzice porwali mnie na ręce i schronili się w pomieszczeniach, których okna wychodziły na podwórze.
Od dziś wystarczy kliknąć
Od 2007 r. zdjęcia Leszka Paprzyckiego można oglądać w Muzeum Powstania Poznańskiego na specjalnej instalacji "Okno Paprzyckiego". Wyświetlają się na plazmowym telewizorze za stalową ramą, która ma przypominać okno kamienicy z ul. Kochanowskiego.
- To jedna z niewielu serii autentyków, których nie wykonali ludzie z SB. Niezwykle cenne. Wszystkie negatywy są już w naszych zbiorach - chwali się Krzysztof Głyda.
Od niedzieli są dostępne również w internecie. Zbiór 42 zdjęć znajduje się na stronie poznańskiego repozytorium cyfrowego CYRYL.
Autor: Wanda Woźniak / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: CYRYL | Leszek Paprzycki