W czasie Powstania Warszawskiego poczty polowe poprzez swoją działalność ekspediowały około 140 tys. przesyłek. Jednak ich praca to coś więcej niż listy. - To kilka tysięcy ludzkich życiorysów - podsumowuje Michał Czerniak, łącznik poczty polowej o pseudonimie "Longin".
Poczta polowa była przeznaczona przede wszystkim dla cywilów i dla tych żołnierzy, którzy chcieli dać znać swoim rodzinom o ich losie.
Jak wspominają Ci, dzięki którym poczta funkcjonowała, każda przesyłka musiała być cenzurowana. - Chodziło o to, żeby informacje o rozmieszczeniu oddziałów, sztabów itp. nie dostały się w ręce nieprzyjaciela - opowiada Stanisław Ozimek, łącznik i zarazem autor książki "Poczta Powstańczej Warszawy".
Jednak to nie jedyne ingerencje w dostarczane przesyłki. - W oddziałach bojowych często wykreślano tzw. "czarne wiadomości" żeby nie wprowadzać defetyzmu. Przewaga pozytywnych wiadomości w pierwszym okresie powstania sprawiła, że łączników nazywano "roznosicielami radości" - dodaje Ozimek.
Ryzyko, trud i spryt
Jak zaznaczają łącznicy, dostarczenie każdej przesyłki zawsze wiązało się z ryzykiem i trudem, ale także sprytem, jakim często musiał wykazać się harcerz w trakcie odnajdowania adresatów. - Mieliśmy ambicje, żeby jak najmniej było zwrotów, jednak nie zawsze doręczenie było możliwe - wspomina jeden z łączników.
Jednak trud harcerzy i narażanie przez nich życia było nagradzane. - Dla widoku ludzi, którzy witali nas ze łzami warto było się narażać - podkreśla Ozimek.
Muzeum Powstania Warszawskiego za 190 tys. euro zakupiło kolekcję Poczty Powstańczej. Wszystkie znaczki, listy i koperty wchodzące w skład tego unikalnego zbioru będzie można oglądać do 31 lipca.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24