Szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski zapowiada spore zwolnienia w urzędzie. Zatrudnienie ma wrócić do poziomu z czasów prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Aby osiągnąć ten pułap, zwolnić trzeba będzie 80 osób.
Michałowski mówi "Rzeczpospolitej", że w kancelarii pracować ma około 250 osób. Tylu urzędników ma wystarczyć, żeby wypełniać wszystkie zadania prezydenta. Szef Kancelarii zdradza, że z pracy będzie musiało odejść około 80 osób.
Nie zostaną sami
Kto pożegna się z Pałacem Prezydenckim? Przede wszystkim osoby, które są politykami. Jak wyjaśnia, nie podoba mu się, że w kancelarii pracują osoby, które jednocześnie są radnymi. Dla nich Michałowski nie widzi miejsca w kancelarii.
Oprócz polityków, z pracy będą musieli odejść mniej wydajni urzędnicy. Michałowski deklaruje, że pozostaną najlepsi.
Szef kancelarii zapewnia jednak, że nie pozostawi ich samych. Kancelaria ma pomóc znaleźć im inne miejsce pracy.
Za i przeciw
Program zwolnień nie podoba się szefowi kancelarii z czasów prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jego zdaniem wielkość zatrudnienia zależy od tego, jaką rolę chce odgrywać prezydent. Mniejsza liczba urzędników może ograniczać aktywność Bronisława Komorowskiego.
Przeciwnego zdania jest posłanka PO Iwona Śledzińska-Katarasińska, która wielokrotnie krytykowała przerost zatrudnienia w poprzedniej kadencji. Jej zdaniem, niepotrzebne było tworzenie za czasów prezydenta Lecha Kaczyńskiego urzędu, w którym niemal każdy rządowy minister miał swojego odpowiednika w Pałacu.
Źródło: "Rzeczpospolita"