Biegli, urzędniczka z resortu finansów i ludzie z branży hazardowej usłyszeli już prokuratorskie zarzuty w śledztwie dotyczącym nielegalnego hazardu. – To wierzchołek góry lodowej – oceniają prokuratorzy. Dotychczas jest 24 podejrzanych
- W tym ośmiu rzeczoznawców, którzy wystawiali nierzetelne opinie dotyczące automatów do gry, przedsiębiorcy z branży hazardowej, którzy z tych opinii korzystali, oraz urzędniczka Ministerstwa Finansów - wylicza Janusz Kordulski, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku.
Przerobione automaty
Jak ustalili śledczy, wiele z automatów do gry, tzw. jednorękich bandytów, zostało przerobionych tak, by obstawiać i wygrywać więcej, niż dopuszczają przepisy.
Zgodnie z nimi można wrzucić jednorazowo 50 groszy i maksymalnie wygrać równowartość 15 euro. Ale to fikcja. – Największa jednorazowa wygrana, jaką udało się nam udokumentować, wyniosła 20 tys. zł – opowiada jeden ze śledczych.
Automaty dające wysokie wygrane mogą być stawiane tylko w kasynach i salonach gier. A tymczasem przerobione maszyny działały np. w pubach.
Proceder zaczął wychodzić na jaw, gdy w kwietniu 2009 r. policjanci z CBŚ zajęli 300 jednorękich bandytów w różnych miejscach kraju, podejrzewając, że są przerobione. Biegli to potwierdzili. Niebawem okazało się, że takich urządzeń jest więcej.
Służba Celna, która w listopadzie 2009 r. przejęła nadzór nad hazardem i dostała nowe uprawnienie – tzw. eksperyment (udają graczy), sprawdziła 2 tys. jednorękich bandytów. Wszystkie były "lewe".
Poza kontrolą
Dlatego rzeczoznawcy, którzy wcześniej wystawili opinie potwierdzające, że automaty trzymają normy, usłyszeli zarzuty poświadczenia nieprawdy w dokumentach.
Kolejni podejrzani to przedsiębiorcy z branży hazardowej – zarzuca się im posłużenie nierzetelnymi opiniami. W tej grupie są dwie osoby związane z dużą firmą hazardową (prokuratorzy na razie nie chcą ujawniać jej nazwy). Usłyszały one zarzut prania pieniędzy i działania w zorganizowanej grupie przestępczej. Jeden z mężczyzn – według śledczych – w ciągu pięciu lat miał "wyprać" 17,5 mln zł zysku z jednorękich bandytów.
Annie C., która była wicedyrektorką Służby Celnej i pracownicą Ministerstwa Finansów, prokuratorzy zarzucili przekroczenie uprawnień.
To, jak wyglądał rynek hazardu w Polsce, sprawdzała też Najwyższa Izba Kontroli. Z jej raportu, wynika, że w 2008 r. i do listopada 2009 r. rynek nie był kontrolowany przez państwo.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24