Spowodowanie powszechnego niebezpieczeństwa pożaru i zniszczenie mienia - takie zarzuty postawiła poznańska prokuratura sześciu osobom, organizatorom buntu w tamtejszym Zakładzie Poprawczym. Wbrew sugestiom ministerstwa sprawiedliwości, śledczy nie zakwalifikowali wtorkowych wydarzeń jako nieudanej próby ucieczki zbiorowej.
- Zdaniem ministerstwa sprawiedliwości to zdarzenie należy zakwalifikować jako nieudaną próbę ucieczki zbiorowej. Brak dalszych żądań nieletnich, że na przykład nie podoba im się w zakładzie, albo że ich prawa są naruszane powoduje, iż nie można używać tutaj sformułowania "bunt" - podkreślała w środę Monika Lewoc z MS.
Jeden jeszcze czeka
Poznańscy prokuratorzy ze słowa "bunt" nie zrezygnowali, choć nie postawili zarzutu próby ucieczki zbiorowej. - Sześciu osobom, uczestnikom wtorkowego buntu w Zakładzie Poprawczym w Poznaniu, postawiony został zarzut spowodowania powszechnego niebezpieczeństwa pożaru i zniszczenia mienia (za co grozi do 10-ciu lat więzienia-red.) - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Magdalena Mazur-Prus.
Sprawa siódmego zatrzymanego, który nie ma jeszcze ukończonych 17 lat, zostanie przekazana do sądu rodzinnego i dla nieletnich. Jednemu z zatrzymanych, Krzysztofowi B, śledczy zarzucili także znieważenie i naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego - wychowawcy placówki.
Do buntu w zakładzie poprawczym dosżło we wtorek około godziny 23. Informację o zdarzeniu otrzymaliśmy na platformę Kontakt TVN24.
Chcieli wyjść, więc podpalili
W budynku zabarykadowało się kilkunastu wychowanków. Wzniecili pożar na trzecim piętrze poprawczaka. - Pensjonariusze domu poprawczego znieśli na główny hol trzeciego piętra budynku łóżka, szafki i stoły, po czym podpalili barykadę. Nie stawiali żadnych żądań - relacjonował Romuald Piecuch z biura prasowego KWP w Poznaniu.
Wcześniej pobili wychowawcę. Uderzony kijem bejsbolowym mężczyzna uciekł. - Zdołał się schronić w jednym z pomieszczeń, młodzieży nie udało się sforsować drzwi - opowiadał w TVN24 Stanisław Dec, wicedyrektor poprawczaka.
Po ugaszeniu pożaru i wkroczeniu policji zatrzymano pięć osób. Dwie kolejne zostały zatrzymane później. Według dotychczasowych ustaleń przyczyną całego zajścia było nieudzielenie przepustek niektórym wychowankom. - Trzech spośród zatrzymanych przebywało na przepustce, z której zostali cofnięci, bo popełnili w tym czasie przestępstwa. Mieli świadomość, że nigdzie w najbliższym czasie nie pojadą i postanowili inaczej utorować sobie drogę do wolności – tłumaczył wicedyrektor poprawczaka.
Źródło: tvn24.pl, PAP