Ministerstwo zdrowia po raz pierwszy zabiera głos w sprawie strajku pielęgniarek w szpitalu w Radomiu. Wiceminister Jakub Szulc ocenił, że jeśli protest będzie trwał nadal, być może trzeba będzie zamknąć kolejne oddziały w placówce.
Ministerstwo do tej pory milczało w sprawie strajku w Radomiu, bo uznało go za lokalny konflikt pomiędzy dyrektorem szpitala a pracownikami. Ale, jak powiedział Szulc, w obliczu eskalacji konfliktu na skalę ogólnopolską, warto zająć stanowisko. - Jeśli to próba doprowadzenia do tego, żeby pokazać, że konflikt dotyczy więcej niż jednej jednostki, a w służbie zdrowia dzieje się coś złego, to jest to niedopuszczalne i karygodne - mówił na konferencji prasowej.
Zaznaczył, że związek zawodowy pielęgniarek chce uzyskać wyższe płace, chociaż powszechnie wiadomo, że lata 2009 i 2010 "do najtłustszych należeć nie będą". - A wszyscy w tej chwili jak jeden mąż starają się zaciskać pasa, żeby przejść łagodnie przez okres dekoniunktury- dodał.
Będą zamykać oddziały?
W jego opinii, najważniejsza jest troska o bezpieczeństwo pacjentów. - Jesteśmy gotowi do podejmowania na bieżąco działań, wspólnie z wojewodą mazowieckim, w momencie, gdyby się okazało, że bezpieczeństwo zdrowotne ludzi, którzy leżą w szpitalu w Radomiu, jest zagrożone. Póki co dotyczy to jednego oddziału - chirurgicznego, gdzie zostały już podjęte decyzje o przenoszeniu pacjentów - powiedział wiceminister.
Jeśli to próba doprowadzenia do tego, żeby pokazać, że konflikt dotyczy więcej niż jednej jednostki, a w służbie zdrowia dzieje się coś złego, to jest to niedopuszczalne i karygodne. wiceminister zdrowia Jakub Szulc
Dodał jednak, że jeśli okaże się, iż "na dłuższą metę" nie można będzie zapewnić ciągłości świadczenia usług medycznych przez szpital, będzie dochodziło do wygaszania kolejnych oddziałów. - Nie możemy tolerować sytuacji, że pacjenci nie są zabezpieczeni, a pielegniarki odchodzą od łóżek - podkreślił.
Siostry strajkują
Pielęgniarki z Radomskiego Szpitala Specjalistycznego strajkują od ośmiu dni. We wtorek fiaskiem zakończyły się kolejne rozmowy z dyrekcją w sprawie podwyżek. Pielęgniarki obniżyły żądania dotyczące podwyżek - pierwotnie chciały 600 brutto do podstawy wynagrodzenia, później 500 zł, obecnie postulują wzrost wynagrodzeń o 450 zł.
Dyrektor szpitala proponował, że wypłaci pielęgniarkom 1,2 mln zł, które szpital ma otrzymać z NFZ z tytułu tzw. nadwykonań za pierwsze półrocze br. Dodatek miałby być wypłacony jednorazowo lub w ratach przez pięć miesięcy. Według protestujących, dyrekcja nie jest w stanie określić, kiedy pieniądze dla pielęgniarek mogłyby być wypłacone.
Radomski szpital jest jedną z największych lecznic w regionie. Przyjmuje pacjentów nie tylko z Radomia, ale i z sąsiednich powiatów. Placówka zatrudnia 1500 osób, z czego ok. 600 to pielęgniarki i położne. Dyrekcja szacuje, że w szpitalu przebywa obecnie ok. 200 pacjentów; w sumie jest tam 600 łóżek. Placówka ma 20 mln zł długu, z czego 5 mln zł to zobowiązania wymagalne. Prawie 80 proc. budżetu szpitala pochłaniają wynagrodzenia.
Źródło: tvn24