Przepis o karalności pomówienia narodu polskiego o udział w zbrodniach komunistycznych lub nazistowskich jest niezgodny z ustawą zasadniczą - orzekł Trybunał Konstytucyjny. Według przepisów za publiczne mówienie np. o "polskich obozach koncentracyjnych" grozi kara nawet do 3 lat więzienia.
Nowy artykuł został wprowadzony do Kodeksu karnego w marcu 2007 r. przy okazji nowelizacji ustawy lustracyjnej. Kara ma dotyczyć "publicznego pomówienia narodu polskiego" o udział, organizowanie lub odpowiedzialność za zbrodnie komunistyczne lub nazistowskie.
Trybunał Konstytucyjny uznał, że przepis został uchwalony w wadliwym trybie. Jak mówił w ustnym uzasadnieniu sędzia sprawozdawca Mirosław Wyrzykowski, TK uznał tryb uchwalenia ustawy za niedopuszczalny, bo poprawka Senatu zmieniła intencje Sejmu wyrażone w trzecim czytaniu ustawy. Takie ustalenie powoduje, że Trybunał nie musi już badać merytorycznej treści przepisu. Takie zastrzeżenia znalazły się także we wniosku rzecznika praw obywatelskich, który zaskarżył przepis.
Nowelizując kodeks w ekspresowym trybie, który okazał się nielegalny, zmiany dokonano w sposób bezrefleksyjny TK o lżeniu narodu
Sedziowie uznali nowelizację kodeksu karnego za "bezrefleksyjną i pospieszną". Sędzia-sprawozdawca Mirosław Wyrzykowski podkreślił w uzasadnieniu orzeczenia, że przepis jest nieprecyzyjny i budzi wątpliwości interpretacyjne. Według Trybunału Kodeks karny musi być aktem prawnym, który rzadko się zmienia, bo jego stałość jest wartością demokratycznego państwa prawnego. - Tutaj zaś, nowelizując kodeks w ekspresowym trybie, który okazał się nielegalny, zmiany dokonano w sposób bezrefleksyjny - podkreślił sędzia Wyrzykowski.
Wyrok TK jest ostateczny. Przewodniczący składowi prof. Marian Grzybowski poinformował, że zdanie odrębne do wyroku złożył drugi sędzia sprawozdawca - Wojciech Hermeliński. Wygłosi on je po ustnym uzasadnieniu przedstawionym przez sędziego Wyrzykowskiego.
RPO: Historia dla historyków, a nie prokuratorów
Przepis kodeksu karnego został zaskarżony przez rzecznika praw obywatelskich, który uznał, że przepisy stanowią nieuzasadnione ograniczenie konstytucyjnych wolności wyrażania poglądów i badań naukowych. Może też doprowadzić do ograniczenia debaty o historii Polski.
Rzecznik podkreślał, że fakty z historii powinny podlegać tylko ocenie historyków, a nie prokuratorów. Jak przypomniał, zgodnie z ogólną i powszechnie akceptowaną wiedzą o faktach z przeszłości, przedstawiciele narodu polskiego brali udział w zbrodniach komunistycznych i zbrodniach nazistowskich.
Potem skargę RPO rozszerzono także na sam tryb uchwalenia przepisu. Zdaniem RPO, Senat wykroczył poza swe uprawnienia do zgłaszania poprawek do sejmowej ustawy, przenosząc ten przepis z ustawy o IPN do kodeksu karnego oraz rozszerzając ściganie sprawców na zagranicę - co Sejm dopiero później zaakceptował.
Przepis uniemożliwi badanie szmalcownictwa
Przepis krytykowało wielu prawników i historyków, których zdaniem może on uniemożliwić np. rzetelne opisywanie zjawiska szmalcownictwa (donoszenia okupantowi o ukrywających sią osobach, głównie Żydach, w zamian za korzyści materialne). Oponenci wskazywali z kolei liczne publikacje zagranicznych mediów o "polskich obozach zagłady" (przepis pozwala ścigać sprawców tych czynów także za granicą).
Liczba śledztw wszczynanych na podstawie obowiązującego od 18 miesięcy przepisu jest znikoma, nie zapadł jeszcze żaden wyrok sądowy.
Krakowska prokuratura uznała, że nie ma podstaw do wszczęcia śledztwa z tego artykułu wobec książki Jana Tomasza Grossa "Strach. Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie. Historia moralnej zapaści". Według autora antysemityzm w Polsce po II wojnie miał przyzwolenie społeczne - wskutek udziału licznych Polaków w zagrabieniu mienia ofiar holokaustu, czego po wojnie komuniści nie rozliczali.
Na orzeczenie TK czekała wrocławska prokuratura, która zawiesiła do tego czasu śledztwo o pomówienie przez hiszpański dziennik "El Pais" narodu polskiego o odpowiedzialność za zbrodnie nazistowskie.
Źródło: TVN24, PAP