Nie ma żadnych powodów do niepokoju, o wiele groźniejsze są wypadki samochodowe - odniósł się do spekulacji o możliwości uderzenia w Polskę amerykańskiego satelity doktor Stanisław Bajtlik z centrum astronomicznego imienia Mikołaja Kopernika.
- Albo wypadki lotnicze. Przecież wiele osób zginęło od spadających z nieba szczątków samolotów - tłumaczył Bajtlik. Jego zdaniem szansa, że szczątki obiektu spadną na zamieszkałe tereny jest minimalna. Astronom przypominał, że większa część powierzchni Ziemi jest pokryta przez oceany, pustynie i tajgę.
Codziennie 300 kg materii
- Ocenia się, że w każdej dobie do atmosfery wpada 300 kg materii kosmicznej, meteoroidów, okruchów materii. Prawie wszystko się spala, czasem jakiś większy okruch spada na ziemię wtedy się cieszymy że mamy meteoryt - mówił doktor Krzysztof Ziołkowski z Polskiej Akademii Nauk
- Silni, zwarci, gotowi - ironizował Bajtlik w odpowiedzi na pytanie czy polska armia jest w stanie uchronić kraj przed katastrofą. Jego zdaniem cała operacja może być próbą ominięcia traktatów zabraniających militaryzacji kosmosu i testami rakiety balistycznej.
Gwiezdne wojny?
- Wprowadzamy element zagrożenia, który ma usprawiedliwić wystrzelenie rakiety - spekuluował. - Z całą pewnością, nie będzie nikt poszkodowany - zakończył. Doktr Ziołkowski przypominał z kolei, że każdy satelita w końcu spada na ziemię i spala się w atmosferze.
Polski rząd ostrzeżenia Amerykanów potraktował poważniej niż naukowcy i powołał sztab kryzysowy: Trzymamy rękę na pulsie - zapewnia z pełną powagą Bogdan Klich.
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24